Tajemnice życia Joanny d’Arc. Część 6: Czynniki religijne

Kolejna nasza rekonstrukcja (14/6/2014)

Niniejszy tekst jest bardzo długi i złożony. Nie jesteśmy do końca z niego zadowoleni i jest niewykluczone, że będzie on ulegać zmianie w miarę naszych poszerzających się studiów nad Joanną d’Arc.

Materiał zebrany i przestudiowany przez nas miał nam dopomóc w doszukaniu się realiów religijnych, w których Joanna została wychowana i przygotowana do swej misji militarnej oraz w jaki sposób religia była używana politycznie dla wykreowania i promowania jej historii w Wiekach Średnich jak również w naszych czasach. Może on także dopomóc nam w ustaleniu jej własnej osobowości religijnej lub też – by wyrazić się wyraźniej w tym stadium – jakie mogły być jej własne postawy religijne.

Jednym z głównych powodów, dla których nie jesteśmy jeszcze usatysfakcjonowani wyłaniającymi się rezultatami, jest to, że jest niemal niemożliwością stwierdzenie jakiego rodzaju była religijność Joanny. Jest to jeden z tych czynników, które są niemal traktowane jako pewniki, że była niezwykle pobożna. Jednak chociaż istotnie nie ma większych wątpliwości, że pobożna rzeczywiście była (szczególnie według dzisiejszych standardów), to nie możemy, na podstawie dostępnej ewidencji, powiedzieć czy jej pobożność była naprawdę znacznie powyżej przeciętnej w jej czasach.

Poniższy tekst posiada elementy, które były częścią życia Joanny (i istnieje ilustrująca je ewidencja), elementy, które również mogły istnieć w jej przeżyciach, jak również takie, które z całą pewnością były tłem jej własnej edukacji, gdyż stanowiły one część realiów religijnych i społecznych w jej czasach. Wszystkie te elementy formowały unikalną atmosferę mogącą dopomóc nam w lepszym zrozumieniu jej samej i jej otoczenia.

Aby umożliwić każdemu szybkie poruszanie się po tym obszernym temacie obecnego rozdziału, dokonaliśmy jego podziału na szereg części tematycznych, którymi są:

Wprowadzenie Joanny do życia religijnego:
1. Sakramenty
2. Otoczenie
Święci Joanny
Rola dziewictwa w misji Joanny
Rola proroctwa w narracji średniowiecznej
Rola wyobraźni i praktyki religijnej w jej historii
Post religijny
Uzasadnienie teologiczne, herezja i “poprawność teologiczna” (PT)
Joanna jako wizjonerka i cudotwórczyni?
Czy Joanna była tercjarką?
Zestawienie z innymi mistykami Średniowiecza
“Bóg stoi po stronie sprawiedliwych”
Uwagi końcowe
Przypisy

Wprowadzenie Joanny do życia religijnego:

1. Sakramenty

Chrzest w owych czasach miał miejsce pomiędzy 1 a 3 dniem życia.

“Matka nie była w stanie pójść (do kościoła – przyp. MM) z powodu swego stanu fizycznego oraz ponieważ była religijnie nieczysta ze względu na upływ krwi po porodzie.
Grupa osób złożona z akuszerki, rodziców chrzestnych oraz zapewne ojca udawała się do kościoła parafialnego”
(Joseph H. Lynch. “The Medieval Church. A brief history”. London 1992, p. 276)

Znamy imiona rodziców Joanny oraz imiona jej rodziców chrzestnych. Znamy – z własnych słów Joanny – nazwisko księdza, który ją ochrzcił:

„Zapytana który ksiądz ją ochrzcił, odpowiedziała, że sądzi, że był to Messire Jean Minet („Jehan Nynet”). Zapytana czy wspomniany Nynet jeszcze żyje, odpowiedziała, że tak, tak sądzi.” (Rouen, 21 lutego 1431)

Nie wiemy natomiast kto był jej akuszerką. I jest to do pewnego stopnia zagadkowe, gdyż jej nazwisko (lub przynajmniej imię) zostałoby łatwo zapamiętane:

„W każdej małej miejscowości tego regionu zamężne kobiety, gdy któraś z nich była ciężarna, zbierały się razem w obecności proboszcza, by wybrać spośród swego grona akuszerkę, która wzbudzałaby największe zaufanie. Składała ona przysięgę przed księdzem, zgodną z prawem kościelnym, które wymagało, by wybrana kobieta pomagała przy porodach dla zapewnienia zdrowia dusz nowonarodzonych  dzieci, jeśli znalazłyby się w niebezpieczeństwie śmierci, czyli realium zdarzającego się wówczas niestety zbyt często.

Wybór ten niekoniecznie przydawał kompetencji wybranej kobiecie, gdyż wiemy, że akuszerka zwyczajowo miała u swego boku kilka matron doświadczonych w kwestiach porodow. Jednak jej obecność uspokajała wszystkich zainteresowanych. Zwyczaj ten trwał w Domremy i okolicach aż do czasu, gdy XIX wiek położył kres tej lokalnej tradycji.
Ostatnią akuszerką, wybraną z Goussaintcourt, wsi sasiadującej z Domremy-La-Pucelle, była Marguerite Etienne. Sprawowała ona swe powinności aż do roku 1888.”
(Roger Senzig, Marcel Gay. “L’Affaire Jeanne d’Arc”. Editions Florent Massot, 2007, p. 53-54).

Niczego jednak nie wiemy o akuszerce Joanny, ona sama wymieniła kilkoro swoich rodziców chrzestnych w 1431 roku, ale nie akuszerkę.

Wracając jednak do chrztu:

oto jak w Wiekach Średnich wyglądałby obrzęd chrztu:

ksiądz spotkałby się z całą grupą przy drzwiach do kościoła. Zapytałby o imię dziecka i w tym momencie otrzymałoby ono swe imię. Następnie ksiądz dokonałby egzorcyzmu dziecka, by oczyścić je ze złych duchów, w ten sposób nadając mu status katechumena
(status kandydata). Dopiero wówczas cała grupa, prowadzona przez duchownego, mogła wejść do kościoła i zbliżyć się do baptysterium.

Po zadaniu dziecku kilku pytań, na które odpowiedzi udzielali rodzice chrzestni mówiąc „wierzę”, obnażali oni dziecko. Duchowny zanurzał wówczas dziecko w wodzie trzykrotnie, w ten sposób chrzcząc je „w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.  Jedynie w niektórych wypadkach stosowano pokrapianie dziecka wodą zamiast zanurzania.

Interesujące jest to, że dziecko natychmiast otrzymałoby również swą Pierwszą Komunię poprzez łyczek wina.
Jeżeli obrzędowi przewodniczył biskup, to następnie udzielano także sakramentu Bierzmowania, co oznaczało, że dziecko otrzymywało za jednym razem wszystkie te trzy sakramenty.

Następnie cała grupa wychodziła, udając się do domu lub do gospody, gdzie wręczano podarunki dziecku i jego matce.

Nie wiemy kiedy Joannie udzielono Bierzmowania, czy stało się to tego samego dnia czy już później, gdy była nastolatką. Wiemy natomiast, że przystępowała ona do Eucharystii, choć niezbyt często. Możemy doszukać się tego w jej własnym świadectwie podczas jej procesu inkwizycyjnego w Rouen (Isabelle Romee, jej matka, mówiła 7 listopada 1455 roku, że Joanna przystępowała do komunii co miesiąc, po udaniu się do spowiedzi).

Podczas drugiego otwartego przesłuchania, w dniu 22 lutego 1431 (1430 wg starego kalendarza) Joanna zapytana została, czy przystępowała do Eucharystii w jakiekolwiek inne święta poza Wielkanocą. Jej odpowiedzią było“Passez outré” czyli “idźcie dalej” (w łacińskiej wersji zapisano dłuższy zwrot: “dixit interroganti quod ipse transiret ultra” – “poprosiła przesłuchującego o przejście do dalszych pytań” strona 38 ) po czym zaczęła mówić o czymś zupełnie innym, mianowicie o swoich “wizjach”.

Dodatkową informację odnajdujemy w jej słowach 3 marca, gdy zapytano ją czy często przystępowała do sakramentów Pokuty i Eucharystii, gdy przemieszczała się przez kraj z armią. „Odpowiedzała, że tak, czasami” (“respondit quod sic, interdum” strona 79). Zapytana czy otrzymywała owe sakramenty w męskim ubiorze, “oświadczyła, że tak; lecz nie pamięta, by otrzymywała je uzbrojona” (“respondit quod sic; sed non recordatur quod reciperet in armis”).

Spośród 70 artykułów oskarżenia odczytanych Joannie podczas procesu, Artykuł XV mówił wyłącznie o sakramentach oraz jej… męskim odzieniu. Przytaczamy ten artykuł w całości:

“Joanna, prosiwszy wielokrotnie, by zezwolono jej wysłuchać mszy, została poproszona o zdjęcie odzienia obecnie noszonego i o przyjęcie ponownie odzienia żeńskiego; pozwolono jej mieć nadzieję, że zostanie dopuszczona do wysłuchania mszy i otrzymania Komunii, jeśli wyrzeknie się ona całkowicie odzienia męskiego i przyjmie żeńskie, odpowiadające jej płci. Odmówiła. Innymi słowy, zdecydowała się raczej nie przyjmować Sakramentów ani uczestniczyć w nabożeństwie niż odstąpić od swego zwyczaju, udając, że to nie sprawiłoby przyjemności Bogu. W tym przejawia się jej upór, jej zatwardziałość serca, jej dobroczynności, jej nieposłuszeństwo wobec Kościoła i pogarda wobec Sakramentów Świętych.” strona 187)

Na ten artykuł “Joanna odpowiedziała, że raczej umrze aniżeli wyrzeknie się tego, co uczyniła na rozkaz Naszego Pana”  (“respondit Johanna quod carius diligit mori quam revocare id quod ipsa fecit de praecepto domini nostri”).

Zostało to później także potwierdzone w Artykule 5 spośród końcowych 12 Artykułów oskarżenia. Zagadnienia omawiane w Artykule 15 zostały poruszone krótko przed Wielkanocą (owego roku przypadła ona na 1 kwietnia, który był, według starego kalendarza, pierwszym dniem roku 1431).

Komunia Święta została jednak, według niektórych świadków, udzielona jej wcześnie rano w środę 30 maja 1431, krótko przed planowaną egekucją.
Najwyraźniej biskup Pierre Cauchon w końcu udzielił na to swej zgody.

2. Otoczenie

Jeżeli mielibyśmy zacząć od wsi Domrémy, w której Joanna się wychowała, moglibyśmy równie dobrze rozpocząć od jej nazwy, która podobno oznacza “Święty Remigiusz” czy “Saint Remy”. W rzeczywistości w tamtej okolicy są cztery wsie o nazwie “Domrémy”.
Ta, o której mówimy, została później przemianowana na „ Domrémy-La-Pucelle”. Łacińska wersja nazwy „Domrémy” brzmi “Dominus Remi”, co dosłownie zmaczy “Pan Remi” (1). Wieś posiada średniowieczny kościół noszący imię św. Remigiusza.
Ten święty jest również patronem Reims, miasta, w którego katedrze odbywało się tradycyjne koronowanie i namaszczenie królów Francji. Zarówno wieś jak i miasto pozostają istotne w historii Joanny. Wieś Domrémy pozostawała, we wczesnych Wiekach Średnich, w sterfie wpływów opactwa Saint Remy w Reims…

„…Z czego bierze się to, że każdego roku, z okazji święta patrona, Jeannette d’Arc słuchała proboszcza parafii, Messire Guillaume Fronteya, pochodzącego z Neufchateau, wygłaszającego panegiryk na cześć świętego patrona tego kościoła i opowiadającego o wielkich znamionach chrztu Chlodwiga, nie tak jak czytamy o nich w dziełach Grzegorza z Tours, lecz przeładowanego cudownymi dodatkami, niczym w prymitywnej wersji narracji Hincmara.” (Simeon Luce.“Jeanne d’Arc a Domrémy. Recherches critiques de la mission de la Pucelle”. Paris, 1886, s. XXXIV)

Zazwyczaj zakłada się, że obecny kościół w Domrémy jest pierwotnym kościołem, do którego Joanna regularnie uczęszczała i w którym była także ochrzczona. Może się to jednak okazać niewłaściwym założeniem. Prosimy o zwrócenie uwagi na link w przypisie (1). Wyjaśnia on, dlaczego obecny kościół zbudowany został po roku 1450, jeśli nie później nawet. Do 1450 roku NIKT z rodziny Joanny nie mieszkał już w Domrémy: jej bracia przenieśli się do okolic Metz, jej ojciec zmarł przed rokiem 1440, a jego żona, Isabeau Romee przeprowadziła się krótko potem do Orleanu. Wewnątrz kościoła stoi stara, bardzo prosta chrzcielnica kamienna. Według lokalnej tradycji jest to ta, przy której Joanna została ochrzczona. Jednak, jak wskazuje link, jest tam marmurowa płytka z napisem wyjaśniającym, że znajdowała się ona wcześniej w kaplicy Jana Chrzciciela. Kaplica owa była w „Castrum nominatur Insula”, czyli w „zamku zwanym Wyspą”, słynnym „Chateau de l’Isle”, który wydzierżawiała rodzina d’Arc, wraz z Jeanem Biget, od rodziny „de Bourlemont”. Oczywiście istotne jest KIEDY chrzcielnica została przeniesiona. Jeśli było to po narodzeniu Joanny, to raczej mało jest prawdopodobne, by była ona powiązana z chrztem Joanny. Rzecz jasna, dla tych rozważań przyjmujemy za prawdę własne słowa Joanny (zasłyszane od jej rodziców) odnośnie miejsca jej chrztu…

Notre Dame de Bermont - obecnie w bazylice Joanny d'Arc w Bois Chenu

Sąsiednie wsie Greux, Bermont czy Maxey, nawet Moncel również odgrywały swoją rolę we wczesnym życiu Joanny. Greux było de facto drugą częścią Domrémy.
Te dwie wsie miały jeden kościół parafialny, który stał w Greux, kościół w Domrémy był kościołem filialnym. Fakt, że to w Greux był kościół parafialny, czyni bezpiecznym założenie, że Joanna odwiedzała tamten kościół również. Niestety pierwotny kościół w Greux już nie istnieje. Jak informuje nas lokalny Badacz z Francji, kościół ten uległ zniszczeniu podczas Wojny Trzydziestoletniej (t.j. między latami 1618 a 1648). Jak się okazuje, nie tylko nowy kościół znajduje się w innym miejscu, lecz cała wieś Greux. Proszę spojrzeć na zdjęcie lotnicze z informacją dotyczącą lokalizacji.

Jeden z wizerunków odnalezionych w 1998 r. w Bermont

W Bermont było – i wciąż istnieje – sanktuarium Najświętszej Marii Panny. Stara rzeźba NMP z Dzieciątkiem została przeniesiona do bazyliki św. Joanny d’Arc w Bois Chenu. Sanktuarium w Bermont jest najwyraźniej tym, które Joanna odwiedzała regularnie. Obecnie kaplica jest pod wezwaniem św Thebauda (Theobalda). W roku 1998 podczas prac konserwacyjnych natrafiono na stosunkowo dużą liczbę 15 malowideł ściennych wewnątrz kaplicy. Z owych 15 jedynie dwa są udostępnione do oglądania. Jak zostaliśmy poinformowani – i  ku naszemu zdumieniu – nikt nie jest w stanie uzyskać dostępu do pozostałych wizerunków. Przypuszcza się, że te dwa udostępnione malowidła przedstawiają Joannę d’Arc.

Swoje późniejsze „głosy” Joanna przypisała trojgu świętych: św. Michałowi, św. Katarzynie i św. Małgorzacie. Jak się okazuje, ci święci znani jej byli od wczesnego dzieciństwa: kaplica w Moncel była poświęcona św. Michałowi, a obie pozostałe święte były jej znane z okien miejscowych kościołów: św. Katarzyna z okna kościoła w Domrémy, a św. Małgorzata z okna kościoła w Maxey. Wciąż istnieje rzeźba św. Małgorzaty w kościele w Domrémy, datowana na koniec XIV wieku. Kościół w Maxey poświęcony był św. Katarzynie, a pewna stara historia mówi nam nieco więcej o koneksji kościoła z ową świętą. Niektórzy autorzy informują nas o niej. Tak więc Marina Warner powtórzyła tę historię za Vitą Sackville-West, a ona z kolei powtórzyła ją za Simeonem Luce. A Simeon Luce w swej książce  (“Jeanne d’Arc a Domrémy. Recherches critiques de la mission de la Pucelle”. Paris, 1886, s. 19) cytuje cały dokument ( na str 16-21 ), który jest ni mniej ni więcej jak testamentem jednego z arystokratów z rodziny de Bourlemont. Jean de Bourlemont (“Jehan de Boullaimmont”) spisał swój testament pomiędzy 3 a 23 października 1399 roku. W nim znajdujemy interesujący akapit, zapisany w starym języku francuskim, mówiący (tłumaczenie niżej):

Drugi z wizerunków z Bermont

“Item, je veul que les aiandres de saincte Catheline de l’esglise de Marcey dessus dit soient rendues et restablies la dicte eglise pour priier pour mi, pour ce que messire Waulchierz, curetz jadis d’icelle esglise, les m’avoit données, ensemble aulcunes autres grosses aiandres qu’il avoit faites, si comme il disoit, et escriptes de sa main, et sont les dictes aiandres en Bourgogne en mon ecrin.”

Termin “aiandres”, który zaznaczamy tłustą czcionką, jest bardzo stary i istnieją wątpliwości co do jego znaczenia. Posiada on kilka znaczeń, jednym z nich są „relikwie”. Stąd też, po konsultacji z naszym zaprzyjaźnionym Badaczem historii Joanny d’Arc we Francji, zdecydowaliśmy się użyć go w tym właśnie znaczeniu:

„Moim życzeniem jest, by relikwie Świętej Katarzyny, które były w kościele w Marcey (Maxey), zostały przywrócone temu kościołowi, w intencji modlitw za moją duszę, gdyż Messire Waulchierz, który był dawno temu księdzem tej parafii, przekazał mi, wraz z innymi sławnymi relikwiami, jak sam mówił i pisał, i relikwie te znajdują się w Burgundii w mej szkatule.”

Rzecz jasna, nikt nigdy nie widział żadnych „relikwii” św. Katarzyny, jako że sama święta uważana jest jedynie za postać mityczną, a jednak Jean de Bourlemont wierzył w jakiś sposób, że jej relikwie były w jego posiadaniu. Nie jest to zaskakujące jednak, gdyż handel relikwiami, czy to autentycznymi, czy fałszywymi, kwitł w Wiekach Średnich.
A jako że była to historia z roku 1399, krótko zatem sprzed narodzenia Joanny d’Arc, to pewni jesteśmy, że musiała być ona dobrze znana wtedy miejscowym – w tym samej Joannie, w czasie, gdy tam przebywała.

Święta Katarzyna pojawia się później w narracji historii Joanny częściej niż jakikolwiek inny święty.

Sanktuarium Notre Dame de Bermont było, jak wspomnieliśmy, często odwiedzane przez Joannę. Jean Morel, robotnik z Greux, zeznawał podczas procesu rehabilitacyjnego. W środę 28 stycznia 1456 (1455) powiedział on: “czasami nawet szła do kaplicy czy kościoła Notre-Dame de Bermont, niedaleko wsi Domremy, podczas gdy jej rodzice sądzili, że była w polu z pługiem, czy gdzie indziej.”
Ten sam świadek „oświadczył również, że, gdy słyszała dzwony dzwoniące na Mszę, a była w polu, przychodziła do kościoła, by wysłuchać mszy, jak świadek zapewnia, że to widział.”

Rownież: „zapytany, powiedział, że widział Jeannette spowiadającą się na Wielkanoc oraz w czasie innych świąt, widział ją spowiadającą się Messire Guillaume Fronté, podówczas proboszczowi kościoła  Saint-Remy w Domremy.”

Inni świadkowie wypowiedzieli się podobnie, na przykład Messire Dominique Jacob, który był (w czasie, gdy odbywał się process rehabilitacyjny) proboszczem parafii  Montier-sur-Saulx w diecezji Toul, mającym wówczas “trzydzieści pięć lat lub około tego wieku”, dodał, że w dzieciństwie widywał Joannę klęczącą w polu, gdy kościelne dzwony wzywały na nabożeństwo. A kościelny i dzwonnik z Domrémy w jednej osobie, Perrin Le Drappier, zeznał, że gdy zapomniał dzwonić w dzwony, to Joanny zrugała go za to, a nawet obiecała dać mu jakieś upominki, jeśliby tylko pamiętał dzwonić punktualnie.

22 lutego 1456 (1455) w swym zeznaniu Jean de Dunois, ten sam, w którego krypcie Serguei Gorbenko znalazł szkielet, o którym twierdził, że należał do Joanny, posunął się nawet dalej:

“Zeznał, że miała w zwyczaju iść do kościoła codziennie o czasie Nieszporów lub około wieczora; kazała dzwonić w dzwony przez pół godziny i zbierała żebrzących mnichów, którzy szli za armią. Wtedy zaczynała się modlić i kazała żebrzącym mnichom śpiewać hymn ku czci Najświętszej Marii Panny, Matki Boga.”

Lubiła także ofiarować zapalone świece “swoim” świętym, głównie św. Katarzynie.
15 marca 1431 (1430) potwierdziła, że “nigdy nie zapaliła tylu świec, ile by chciała” świętej Katarzynie i świętej Małgorzacie.

Święci Joanny

Jej ulubioną świętą była św. Katarzyna z Aleksandrii. Pozostałych dwoje świętych, św. Małgorzata z Antiochii i św. Michał Archanioł, odgrywało mniejszą rolę w jej historii.(2)
Wszystkich tych troje świętych miało miecz jako jeden ze swych symboli. W przypadku tych dwóch świętych męczennic były to miecze wrogów, zaś w przypadku św. Michała był to miecz, który pomaga pokonać wroga i zło. Całkiem zatem pasujący element do tego, czym zamierzała się zajmować Joanna… We własnym herbie Joanny pojawił się później również miecz…

Legendarna św. Katarzyna, która najpewnej nigdy nie istniała, miała zostać, według legendy, pojmana i przywiedzina przed cesarza Maksencjusza, przed którym zaczęła objaśniać chrześcijaństwo. Pięćdziesięciu uczonych mężów zostało wezwanych przez cesarza, by z nią debatować, lecz odparła wszystkie ich argumenty. Maksencjusz zażądał potem od niej, by go poślubiła, lecz odmówiła. Specjalna machina została więc potem skonstruowana, by ją zabić, lecz oto anioł przybył i zniszczył ową machinę. W końcu została ścięta mieczem.

figura św. Małgorzaty w kościele w Domremy (XIV - XV w.)

Święta Małgorzata narodziła się ponownie z brzucha smoka. W jednej wersji jej legendy wstępuje ona do klasztoru przebrana za mężczyznę. Widzi ona diabła, ale jej czystość chroni ją przed nim. Odmawia poślubienia Olybriusa, prefekta Pisidiru, za co zostaje przezeń wtrącona do więzienia. Cudownie potrafi przeżyć męczeństwo i nawraca przy tym pięć tysięcy ludzi. W końcu zostaje ścięta.

Niektóre elementy obu legend mogą być porównane z historią Joanny: Joanna również ubrana była po męsku; czy sama była członkinią zakonu, za moment spróbujemy na to odpowiedzieć. Konfrontowana była przez około sześćdziesięciu asesorów i sędziów w Rouen i najczęściej wierzy się, że została również poddana egzekucji. Podczas swego uwięzienia wyskoczyła z wieży zamku Beaurevoir – a istnieje też historia, według której św. Małgorzata, jako 15-letnia dziewica, również wyskoczyła z wysokiego budynku, by zachować swe dziewictwo. Ta historia jednak jest późniejsza i nie pojawia się przed czasami Joanny d’Arc…

Istnieją także pewne proste elementy (być może zbiegi okoliczności…), które łączą tych świętych z historią Joanny, ale w inny jeszcze sposób. Tak więc Katarzyna była imieniem jednej z sióstr Joanny d’Arc; również było to imię siostry Karola VII, wdowy po Henryku V angielskim; wdowa po Delfinie Ludwiku, starszym bracie Karola VII, zwana była Małgorzatą Burgundzką (Marguerite de Bourgogne); Michelle było imieniem siostry Karola VII, żony Filipa Dobrego. Dodajmy, że św. Michał był patronem francuskiej rodziny królewskiej de Valois (Walezjuszy) i że był szczególnie wielbiony przez Karola VII, którego syn, Ludwik XI założył rycerski zakon św. Michała.

figura św. Katarzyny z Fierbois

„Lecz św. Katarzyna z Aleksandrii reprezentowała głównie niezależne myślenie, odwagę, autonomię i kulturę. Była ona świętą wybieraną przez młode niezamężne kobiety we Francji. Św. Małgorzata z Antiochii, choć była jej siostrą w malowidłach przedstawiających świętych wspomożycieli, była też jej odwrotną stroną. Aleksandria była centrum klasycznych studiów alegorycznych, gdzie Biblia, na przykład, była czytana w tradycji Filona, by odkrywać sekretne znaczenie ukryte pod przykrywką narracji. Antiochia, drugie wielkie centrum nauczania w imperium bizantyjskim, była siedzibą szkoły literalistycznej, gdzie unikano mistycznych interpretacji Aleksandryjczyków. Stąd też Joanna nieświadomie nazwała swe wizje po dwóch biegunach chrześcijańskiej tradycji filozoficznej.” (Marina Warner. “Joan of Arc. The Image of Female Heroism”. London 1981,s. 134, 135)

Św. Katarzyna może być postacią uformowaną na historycznej (i niechrześcijańskiej) Hypatii z Aleksandrii, która istotnie została zamordowana (przez chrześcijan) w roku 415 n.e.

Marina Warner skłonna jest uważać Joannę za „neoplatoniczną w skonności”, jako że najwidoczniej nie widziała ona “niezgodności między światem ducha a widzialnym stworzeniem”. (3)

Jednakże podkreślając ważność poszczególnych świętych dla Joanny, musimy pamiętać, że przy rozmaitych okazjach wymieniała ona także innych świętych, jak Archanioła Gabriela i innych. Batard d’Orleans, Jean de Dunois, zeznał w roku 1456 co powiedziała mu w Orleanie po nieporozumieniu dotyczącym sposobu prowadzenia operacji wojskowych:

“W Imię Boże!”, powiedziała wtedy, “rada Mego Pana jest pewniejsza i mądrzejsza niż wasza. Zamierzaliście mnie oszukać, ale to wy jesteście oszukani, bo ja przynoszę wam lepszą pomoc niż jakakolwiek, która kiedykolwiek przybyła do jakiegokolwiek generała czy miasta, pomoc Króla Niebios. Ta pomoc nie pochodzi ode mnie, lecz od samego Boga, który, wskutek modłów św. Ludwika i św. Karola Wielkiego, ulitował się nad Orleanem i nie ścierpi, by wróg jednocześnie miał w swych rękach Księcia i jego miasto!” (Książę Karol Orleański przebywał wtedy w niewoli w Anglii). (4)

Rola dziewictwa w misji Joanny

Nie istnieje, rzecz jasna, żaden bezpośredni dowód, że Joanna była dziewicą, tak jak nie ma dowodu braku menstruacji. Odnieśliśmy się już do tej kwestii w Części 5 tej serii. Jednak podczas procesu rehabilitacyjnego w 1456 roku kwestia ta wspomniana była kilkakrotnie. Tak też jej giermek, Jean d’Aulon, zeznał, że:

“Słyszałem to wypowiadane przez przez wiele kobiet, które często  widziały Dziewicę rozebraną i znały jej tajemnice, że nigdy nie cierpiała ona na sekretną chorobę kobiet i że nikt nigdy nie mógł zauważyć ani poznać niczego z jej odzieży lub w jakikolwiek inny sposób”.

Sam fakt, że ta sprawa wspomniana  została podczas jej procesu “rehabilitacyjnego”, oznacza, że przykładano do niej wielką wagę. I nie tylko wtedy, w XV wieku. Nawet znacznie później, bliżej czasów nam współczesnych, wciąż odgrywała ona swoją rolę, przynajmniej w pewnych kręgach. W napisanych w roku 1822 “Almanach de Gotha” czytamy, że:

“I na koniec, jest ta dodatkowa, niepospolita osobliwość, która czyni oczywistymi plany Boga wyznaczone dla niej. Kobieca w skromności, lecz uwolniona, poprzez szczególny zamysł, od słabości swojej płci, nie była ona również poddana tym okresowym i niewygodnym właściwościom, które, bardziej nawet aniżeli prawo czy obyczaj, przeszkadzają kobietom w ogólnym wypełnianiu zadań, które przejęli mężczyźni.”

A 22 lata później Jules Michelet kontynuował tę szczególną apologię:

“Jednej rzeczy (sąsiedzi) nie wiedzieli: że w niej dominowało życie ducha, wchłonęło jej niższą formę życia i utrzymywało w ryzach jego wulgarne ułomności. Cieleśnie i duchowo została obdarzona niebiańską łaską pozostania dzieckiem. Wyrosła, by być krzepka i ładna; lecz fizyczne przekleństwo kobiet nigdy jej nie dotknęło. To było jej oszczędzone na rzecz korzyści religijnej myśli i inspiracji. Zrodzona w cieniu kościoła, kołysana kantykiem dzwonów, karmiona legendami, stała się sama legendą, krótką a czystą, od narodzin aż po śmierć.” (Jules Michelet. “Joan of Arc”. Translated, with an introduction by Albert Guérard. Ann Arbor Paperbacks, 2000. Str. 9)

Odnosząc się do faktu parokrotnego fizycznego badania dziewictwa Joanny i do wagi, jaką mu niegdyś nadawano – uwagi bazowanej na poglądach takich jak te cytowane powyżej, Marina Warner konkluduje w swej książce (“Joan of Arc. The Image of Female Heroism”, Weidenfeld & Nicholson, London 1981, str. 20):

“Wynik takich testów dziewictwa zależy bardziej od oczekiwań duchownych aniżeli od stanu osób im poddawanych”.

Warner porównuje fizyczne testy dziewictwa z innymi testami, jak próba ognia czy próba wody dla stwierdzenia, czy dana osoba była czarownicą lub przestępcą. Zapewne, jak ocenilibyśmy sami, jej porownania są przedobrzone i przesadzone, zważywszy, że takie „próby” nie były w stanie potwierdzić niczego kryminalnego, podczas gdy fizyczna egzaminacja dziewictwa była, przynajmniej czasami, pomocna w ustaleniu stanu faktycznego. Jednak faktem pozostaje, że taka prosta egzaminacja mogła okazać się myląca. W końcu bowiem nie jest to taką prostą sprawą nawet obecnie, a cóż dopiero w XV wieku, gdy fizjologia organów płciowych nie była dobrze znana. A nawet i dziewica mogła mieć przerwaną błonę dziewiczą – np. kobieta regularnie jeżdżąca konno, zwłaszcza jeżeli nosiła ciężką zbroję i brała udział w kampaniach wojennych…
Jeśli nie stwierdzono penetracji błony, wtedy osoba uznawana była za dziewicę, a dziewictwo mogło być uznawane za wolę bożą…

Ideał dziewictwa kwitł w czasach kultu Najświętszej Marii Panny. To Dziewica zmiażdżyła czaszkę Węża. To Dziewica, między innymi poprzez swą czystość, mogła zapewnić miłosierdzie Boga dla ludzi. Stąd też, już od zarania ery chrześcijańskiej, czyste ciało kobiety uważane było za jedną z najświętszych rzeczy w naturze.

Dlatego też bycie dziewicą (po francusku: „Pucelle”) dodatkowo nadawało Joannie aury słuszności jej misji.

Marina Warner uzupełnia swój dyskurs o dziewictwie próbą odnalezienia początków terminu „Pucelle”. Musiała jednak przyznać, że początki te nie są pewne. Możliwe jest, że termin ten wywodzi się od „pulchra” („pulcra”), łacińskiego słowa oznaczającego „piękna”, co mogło z czasem ulec zmianie na „pulcella”, które to słowo czasem bywyło używane w odniesieniu do młodych dziewcząt. Tymczasem łaciński termin oznaczający młodą dziewczynę to „puella”. Jednak znaczenie “pucelle” jako terminu oznaczającego czystość seksualną zostało wzmocnione w Wiekach Średnich, gdy, w XIII wieku, nowy termin został wprowadzony, mianowicie “despulceler”, czyli “pozbawić dziewictwa”.

Rola proroctwa w narracji średniowiecznej

W czasach średniowiecznych wiara w najróżniejsze proroctwa była bardzo rozpowszechniona. Wiara ta była tak mocna, że gdy gdziekolwiek pojawiła się jakaś wybitna osobowość, to zawsze znalazł się ktoś, kto usiłował dowiedzieć się, czy aby istniało jakieś szczególne proroctwo o tej osobie – co oznacza oczywiście: czy było jakiekolwiek proroctwo, które możnaby dopasować do tej osoby.

W Średniowieczu wierzono, że Bóg osobiście interweniował w sprawy ludzi i zmieniał historię. Motyw boskiej interwencji był obecny wszędzie w Starym i Nowym Testamencie. Byli prorocy i ludzie święci, do których Bóg przemawiał wprost, dając im konkretne zadania. I to nie tylko zadania duchowego rodzaju. Również politycznego i wojskowego. W Nowym Testamencie nie odnotowano żadnych zadań politycznych czy wojskowych, ale ostatecznie kościół chrześcijański włączył również Stary Testament do Biblii chrześcijańskiej, stąd też idea ta nie była obca ludziom Średniowiecza.

Podczas procesu rehabilitacyjnego Joanny w 1456 roku powoływano się na szereg proroctw jako na potwierdzenie boskiego charakteru misji Joanny d’Arc. I zostały one specjalnie przemodelowane, by pasowały do Joanny. Tymi, którzy rzekomo przepowiadali wyczyny Joanny, byli:

Merlin
Sybilla (Sybil)
Beda
Marie d’Avignon
Engelida

W 1456 roku podczas procesu rehabilitacyjnego doktor prawa nazwiskiem Jean Barbin zeznał, że podczas egzaminowania Joanny w Poitiers inny mistrz odwołał się do konkretnej przepowiedni uczynionej rzekomo przez kobietę zwaną “la gasque d’Avignon”:

“W toku tych deliberacji Maitre Jean Erault oświadczył, że słyszał z ust Marie d’Avignon, która poprzednio udała się do Króla, że powiedziała mu, że królestwo  Francji miało wiele ucierpieć i znieść wiele klęsk: mówiąc ponadto, że miała ona wiele wizji dotyczących spustoszenia królestwa Francji, a wśród nich, że widziała dużo pancerza jej prezentowanego; i że była tym przerażona, bojąc się wielce, że będzie zmuszona go przyjąć; lecz zostało jej wyjaśnione, że nie musi obawiać się niczego, gdyż pancerz ten nie dla niej był, lecz że dziewica, która nadejść ma potem, nosić go będzie i uwolni królestwo Francji od wroga. I uwierzył on mocno, że to Joanna była ową dziewicą, o której mówiła Marie d’Avignon.”

Jest jednak pewien problem z powyższą historią: proroctwa i wizje Marie d’Avignon zostały opublikowane w 12 tomach i powyższa historia nie jest zawarta w żadnym z nich. Merlin to oczywiście postać mityczna, nie ma żadnej konkretnej ewidencji, że w ogóle kiedykolwiek istniał.

Jeżeli chodzi o Bedę, mnicha angielskiego, który żył na przełomie VII i VIII wieku (znany także jako “św. Beda” lub “Czcigodny Beda”), jego “proroctwo” nie figuruje w jego oryginalnych dziełach. Zostało ono napisane w Paryżu już po pojawieniu się Joanny na politycznej i militarnej scenie wojny we Francji, a mianowicie w roku 1429!

Engelida, “córka Króla Węgier” miała wypowiedzieć inne znowu proroctwo o Joannie d’Arc, lecz zostało ono de facto sfabrykowane gdzieś między 17 lipca 1429 (koronacja Karola VII w Reims) a 8 września 1429 (niepowodzenie Joanny w próbie zbrojnego zajęcia Paryża).

Christina de Pizan (Pisan)

W latach 1429/1430 Christina de Pizan napisała swój sławny poemat o Joannie d’Arc, zwany obecnie “Ditié de Jeanne d’Arc”. W nim porównała ona Joannę do innych świętych kobiet, łącznie z tymi z Biblii, wynosząc ją ponad nie wszystkie:

Estera, Judyta i Deborah,
Kobiety to wielkiej były chwały.
Przez nie uwolnił Bóg swój lud
I przez nie niejeden sprawił cud
O wielu też innych żeśmy słyszały
Co wielkie były i w klęsce porach
Od Boga pomoc otrzymywały,
lecz z tą Dziewicą się nie równały    (strofa 28)

W oryginalnym francuskim :

Hester, Judith et Delbora,
Qui furent dames de grant pris,
Par lesqueles Dieu restora
Son pueple, qui fort estoit pris,
Et d’autres plusers ay apris
Qui furent preuses, n’y ot celle,
Mains miracles en a pourpris.
Plus a fait par ceste Pucelle.

A dalej twierdziła, że nadejście Joanny zostało przepowiedziane przez Merlina, Bedę i Sybillę:

"...skończy się wreszcie Francji bieda za jej przewodem, duchem i z nią..."

I Merlin, i Sybilla i Beda
Przed 500 laty przewidzieli ją;
że skończy się wreszcie Francji bieda,
za jej przewodem, duchem i z nią,
że w wojnie Francji sztandar stworzy
proroctwem swym zapowiadali;
że klęskom wszelkim kres położy
na długo przed nią to spisali.          (strofa 31)

W oryginalnym francuskim :

Car Merlin et Sebile et Bede,
Plus de Vc ans a la virent
En esperit, et pour remede
En France en leurs escripz la mirent,
Et leur[s] prophecies en firent,
Disans qu’el pourteroit baniere
Es guerres françoises, et dirent
De son fait toute la maniere.

Sybilla, której imię pochodzi od greckiego σίβυλλα (sibylla), oznaczającego “prorokinię”, była prorokinią i wizjonerką, najpierw opisaną przez Heraklita w V wieku p.n.e. Było znanych wiele Sybilli w mitologii greckiej.

A zatem, jak widzieliśmy, nie było w ogóle żadnych proroctw o Joannie d’Arc. Wszystkie odniesienia do takich proroctw zostały jedynie wymyślone z chwilą nagłego wkroczenia Joanny na scenę polityczną. Jedyną rzeczą, jaką można było uczynić, to przeredagowanie niektórych wcześniejszych “proroctw”, by je do niej dopasować.

W niektórych współczesnych źródłach, szczególnie w internecie, nazwisko Joanny czasem figuruje jako “Jeanne Sybille d’Arc”. Czy to jej rzeczywiste nazwisko? Raczej mało prawdopodobne, odkąd ona sama nigdy siebie tak nie nazywała. Może to być po prostu późniejsza inwencja w celu przypomnienia wszystkim, że albo była „przepowiedziana” przez wizjonerów albo też, że sama była „wizjonerką”. Może to jednak też być łączone z faktem, że jedna z jej matek chrzestnych miała imię “Sibille” – takie imię wymieniła Joanna 21 lutego 1431 (1430 wg starego kalendarza) podczas jej pierwszego publicznego przesłuchania w procesie skazującym:

„Zapytana kim byli jej rodzice chrzestni, odpowiedziała, że jedna jej matka chrzestna zwana była Agnes, inna Jeanne, jeszcze inna Sibille…”

(“Interrogée qui furent ses parrains et marraines, dit qu’une de ses marraines était nommée Agnès, une autre Jeanne, une autre Sibille…”.
po łacinie:
Interrogata qui fuerunt ejus patrini et matrinæ : dicit quod una matrinarum vocabatur Agnes, altera Johanna, altera Sibilla…”)

Podczas procesu rehabilitacyjnego zeznanie jednego ze świadków, nazwiskiem Durand Laxart, odnotowuje, że :

“powiedziała świadkowi, że zamierzała udać się do Francji, do Delfina, by go dać koronować, deklarując: ‘czyż nie zostało wcześniej przepowiedziane, że Francja ma zostać zgubiona przez kobietę, a odbudowana przez dziewicę?’”

Podobna historia opowiedziana została przez innego świadka, Catherine Le Royer, która najwidoczniej zapytana została przez Joannę:

Czyż nie znasz przepowiedni mówiącej, że Francja, zgubiona przez kobietę, ma być zbawiona przez dziewicę z bagien Lotaryngii?”

 

To zaiste zaskakujące, że sama Joanna nie próbowała odwoływać się do żadnych przepowiedni w 1431 roku podczas inkwizycyjnego procesu w Rouen, by szukać w nich oparcia. Zapis jej przesłuchania 24 marca mówi:

“Powiedziała ona, że był las zwany Dąbrową (Bois Chenu), który widoczny był sprzed drzwi domu jej ojca;jest odległa nie dalej niż połowa lieue (1,624km). Nie wie i nigdy nie słyszała, czy czarodziejki tam się ukazywały; ale słyszała od swego brata, że mawiano w okolicy, że Joanna otrzymała swą misję przy Drzewie Czarodziejek. Tak nie było i powiedziała mu to. A gdy przybyła przed oblicze Króla, kilku ludzi pytało ją, czy w jej okolicy był las zwany Bois Chenu, gdyż były proroctwa mówiące, że z okolic tego lasu przybędzie dziewica, która czynić będzie cudowne rzeczy; Lecz Joanna powiedziała, że nie pokładała w tym wiary.”

Rola wyobraźni i praktyki religijnej w jej historii

Według oficjalnej historii Joanny d’Arc, była ona pasterką. Ona sama nigdy tego nie potwierdziła, a podczas procesu skazującego nawet wyraziła się w sposób, który mógłby być uważany za negację tej wersji. Tym niemniej to był sposób, w jaki nieraz o niej mówiono. Również jej następca, ów nieszczęsny Guillaume (Wilhelm), zwany był „Pasterzem Wilhelmem”. W Starym Testamencie późniejszy Król Dawid był również pasterzem. Sam Chrystus był (i dalej jest) zwany często „Dobrym Pasterzem”. Pasterze często przedstawiani są jako osoby, które albo wypełniają pewne zadania albo też są co najmniej obecni jako pierwsi i ważni świadkowie – czyż nie pamiętamy pasterzy będących świadkami Chwały nowonarodzonego Chrystusa?

Podobieństwa “wizerunku” osoby i bardzo dobrze znanego świętego z pewnością również nie pozostawały bez znaczenia. Tak więc Joanna miała przywrócić małe nowonarodzone dziecko z powrotem do życia – choćby tylko na krótką chwilę, w sam raz, by można je było ochrzcić. Colette de Corbie – przypuszczalne franciszkańskie „alter ego” Joanny i jej mentorka – miała uleczyć trędowatego, czy też wyleczyć pewną kobietę mającą wrzody na twarzy, poprzez nabranie wody do ust i wydmuchnięcie tej wody (dosłownie wyplucie) na twarz chorej kobiety…
Interesujące jest także, że zarówno w przypadku Joanny i Colette mówi się, że nie menstruowały, co miało być specjalnym rodzajem łaski, nieznanej u innych osób…

Gdy wskazujemy na cud jako na ważny element wizerunku danej osoby, to musimy zapytać skąd brała się potrzeba cudu jako „dowodu”. Brała się ona wprost ze średniowiecznej moralności i z nastawienia do rzeczywistości. Rzeczywistość formowana była przez Boga. Dlatego też Bóg przekazywał ludziom swoją wolę i zamysły między innymi poprzez cuda. Cud zatem stanowił sam w sobie dowód zamiarów Boga. Dlatego też gdy papiestwo zdecydowało, w XIII wieku, przyznać sobie wyłączne prawo do kanonizowania świętych, wymagało ono cudu jako dowodu potwierdzającego słuszność każdej kanonizacji.

Cuda nie stanowiły wyłącznego atrybutu ludzi już kanonizowanych, lecz mogły przytrafiać się innym również, głównie bohaterom. Jednakże to autorytet kościoła decydował, czy cud był autentyczny, czy nie. Stąd też mowa była o dowodzie poprzez cud i dowodzie poprzez autorytet.
Jednym z zarzutów przeciw Joannie w Rouen było to, że nie konsultowała ona swych “wizji” oraz “głosów” z jakimkolwiek księdzem lub biskupem. Jesteśmy co prawda świadomi, że zarzut ten był względnie słaby, biorąc pod uwagę egzaminowanie Joanny przez duchownych i teologów w Poitiers i to przez niemal trzy tygodnie

Religia w tamtym czasie była w dużej mierze “religią nawyków”. Jak podsumował to Isnard Wilhelm Frank, zapewne zbyt ostro:

“W swoim prymitywnym i archaicznym zmyśle religijnym, ludzie z trudem radzili sobie z realiami związku między osobami ludzkimi a Bogiem, bazowanego na łasce, która była trudna do intelektualnego pojęcia. Woleli oni bardziej namacalne formy mediacji, do których dołączona byłaby łaska: innymi słowy, święte rzeczy, które nie byłyby opanowane przez demony. Demony były wypędzane z czegoś, co przekazywało świętość, poprzez kult egzorcyzmu, a moc niebiańskich dobrodziejstw udzielana była w błogosławieństwach.” (“A History of the Medieval Church”, London 1995, s. 15-16. Pierwsze wydania jako: “Kirchengeschichte des Mittelalters“, Patmos Verlag, Düsseldorf 1984 & 1990)

To byłoby także powodem, dla którego ludzie preferowali “religię nawyków” bazowaną na rytuałach, jak “rytualne oczyszczenie z grzechów” jako na czymś namacalnym i “konkretnym”, co jest także rozpowszechnione obecnie.

Joanna początkowo próbowała zaprowadzić dobre nawyki tak, jak je znała. Na przykład stosowała obrazy popularnej pobożności podczas swej kampanii. Było wśród nich między innymi kropienie jej sztandaru i chorągiewek wodą święconą, by je mieć pobłogosławione dla dobrej sprawy. Było to coś, co pośrednio potwierdziła podczas procesu i przyjrzymy się temu w następnym podrozdziale.

Wracając zaś do kropienia wodą: Dnia 3 marca 1431(30) zadano jej następujące pytanie:

“Joanna została następnie zapytana co robiła w okopach La Charité: odparła, że przeprowadziła atak i powiedziała, że ani nie polewała wodą święconą ani też nie kazała polewać przez pokrapianie”.

Jest ewidentne, że nie była tu ona pytana o żadną wodę święconą ani o kropienie… Albo zatem pokrapianie istotnie miało miejsce albo też jej reakcja była sarkastyczna, gdyż pytano ją o wodę święconą tego dnia… A tego dnia przesłuchanie było szczególnie długie…

Udzielała się jako matka chrzestna. I zapytano ją o to:

“…odpowiedziała, że raz w Troyes, ale nie pamięta czy w Reims, ani w Château-Thierry; czyniła to dwukrotnie w Saint-Denis-en-France. I chętnia nadawała synom imię Charles, na cześć króla, a dziewczętom nadawała imię Jeanne, kiedy indziej znowu dawała takie imiona, jakich życzyły sobie matki.”

Widzimy ją, zwłaszcza początkowo, robiącą szeroki użytek z praktyk religijnych. “Chronique de La Pucelle” mówi nam w rozdziale 44, że w Blois, podczas rekrutowania armii dla Orleanu, dała rozkaz, by każdy dołączający do armii miał obowiązkowo przystąpić do  spowiedzi. Potem, już w Orleanie, jak dalej podaje “Chronique” (rozdział 46), po każdym zwycięstwie uroczystości miały miejsce w kościołach miasta:

“Potem Dziewica, możni panowie i ich ludzie wrócili do Orleanu i natychmiast czyniono dzięki i oddawano chwałę Bogu we wszystkich kościołach poprzez hymny i modły przy dźwiękach dzwonów. Anglicy mogli je dobrze słyszeć, będąc do tego czasu zredukowani w sile i odwadze.”

Później, gdy blokada została przerwana i Anglicy uformowali się w uporządkowany szyk, jak gdyby gotowali się do ostatecznej walki, podobne obrzędy były odprawiane (rozdział 49 “Chronique”):

“Gdy Anglicy wciąż byli w zasięgu wzroku, Dziewica sprowadziła na pole księży ubranych w szaty liturgiczne, śpiewali oni hymny z wielką powagą, odpowiedzi i nabożne modły, składając dzięki i głosząc chwałę Bożą. Zarządziła przyniesienie stołu i płyty marmurowej (jako ołtarza), by odprawiono dwie msze. Gdy msze były odprawiane, pytała ‘Teraz patrzcie czy (Anglicy) mają twarze odwrócone od nas czy zwrócone ku nam?’
Powiedzieli jej, że oni odchodzą i odwróceni są plecami. Na co odparła: ‘Pozwólcie im odejść, Pan nie pragnie, byśmy z nimi walczyli teraz, będziecie mieli inny na to czas’.”


Ten rodzaj obchodów stawał się, wraz z upływającym czasem, coraz rzadszy. Joanna się zmieniała. Nawet Jules Michelet zauważył w XIX wieku:

“Wojna i świętość, dwa przeciwstawne pojęcia; wydaje się, że świętość jest całkowitym przeciwieństwem wojny, że oznacza ona dobroczynność i pokój. Ale jak mogło młode i waleczne serce być zaangażowane w wojnę bez ulegania krwawemu odurzeniu walką i zwycięstwem?…  Mówiła na początku, że nigdy nie użyje swego miecza do zabijania. Później mówiła z zadowoleniem o mieczu, który miała pod Compiegne, ‘Znakomity’, powiedziała, ‘zarówno do pchnięć i cięć’. Czyż to nie oznacza zmiany? Święta Dziewica stawała się kapitanem. Książę d’Alencon mówił, że wykazywała nadzwyczajną zdolność w posługiwaniu się nowoczesną bronią, najbardziej morderczą, artylerią. Jako dowódca krnąbrnych żołnierzy, stale zasmucana i urażana ich zakłócaniem porządku, stawała się surowa i skłonna do gniewu, przynajmniej w swoim wysiłku powstrzymywania ich.”

Post religijny

W Wiekach Średnich post był wymagany jedynie podczas wielkich świąt religijnych, lecz w istocie było wiele dlań powodów niemal każdego dnia. Było to częściowo wynikiem faktu, że każdy dzień oficjalnego kalendarza liturgicznego był świętem. Mogło to być wielkie święto, jak Wielkanoc, Boże Narodzenie czy Wniebowzięcie NMP, ale kalendarz roił się od świętych, których życie mogło być podstawą do obchodów.

Caroline Walker –Byman przeanalizowała kwestię ważności pokarmu w praktykach religijnych w swej książce “Holy Feast and Holy Host. The religious significance of food to Medieval women” (USA, 1987). Odnotowuje ona, że post był uważany za użyteczne narzędzie również z powodów innych niż kalendarz liturgiczny:

“Abstynencja postrzegana jest jako użyteczne narzędzie w opanowywaniu żądzy oraz, w jednym przypadku, w nawracaniu i pokonywaniu heretyków” (s. 46). Inne instancje“oceniają post jako siłę sprawczą cudów lub łączą świętość z pomnażaniem żywności”.
Przestudiujemy ten fenomen postu nieco bliżej, jako że jesteśmy świadomi faktu, że umiarkowanie Joanny w kwestii jedzenia stało się powodem podejrzeń, że cierpiała ona na chorobę zwaną Anorexia Nervosa. Odnieśliśmy się już do tego problemu wcześniej. Teraz przyjrzymy mu się ponownie, tym razem tylko i wyłącznie z religijnego punktu widzenia, poprzez odtworzenie jego szerszego tła i kontekstu.

Ascetyzm postny był, szczególnie dla kobiet, również “imitacją Krzyża”. Jak się okazuje, kobiety były, bardziej niż mężczyźni, skłonne do ascetyzmu, w tym także ascetyzmu postnego, z powodów religijnych. Caroline Walker-Byman cytuje szereg innych badaczy, których prace pokazują tę tendencję (5). Święta Colette de Corbie, którą już wcześniej wspomnieliśmy i która mogła spotkać się z Joanną, miała być zdolna do obchodzenia się przez długi czas bez snu i pokarmu. Ktoś nawet twierdził, że “wyszła ponad Ojców” (Kościoła), jako że mogła żyć przez 40 dni i nocy bez jedzenia i picia czegokolwiek. Ta opowieść wydaje się oczywiście wielce przesadzona, gdyż sama Colette nigdy niczego podobnego nie napisała, co najwyżej podkreślała znaczenie poszczenia. Niektóre historie o św. Colette mówią nam, że w swoich transach mistycznych widziała siebie jako “stającą się” pokarmem. Miała siebie widzieć jako umęczone mięso ciała Chrystusa ofiarowane za grzechy innych.

Czy Joanna usiłowała, jako mistyczka, “żywić” innych duchowo, by dodać im sił?
Miała raczej umiarkowany apetyt, pościła w piątki, spożywając podobno tylko kilka kawałków chleba maczanych w winie zmieszanym z wodą. Nosi to w sobie bliskie podobieństwo do Ostatniej Wieczerzy i liturgii chrześcijańskiej. Bądźmy jednak szczerzy: sformułowanie “tylko kilka kawałków chleba…” nie mówi nam wiele. Co to znaczy: “tylko”? Że “tylko” tak mało, czy “tylko” chleb, wino i woda i nic więcej?  Ile to jest „kilka”? Dwa czy dziewięć? Jak wielki jest “kawałek”? Jak okruch czy cała pajda? Co nam to mówi o jego rozmiarach lub wadze? A poza tym: co się potem działo z winem i wodą, w których ten chleb był maczany? Czy pozbywano się ich lub konsumowano je również? Szczególnie w przypadku jednego posiłku we wskazanym dniu święta, który upamiętnia śmierć Chrystusa i który przez swoją kompozycję (chleb-wino-woda) przypomina Eucharystię – czy wina i wody z takiego posiłku by się pozbyto? Raczej ich konsumpcja wydawałaby się daleko bardziej prawdopodobną odpowiedzią na to pytanie.
Jest również zatem rzeczą prawdopodobną, że odniesienia do nawyków postnych Joanny mogły koncentrować się na tych trzech elementach (chleb-wino-woda) bardziej niż na ilości pokarmu, jaką oferowały.

Odnajdujemy pewną wskazówkę odnośnie sposobu, w jaki Joanna pościła, w świadectwie Jeanna de Dunois, owego “Batard d’Orleans”, w zapisie procesu rehabilitacyjnego. Dunois, opisując to, co zdarzyło się w dniu, w którym orleańskie Tourelles zostały zdobyte przez Francuzów, oświadczył:

Jeanne została zabrana do domu, by otrzymać opiekę, jakiej wymagała jej rana. Gdy medyk ją opatrzył, zaczęła jeść, zadowalając się czterema lub pięcioma pajdami chleba maczanego w winie z dużą ilością wody, bez jedzenia lub picia czegokolwiek innego tego dnia.”

“…et Jeanne fut conduite à son logement pour que sa blessure reçût des soins. Une fois les soins donnés par un chirurgien, elle se restaura en prenant quatre ou cinq rôties dans du vin, coupé de beaucoup d’eau, et elle ne prit aucune autre nourriture ou boisson de tout le jour. ».

“ Fuitque ipsa Iohanna ducta ad hospicium suum, ut prepararetur vulnus eius. Qua preparacione facta per cirurgicum, ipsa cepit refectionem suam, sumendo quatuor vel quinque vipas in vino mixto multa aqua, nec alium cibum aut potum sumpsit pro toto die”.

7 maja w roku 1429 przypadł w sobotę. Nie był to zatem piątek, zwyczajowy dzień postu, więc Joanna istotnie nie jadła zbyt wiele, jeśli wierzyć zeznaniom Batarda d’Orleans. Musimy jednak pamiętać, że tego dnia Tourelles zostały zdobyte, a bitwa szalała przez cały dzień, od 7 rano do 8 wieczorem.  Wiemy też, że tego dnia Joanna nie zamierzała pościć. Do domu skarbnika Orleanu, Jacquesa Boucher, gospodarza Joanny, ktoś przyniósł rano rybę, alozę czy troć. Gospodarz zaproponował: “Jeanne, zjedzmy rybę, zanim wyjedziesz”. Ona odpowiedziała: “En nom Dieu (“w Imię Boga”), nie będziemy jeść przed kolacją, gdy już przekroczymy most i  przywiedziemy Godona, który też dostanie swoją porcję” („Godon” to slangowe określenie stosowane wobec Anglików, najprawdopodobniej od ich częstego przekleństwa „God damn!”). Miała zatem być uczta, ale dopiero po walce. W trakcie walki jednak stało się coś, co odebrało jej apetyt: około południa Joanna została poważnie ranna strzałą z łuku lub kuszy powyżej lewej piersi.

Wciąż jednak pięć kromek chleba na kolację nie było mało jak na kogoś rannego w walce.

Musimy wziąć pod uwagę wszystkie te okoliczności, gdyż termin “post” nie posiadał jednej tylko interpretacji. Trzeba pamiętać, że początkowo poszczenie miało kończyć się o czasie Nieszporów. Potem (do XIII wieku) kończyło się ono o „dziewiątej godzinie dnia”, czyli o 3 po południu, do XIV wieku kończyło się w południe, a niewielki posiłek wieczorem był dozwolony. Post był też rozumiany po prostu jako powstrzymanie się od spożywania mięsa, chociaż pokarm mógł zawierać mleko lub jajka. „Ryba” w tym samym czasie obejmowała również mięso wielorybów czy delfinów, a nawet ogon bobra lub gęś. I jak z jednej strony duchowni byli liderami w poszczeniu, niektórzy z nich z drugiej strony uważali dzień święta za “dzień ucztowania”. Biorąc pod uwagę różnorodność pokarmów alternatywnych, jak notuje Caroline Walker-Byman:

“Jedzenie w niektórych klasztorach benedyktyńskich było wyjątkowo wystawne. Podczas gdy przeciętny arystokrata XII-wieczny lub XIII-wieczny spożywał posiłek z czterech do pięciu dań, niektórzy czarni mnisi cieszyli się nieraz trzynastoma do szesnastu dań w dni wielkich świąt.”

Później, podczas uwięzienia, Joanna z całą pewnością przestrzegała postu podczas Wielkiego Postu. 27 lutego 1430(31) zapytano ją o to:

“Zapytana, czy będzie pościć każdego dnia Wielkiego Postu, odpowiedziała:

– Czy to jest sprawą waszego procesu?  (- Cella est il de vostre procez?)

A gdy powiedzieliśmy jej, że tak istotnie jest, odpowiedziała:

– Tak, istotnie. Ja zawsze pościłam w Wielki Post. (- Ouy, vrayement, j’ai tousiours jeuné.)”

Potwierdza to jej oświadczenie uczynione 3 dni wcześniej:

“Potem, na nasze polecenie, była przesłuchiwana przez wybitnego doktora, mistrza Jeana Beaupère,  wyżej wspomnianego, który najpierw zapytał ją ile czasu upłynęło odkąd ostani raz jadła i piła. Odpowiedziała: ‘Od wczoraj po południu’ (
Depuis hier, apprez mydy’)“.

Uzasadnienie teologiczne, herezja i “poprawność teologiczna” (PT)

Musimy pamiętać o tym, że inkwizytorzy tamtej epoki nie przychodzili na swoje procesy z pustymi rękami. Już od czasu tak zwanej “herezji” katarskiej w XIII wieku co bardziej doświadczeni inkwizytorzy pisali książki, wręcz podręczniki dla przyszłych inkwizytorów. Czerpiąc z własnego bogatego doświadczenia, jak również z wcześniejszych przypadków znanych im z podobnej literatury, autorzy tych podręczników ostrzegali inkwizytorów przed wizjamii i wizjonerami.

Gdy Jeanne była pytana o character jej wizji, odpowiadała, że nie sądziła, że mogłaby je otrzymywać będąc w stanie grzechu. Stąd oskarżenie o herezję. Uniwersytet Paryski, jak wyjaśnimy, wypowiedział się zdecydowanie przeciw niej. Teologowie uniwersytetu podkreślili między innymi, że:

“Ta kobieta grzeszy, gdy mówi, że jest pewna, że przyjęta zostanie w Raju, jak gdyby już była uczestniczką tej błogosławionej chwały, biorąc pod uwagę to, że w tej ziemskiej pielgrzymce żaden pielgrzym nie wie, czy jest wart chwały czy kary, co znane jest tylko Suwerennemu Sędziemu.”

Jeanne była podejrzana o rodzaj wolnomyślicielstwa, podobnego do tego, jakie istniało w poprzednim wieku we Flandrii i Niemczech.  Zatrzymamy się przy tym aspekcie dłużej w naszym rozdziale o podobieństwie między Joanną i innymi znanymi osobowościami religijnymi jej ery.  Wolnomyślicielstwo było często utożsamiane z ruchem Wolnego Ducha, którego głównym przestępstwem było przekonanie o wrodzonej czystości i bezgrzeszności. Oto dlaczego sędziowie w Rouen próbowali wmanewrować ją w przyznanie się do bezgrzeszności.

Odpowiedzi, jakich Joanna często udzielała, potwierdza, że nie była ona osobą, któraby bezwarunkowo podporządkowała się autorytetowi kościoła. Sam ten fakt mógł dać powód do skazania jej. Nawet po 25 latach i po tym, jak klimat polityczny we Francji zmienił się całkowicie, gdy Karol VII miał w swych rękach cały kraj, niektórzy z wcześniejszych oskarżycieli i sędziów Joanny nie do końca zmienili swe zdanie w odniesieniu do jej rzekomej herezji. Tak na przykład kanonik z Rouen, Thomas de Courcelles, zeznał w 1456:

“… Nigdy nie uważałem Joanny za heretyczkę, poza tym, że zawzięcie utrzymywała, że nie powinna się podporządkować Kościołowi; a na koniec – jak moje sumienie może być mi świadkem przed Bogiem – wydaje mi się, że moje słowa brzmiały: ‘Jeanne jest teraz tym, czym była przedtem. Jeśli była heretyczką wówczas, to jest nią i teraz’. Jednak nigdy zdecydowanie nie wygłosiłem opinii, że była heretyczką. Niech mi wolno będzie dodać, że w początkowych deliberacjach było wiele dyskusji i trudności pomiędzy konsultowanymi co do tego, czy Joanna winna być uznana za heretyczkę.  Nigdy nie wydałem opinii co do tego, by ją poddać torturom.”

Interesujący jest wysoki stopień, w jakim odwrócił wówczas on swą własną opinię, biorąc pod uwagę, że oryginalny protokół procesu skazującego mówi bardzo wyraźnie, że  de Courcelles wypowiedział się w istocie na rzecz poddania Joanny  torturom…

Czasami Joanna była zmieszana w swych odpowiedziach, jak to pokazuje przykład sprawy jej opinii o tym, kto był wówczas prawdziwym papieżem. Gdy została o to zapytana, usiłowała uniknąć udzielenia odpowiedzi:

“Zapytana co miała do powiedzenia na temat naszego Ojca Świętego, Papieża, i kto jej zdaniem jest prawdziwym papieżem, odpowiedziała pytając, czy jest ich dwóch?”.

Przypomniano jej w związku z tym jej wcześniejszą (1429) wymianę listów z hrabią d’Armagnac, który ją kiedyś zapytał kto spośród trzech papieży tamtego czasu był tym prawdziwym. W swoim późniejszym liście napisanym w odpowiedzi hrabiemu oświadczyła, że nie była w stanie pomóc mu natychmiast z odpowiedzią na to pytanie:

“Tej rzeczy nie mogę ci powiedzieć naprawdę teraz, aż do czasu, gdy będę odpoczywać w Paryżu lub gdzie indziej; bo jestem obecnie zbyt mocno skrępowana sprawami wojny; ale gdy dowiesz się, że jestem w Paryżu, wyślij wiadomość do mnie, a ja cię poinformuję prawdziwie komu winieneś wierzyć, a co będę wiedziała poprzez radę mego Prawego i Suwerennego Pana, Króla całego świata, oraz co winieneś czynić, na miarę moich możliwości.”

Naciskana w tej sprawie przez swych sędziów 1 marca 1431(30), w końcu oświadczyła, że w jej opinii prawdziwym papieżem jest ten rezydujący w Rzymie (“A co do niej, wierzy ona w naszego Ojca Świętego, Papieża w Rzymie”).

Sędziowie jednak nie pozwolił jej uciec od tego tematu. Dalej naciskali, pytając dlaczego w takim razie musiała czekać aż do momentu, gdy udała się gdzie indziej, by dać hrabiemu odpowiedź i dlaczego nie odpowiedziała mu od razu, że prawdziwym papieżem był ten w Rzymie. Jej odpowiedź na to pytanie była co najmniej dość dziwna:

“…odpowiedziała, że odpowiedź, jakiej udzieliła, dotyczyła innych spraw aniżeli owych trzech papieży” (sic!)

Wciąż niezadowoleni, sędziowie naciskali dalej:

“Zapytana czy mówiła, że w sprawie trzech papieży będzie miała poradę, odpowiedziała, że nigdy nie napisała ani nie kazała napisać o sprawie trzech papieży. To potwierdziła pod przysięgą, że nigdy tego nie napisała, ani nie kazała napisać.”

To jej ostatnie oświadczenie sprzeczne jest w pewnym sensie z jej wcześniejszymi słowami z jej listu do hrabiego d’Armagnac. (6)

Trzeba jednak przyznać, na jej korzyść, że niekoniecznie było rzeczą łatwą udzielenie odpowiedzi wprost kto był prawdziwym papieżem wówczas.

Nawet sprawa ubioru Joanny była sprawą decydowaną przez religijną ortodoksję. Już na to zwracaliśmy uwagę wcześniej, że podczas procesu Joanna była pytana o tę kwestię nawet częściej aniżeli o jej wolę podporządkowania się autorytetowi kościoła, w tym i papieża. Stary Testament głosi:

Kobieta nie będzie nosiła ubioru mężczyzny ani mężczyzna ubioru kobiety; gdyż każdy, kto tak postępuje, obrzydły jest dla Pana, Boga swego (Księga Powtórzonego Prawa 22;5)

Oskarżenie o czary było innym jeszcze punktem, który pojawił się na procesie w Rouen. Był to punkt bardzo popularny wśród inkwizytorów tamtych dni, jako że o czary podejrzewano bardzo często. Nawet poza kołami inkwizycji krążyły całe legendy o tych członkach rodzin arystokratycznych, o których wierzono, że byli zamieszani w czary i nekromancję. I tak spośród tych uwikłanych w walkę o tron Francji można wymienić księcia Jana Nieustraszonego z Burgundii, który został zamordowany w 1419 roku. Po tym, jak go zamordowano, jego prawa dłoń została mu obcięta „na wszelki wypadek”, jako że miał opinię zdolnego czarownika. Książę Orleanu, Ludwik I, który został zamordowany 12 lat wcześniej, miał również obciętą dłoń i to z tego samego powodu.

Mandragora według niegdysiejszych wyobrażeń

Co do Joanny d’Arc, została nawet zapytana przez sędziów gdzie trzymała ona swą mandragorę. Mandragora jest rośliną, która była uważana zarówno za afrodyzjak i demoniak. W Starym Testamencie jest ona wspomniana w księdze Genezy oraz w Pieśni nad Pieśniami. Hebrajski termin “dudaim” oznaczający “roślinę miłości” został przetłumaczony na “mandragora” zarówno w greckiej wersji Starego Testamentu (t.zw. “Septuaginta”) jak i w łacińskim tłumaczeniu znanym jako “Wulgata”. Gdy odkopany został korzeń rośliny, wierzono, że był on w stanie krzyczeć tak,  że osoba słysząca ten krzyk albo umrze, albo też dostanie pomieszania zmysłów. Przypuszcza się, że pochodzenie łacińskiej nazwy “Mandragora” leży w kombinacji słów „man-dragon” („mas”, „humanus”, „draco”) czyli „człowiek-smok”. Korzeń rośliny był używany w pewnych rytuałach magicznych i jeśli zostanie skonsumowany, ma pewne halucynogenne właściwości. Dlatego też był on kojarzony z czarami. Stąd też i pytanie, jakie zadano Joannie na procesie.

W sprawach religijnych było rzeczą bardzo łatwą postrzeganie jednego i tego samego wyrazu wiary jako “cnotliwego” lub “grzesznego”, jako “pobożnego” czy “bluźnierczego” lub “bałwochwalczego” zależnie od woli i życzenia inkwizytora. Wszystkie takie wyrazy mogły zostać zinterpretowane na dwa skrajne sposoby, albo na korzyść lub niekorzyść oskarżonego. Nic dziwnego zatem, że Joanna, bądąc tego świadoma, mogła usiłować negować wiele rzeczy, które mogła uczynić – zawsze musimy mieć to na uwadze.

Przyjrzyjmy się jednemu przykładowi z jej procesu, temu odnoszącemu się do pokrapiania wodą święconą jej chorągiewek. 3 marca 1431(30) zapytana została czy były one pokropione zanim zostały po raz pierwszy zabrane do walki:

“…odpowiedziała: ‘Nie wiem, a jeśli tak zrobiono, to nie na mój rozkaz”

Zapytano ją zatem, czy widziała je spryskane wodą święconą. Jej odpowiedź zasługuje na uwagę:

“To nie jest w waszej sprawie. A jeśli je widziałam pokropione, to jestem poinstruowana nie odpowiadać na ten temat”.

Sądzimy, że “instrukcja” pochodziła od jej “głosów”. I w naszym rozumieniu ona w ten sposób potwierdziła, że pokropienie istotnie nastąpiło.

Inny przykład dyskutowany był tego samego dnia:

“Zapytana, czy dobre kobiety z miasta dotykały swymi pierścieniami tego  pierścienia, który ona nosiła, odpowiedziała:

– Wiele kobiet dotykało moich rąk i pierścienia, ale nie znam ich myśli ani intencji”.

Wcześniej tego samego dnia (jak zobaczymy w następnym rozdziale) powiedziała, że “niewiele mogła poradzić”,  gdy kobiety “całowały jej dłonie”. Jednak wydaje się raczej mało prawdopodobne, że nie miała pojęcia co one myślały i czuły…

Również dawane przez Joannę opisy świętych, którzy ją odwiedzali, miało posmak herezji – przynajmniej dla jej sędziów. Około jednego roku przed jej procesem pewna kobieta zwana Pieronne została skazana na śmierć przez inkwizycję i spalona żywcem w Paryżu (1430).

“Potwierdzała i przysięgała, że Bóg często ukazywał się jej w ludzkiej formie i rozmawiał z nią jak przyjaciel z przyjacielem; że ostatnim razem, gdy go widziała, miał na sobie długą białą szatę oraz czerwoną pod spodem, co jest bluźnierstwem. Nie odwołała swego stwierdzenia, że często widziała Boga ubranego w ten sposób.” (“Kronika Mieszczanina Paryża”)

Tak jak Joanna, twierdziła ona, że “to, co czyniła, było dobre i było wolą Boga”.

Artykuł 11 z końcowych 12 artykułów oskarżenia Joanny w Rouen stwierdzał, że (przykłady dat, kiedy czyniła określone oświadczenia, podane są w nawiasach):

“Ta kobieta powiedziała i wyznała, że Głosom oraz Duchom będącym przedmiotem obecnej uwagi, które nazywa  Michałem, Gabrielem, Katarzyną i Małgorzatą, czyniła wyrazy uwielbienia (12 marca 1431), odkrywając głowę, zginając kolana, całując ziemię, po której stąpają (12 marca 1431), obiecując im swoje dziewictwo (12 marca), czasami całując i obejmując świętą Katarzynę i świętą Małgorzatę (17 marca); dotykała ich swymi dłońmi, cieleśnie i fizycznie (17 marca 1431)…”

Joanna opowiedziała sędziom iście kłopotliwą historię o swoim rzekomym “znaku”, jaki dała swemu królowi jako potwierdzenie jej niebiańskiej misji. Była to długa historia o aniele, który akompaniowany przez inne anioły, ukazał się jej i jej królowi. W przypisie (7) podajemy pełną relację o tym z protokołów procesu pod datą 15 marca 1431 (1430). Jej sędziowie nie uwierzyli w tę historię i my także nie wierzymy. Pokazuje ona jednak, że Joanna ważyła się na takie inwencje podczas bardzo groźnego procesu, by bronić swej pozycji.

W artykule 63 wstępnych artykułów oskarżenia sędziowie skonkludowali: “Joanna nie obawia się kłamać w sądzie, ani łamać własnej przysięgi, gdy  w kwestii swych rewelacji potwierdziła szereg sprzecznych rzeczy, i które implikują sprzeczność między sobą…”

Podsumowując, posłużymy się innym jeszcze spośród wstępnych artykułów oskarżenia, artykułem 60, który bardzo dobrze to wszystko podsumowuje:

“W pogardzie dla praw i sankcji Kościoła, Joanna kilkakrotnie odmówiła mówienia prawdy przed tym trybunałem: w  ten sposób rzuciła podejrzenie na wszystko, co powiedziała lub uczyniła w kwestiach wiary i objawienia, ponieważ waży się ona nie ujawniać ich sędziom eklezjalnym; obawia się ona sprawiedliwej kary, na którą zasłużyła i której wydaje się być świadoma, gdy, w tym odniesieniu, użyła w sądzie tego porzekadła, że “za mówienie prawdy niejednego powieszono”. Również często mówiła: “Nie będziecie znać wszystkiego”, czy to znowu, “raczej dam sobie głowę odrąbać niż powiem wam wszystko”.”

Musimy przyznać, że oczywiście poza określeniem o “sprawiedliwej karze”, eklezjaści z Rouen ujęli to wszystko trafnie i zwięźle.

Jedną z metod stosowanych przez inkwizycję, było posługiwanie się torturami. 9 maja 1431 Joannie otwarcie grożono tym “narzędziem”. Musimy przyznać, że żywimy głęboką admirację dla sposobu, w jaki odpowiedziała na tę groźbę. Oto relacja z protokołów procesu:

"...Et apprez vous disoye, je diroye que le me auriez faict dire par force."

“Jeanne została upomniana i zażądano od niej szczerego odpowiadania o licznych i różnorodnych kwestiach będących częścią jej procesu i co do których odmówiła odpowiedzi do tej pory lub odpowiedziała niezgodnie z prawdą, chociaż ustaliliśmy je poprzez informację jak najbardziej autorytatywną, dowody oraz przez poważne przypuszczenia. Wiele z tych punktów zostało jej odczytanych lub pokazanych i powiedziano jej, że jeśli nie udzieli prawdziwych odpowiedzi, zostanie poddana torturze, której instrumenty zostały jej pokazane w wieży.  I byli również obecni ludzie z naszego Biura, którzy na nasze polecenie byli gotowi zastosować torturę, by przywrócić drogę prawdy i wiedzy i w ten sposób mogli dać jej zbawienie jej duszy oraz ciała, które ona, poprzez swe fałszywe inwencje, wystawiła na poważne niebezpieczeństwa.

Na co Joanna odpowiedziała w ten sposób:

“Doprawdy, jeśli mielibyście rozerwać mnie, kończyna od kończyny, i oddzielić duszę od ciała, to nic wam więcej nie powiem, a jeśli miałabym coś jeszcze powiedzieć, to zawsze bym mówiła, że zmusiliście mnie do mówienia przemocą.”

(we francuskim:Vrayement, se vous me debviez distraire les membres et faire partir l’ame du corps, si ne vous en diray je aultre chose. Et apprez vous disoye, je diroye que le me auriez faict dire par force.)

(po łacinie:Veraciter, si vos deberetis mihi facere distrahi membra, et facere animam recedere a corpore, ego tamen non dicam vobis aliud ; et si aliquid de hoc vobis dicerem, postea semper ego dicerem quod per vim mihi fecissetis dicere.)

Dodała, że na dzień Świętego Krzyża (czwartek, 3 maja 1431) otrzymała pocieszenie od św. Gabriela, którego poznała po głosie. Oświadczyła, że poprosiła swe Głosy o poradę czy ma się podporządkować kościołowi, jako że kler naciska na nią mocno, by się podporządkowała. Jej Głosy rzekomo mówiły jej, by czekała na pomoc Boga. Pytana o historię dotyczącą korony królewskiej danej arcybiskupowi Reims (którą podaliśmy w przypisach), czy odwołałaby się do owego arcybiskupa, odparła:

“Sprowadźcie go tu, a ja będę słuchała jak mówi, a potem wam odpowiem. Tym niemniej nie odważy się powiedzieć niczego sprzecznego z tym, co ja wam o tym powiedziałam.”

(“Faictes le y venir, et que je l’oe parler ; et puis je vous respondray. Il ne me oseroit dire le contraire de ce que je vous en ay dit. ”)

Sędziowie napisali w swej konkluzji :

“Jednakże widząc zatwardziałość jej duszy i jej sposób reagowania, My, Sędziowie, obawiając się, że męki tortury niewielki jej przyniosą pożytek, zdecydowaliśmy się odroczyć ich użycie aż do momentu, gdy otrzymamy bardziej wyczerpującą radę.”

Oto, co oznaczała próba zastraszenia zaprawionego w boju żołnierza. Widząc, że ich groźba nie zadziała, sędziowie zdecydowali się zrezygnować z niej.

Joanna jako wizjonerka i cudotwórczyni?

Autorzy piszący o Joannie d’Arc reprezentują różnorodne opinie na temat “wizji” i “głosów”, które Joanna miała otrzymywać. Jesteśmy nawet w stanie podzielić tych autorów na co najmniej trzy grupy pod tym względem. Tak więc so „wizjoneryści”, „halucynacjoniści” oraz “inwencjoniści”. Czym owe “głosy” i “wizje” były, na zawsze pozostanie tajemnicą jej życia. Marina Warner zaliczałaby się do „wizjonerystów”, tak jak Jules Michelet czy Leon Cristiani. Ewidentnym przykładem “halucynacjonisty” byłby bez wątpienia Edward Lucie-Smith. Zapoznał się on z pracami na temat halucynacji i doszedł do wniosku, że głosy i wizje Joanny „mają tendencję odpowiadającą wzorcowi, który znany jest XX-wiecznym lekarzom i który jest szeroko odnotowany w literaturze medycznej.”  Pierwsze pojawienie się takich halucynacji jest postrzegane przez badanych “jako niewytłumaczalne i jako coś obcego własnemu konceptowi badanego odnośnie tego kim jest”. Lucie-Smith widzi tu podobieństwa  do własnych słów Joanny co do tego jak jej aparycje jawiły się jej. Jednym takim przypadkiem jest, w jego opinii, jej pierwsze „spotkanie” ze św. Michałem:

“Za pierwszym razem, miała wielkie wątpliwości czy to był św. Michał, który do niej przybył i była wtedy  bardzo wystraszona; i widziała go szereg razy zanim się zorientowała, że to był św. Michał.” (8)

Odwołuje się on także do faktu, że takie symptomy są dość częste, wbrew powszechnemu poglądowi (9). Joanna miała powiedzieć swym sędziom, że aparycje przybywały do niej, przy rozmaitych okazjach, w formie „wielkich tłumów i w bardzo małych wymiarach”. Jak odnotowuje Edward Lucie-Smith, “Takie opisy dokładnie odpowiadają współczesnym przypadkom, gdzie badany widzi niezliczone osoby swych wizji bardzo zredukowane w wymiarach, lecz niezwykle błyskotliwe w odcieniu, jak gdyby pomniejszenie doprowadzało do kondensacji barw”.(10)

„Inwencjoniści” z drugiej strony skłaniają się ku poglądowi, że wizje i głosy Joanny były produktem imaginacji obliczonej na propagowanie jej wizerunku w celu osiągnięcia celu politycznego, jaki sobie stawiała. Lista autorów – „inwencjonistów” (prawdopodobnie niewielka początkowo, lecz o tendencji wzrostu) objęłaby Marcela Gaya i Rogera Senziga, Andre Cherpilloda i innych.

Moglibyśmy oczywiście wskazać na jeszcze jedną grupę autorów jako na “derobacjonistów” od francuskiego terminu “dérobade” oznaczającego “uchylanie się” lub „unikanie”. To autorzy, którzy celowo odmawiają zajęcia stanowiska na temat owych „wizji” i „głosów” Joanny d’Arc. Tu lista jest raczej długa i obejmuje nazwiska takie, jak Régine Pernoud, Marie-Véronique Clin, Colette Beaune czy Vita Sackville-West. My skłonni jesteśmy zaliczać siebie do tej grupy, chociaż jesteśmy także gotowi do brania pod uwagę ewidencji pochodzącej od autorów z każdej z innych grup. W końcu bowiem oni wszyscy mogą mieć rację – wszyscy oni – do pewnego stopnia. Spoglądalibyśmy na każdy przypadek indywidualnie. Tak na przykład odrzucamy sugestę Edwarda Lucie-Smitha, że jej uwaga o  “pięćdziesięciu tysiącach ludzi” pod Saint-Pierre-le-Moutier w początkach listopada 1429 podczas jej ataku na tę umocnioną miejscowość, była przypadkiem halucynacji. Dla niego była to“kobieta w stanie amnezji, która straciła kntakt z otaczającą rzeczywistością” (s.189 książki Lucie-Smitha). Dla nas jednakże, jak wskazaliśmy to w części 4, był to typowy przykład chytrości Joanny oraz podstęp w obliczu wroga.

W 1456 roku Batard d’Orleans, czyli Jean hrabia de Dunois, w swym pochwalnym zeznaniu w procesie rehabilitacji przyznał, że jej przewidywania bazowane na wizjach nie zawsze odpowiadały prawdzie:

„Chociaż Joanna czasami mówiła żartem o sprawach wojny i chociaż, aby zachęcić żołnierzy, mogła przepowiadać rzeczy, które się nie spełniły, to mimo wszystko, gdy mówiła o wojnie poważnie i o swych czynach i swej misji, potwierdzała jedynie gorliwie, że została posłana do złamania oblężenia Orleanu i wspomożenia uciemiężonego ludu tego miasta i sąsiednich miejsc, oraz by zaprowadzić Króla do Reims, by został konsekrowany.”

Pokazuje to wyraźnie, że Joanna celowo posługiwała się „przepowiednią” po prostu jako propagandą mającą na celu zachęcenie żołnierzy do walki.

Ogólnie mówiąc, Joanna wykazywała względnie silną nieufność wobec wizji i wizjonerów. Przykładem tego jest jej stosunek do niejakiej Catherine de La Rochelle (La Rochelle jest miastem portowym w zachodniej Francji). Catherine powiedziała Joannie, że regularnie otrzymywała wizyty z instrukcjami. Twierdziła ona, że ukazywała się jej biała dama ubrana w złotą szatę. Żądała rzekomo od niej, by odwiedzała rozmaite miasta francuskie lojalne Karolowi VII w celu zachęcania ludzi do dawania jej złota, srebra i innych precjozów. Jeśliby nie usłuchali, wtedy Catherine miała przejrzeć tajemnice ich życia i zmuszać ich do użycia ich zamożności do wspierania wysiłku wojennego Joanny. Joanna powiedziała jej po prostu, by wróciła do męża i zajęła się dziećmi. Spędziła z Catherine dwie kolejne noce, by zobaczyć ową tajemniczą “białą damę”, lecz dama ta nie ukazała się. Później Catherine de La Rochelle mściła się na Joannie. W 1430 roku mówiła sędziom w Paryżu, że Joanna miała dwóch doradców, którzy odwiedzali ją już po tym, gdy dostała się do niewoli i że Joanna rzekomo powiedziała im, że ucieknie z więzienia przy pomocy diabła.

Jako że Wieki Średnie pełne były “proroctw”, “cudów” i przepowiedni, wielu też spodziewało się ich po Joannie d’Arc. Gdy w marcu 1430 roku małe dziecko uważane z a martwe obudziło się na moment, gdy się nad nim modliła, uznano to za cud. Gdy wystraszony koń został uspokojony, gdy kazała go zaprowadzić do krzyża stojącego przy ścianie kościoła, uznano to za cud. Gdy mówiła, że obawiała się zdrady, a później istotnie wpadła do niewoli, uznano to za rodzaj „wizji”, „przepowiedni” lub „proroctwa” (11). Uznano również za rodzaj „proroctwa”, gdy wyraziła przypuszczenie, że zostanie raniona strzałą – szczególnie, gdy wkrótce istotnie została raniona w ten właśnie sposób.

Czasami była ubawiona, a czasami zirytowana przykładami prostej wiary. Gdy w lipcu 1429 roku spotkała słynnego wędrownego mnicha, Brata Ryszarda, a on, by się upewnić, że nie jest ona wiedźmą, wykonał ręką znak krzyża i zaczął wokół kropić wodą święconą,
powiedziała mu: „Podejdź śmiało, nie odfrunę” (“Aprochez hardyment. Je ne m’envoleray pas”/ “Appropinquetis audacter, ego non evolabo”). Gdy zaś tłum kobiet prosił ją o dotknięcie ich różańców, śmiejąc się powiedziała im: “Same ich dotknijcie, wasze dotknięcie uczyni je tak samo dobrymi, jak moje.”

W roku 1456 Simon Beaucroix zeznał, że “Joanna była bardzo zdenerwowana i wysoce niezadowolona, gdy parę dobrych kobiet podeszło do niej i okazało jej oznaki adoracji. To ją irytowało.”

Ale przynajmniej w tym punkcie Beaucroix wydaje się przeczyć samej Joannie. 3 marca 1430(31) została o to samo zapytana wprost:

“Zapytana czy nie zdawała sobie sprawy z z uczuć tych z jej stronnictwa, gdy całowali jej stopy, dłonie i ubranie, odpowiedziała, że wielu z własnej woli przychodziło się z nią widzieć i całowali jej dłonie i niewiele mogła na to poradzić. Ponieważ biedni ludzie chętnie przychodzili do niej, gdyż nic im złego nie uczyniła lecz pomagała im jak mogła.”

Czy Joanna była tercjarką?

Istnieje względnie mocne przekonanie, że Joanna d’Arc mogła być tercjarką, członkinią Trzeciego (świeckiego) zakonu św. Franciszka. Jest to definitywnie jeden z tych epizodów w życiu Joanny, które musimy zaliczyć do prawdopodobieństw, do rzeczy, które mogły istotnie zaistnieć, ale co do których nie mamy absolutnie żadnego dowodu.

św. Colette de Corbie

Jest wyjątkowo prawdopodobne, że Joanna spotkała się z inną jeszcze kobietą będącą świętą w kanonie katolickim: św. Colette, a konkretnie z Colette de Corbie. W pierwszej połowie listopada 1429 zarówno Joanna jak i Colette przebywały w Moulins. Nie ma ewidencji, że się kiedykolwiek spotkały. A jednak szereg historyków i innych autorów, którzy poświęcili czas na poszukiwanie historycznej Joanny d’Arc, wskazał na taką możliwość.

I tak Vita Sackville-West w swej książce napisanej w roku 1936 stwierdza:

“Wydaje się bardziej niż prawdopodobne, że Joanna musiała zetknąć się z tą wyjątkową kobietą w Moulins w listopadzie 1429 roku i chociaż nie ma ewidencji dowodzącej takiego spotkania, nie ma również żadnej, która by mu przeczyła.  Jest wprost niewiarygodne, by te dwie kobiety, dwie spośród wielkich świętych Francji, były w tej samej miejscowości w tym samym czasie – jak o tym wiemy – i nie doprowadziły do spotkania.” (V. Sackville-West. “Saint Joan of Arc”, New York 2001, s. 247).

Spotkanie tych dwóch świętych w Moulins wydaje się tym bardziej prawdopodobne, że była tam również – i to też w tym samym czasie – inna jeszcze kobieta, którą Joanna i Colette znały bardzo dobrze. Była to Marie de Bourbon, zaprzyjaźniona z Joanną i jednocześnie założycielka konwentu, do którego należała Colette w Moulins.  Według lokalnej tradycji Joanna modliła się w kaplicy klasztoru św. Klary, do którego należała św. Colette.

Colette de Corbie urodziła się 13 stycznia 1381. W 1399 dołączyła do ruchu Beguinek, czyli ruchu, o którym więcej napisaliśmy poniżej. A w 1402 wstąpiła do trzeciego zakonu franciszkańskiego. Do 1423 r. poznała jeszcze inną członkinię Trzeciego Zakonu, a mianowicie wyjątkowo potężną i wpływową osobę na dworze francuskim: Yolande d’Anjou (1384 – 1442). To Yolande (Jolanta), znana jako  “Królowa Czterech Królestw” (Sycylia, Neapol, Jerozolima and Aragonia) była główną siłą napędową Delfina, Karola VII. Jej natychmiastowe i silne poparcie dla Joanny d’Arc jest bardzo dobrze znane. Wielu autorów uważa, że to Yolande uformowała Joannę d’ Arc i przygotowała ją do jej misji. Współfinansowała  ona również wysiłek militarny Joanny. Zajmiemy się tą sprawą przy innej okazji.

A Colette de Corbie mogła spotkać Joannę nie tylko w Moulins, lecz także gdzie indziej. Francuski historyk Jacques Guérillon wydawał się być przekonany o takiej możliwości. W książce “Mais qui est-tu Jeanne d’Arc?” (t.j. “Lecz kim jesteś, Joanno d’Arc?”) napisał:

“Ta sama  Colette de Corbie, niestrudzona podróżniczka, nigdy nie przepasowała zatrzymania się w Domrémy za każdym razem, gdy jej peregrynacje przywiodły ją do tej okolicy, i zatrzymywała się w pustelni  w Bois Chenu (t.j. w Dąbrowie), gdzie zwoływała swoją regionalną grupę trzeciego zakonu franciszkańskiego, którą wprowadziła  w regułę i ducha zakonu. Wśród jej adeptów była  Joanna (…) wprowadzona  w wieku 18 lat w stopniu Grande Dame Discréte.”
(cytowane za: Roger Senzig, Marcel Gay. “L’Affaire Jeanne d’Arc”. Editions Florent Massot, 2007, s. 148).

Jak widać, Guérillon posunął się bardzo daleko w swych założeniach… Rzecz jasna Bois Chenu i Domrémy to „dom” Joanny d’Arc… Istnieje również tradycja, według której Colette ofiarowała Joannie pierścień z wygrawerowanymi słowami “Jesus Maria”.

Jeszcze jeden szczegół jest dla nas interesujący: Domrémy było także domeną francuskiej rodziny arystokratycznej de Bourlémont. Czytaliśmy już o niej wcześniej: było to m.in. wtedy, gdy wspomnieliśmy, że od roku 1420 (lub nawet 1419) rodzina d’Arc mieszkała w małym miejscowym zamku w Domrémy, tak zwanym “Chateau de l’Isle” („un château nommé l’Isle”), który był wydzierżawiony od rodziny de Bourlémont. A tak się akurat składa – jak gdyby wymienionych już zbiegów okoliczności nie było jeszcze dosyć  – że rodzina de Bourlémont była rodziną matki św. Franciszka z Asyżu, założyciela zakonu…

Co więcej, franciszkanie skłaniali się do popierania  Armagnacs, czyli stronnictwa króla Karola VII, w odróżnieniu np od dominikanów, którzy bardziej byli skłonni popierać Burgundczyków… C. Bessonnet-Favre uważała nawet, że “Colette ustanowiła Besancon  obszarem swych operacji patriotycznych i religijnych. Tam była pośród wszystkich nowin, które były interesujące dla niej w sprawie, której była nieustraszonym championem.” Jak zatem widzimy, wszystkie  możliwe okoliczności, cała “atmosfera” istniała dla wprowadzenia młodej Joanny do zakonu. Lecz czy do niego kiedykolwiek doszło? Być może. Istniałaby wszakże pewna przeszkoda, bardzo formalna: według reguły św. Franciszka, członek zakonu nie miał prawa do noszenia broni ani do uczestnictwa w walce zbrojnej… Lecz może jednak reguła mogła zostać „dopasowana” do indywidualnych warunków kandydata?

Innym konkretnym szczegółem, który wydaje się przyciągać uwagę w tym kontekście, jest sposób, w jaki Joanna ubierała się od czasu do czasu. Czytaliśmy już o jej CZARNYM dublecie (rodzaju obcisłego kaftanu) – jak wtedy, gdy modliła się za martwe dziecko, które zbudziło się na chwilę. Znamy więcej szczegółów o kostiumie z czasu, gdy udała się do Karola VII w Chinon. Oto jej opis pochodzący od  greffier de l’hotel de ville de La Rochelle:

“…czarny dublet , nogawice (t.j. obcisłe nogawki od kolan wzwyż) dołączone doń, krótki gruby płaszcz szaro-czarny, okrągłe i czarne włosy, oraz wełniany chaperon na głowie .”

Takie ubiory były generalnie przyjęte przez członków Trzeciego Zakonu z uwagi na ich prostotę. A poza tym:

"...wymaganie noszenia włosów przyciętych dookoła głowy na wysokości skroni..."

“W szczególności, jedną z zewnętrznych oznak, po których świecki członek Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego mógł zostać rozpoznany, było, dla kobiet, wymaganie noszenia włosów przyciętych dookoła głowy na wysokości skroni.”  (Simeon Luce, Jeanne d’Arc a Domremy  & C. Bessonnet-Favre. Jeanne d’Arc, Tertiaire de Saint Francois, s. 81)

Kto zatem wie? C. Bessonnet-Favre, w książce “La vérité sur Jeanne d’Arc: ses ennemis, ses auxiliaries, sa mission, d’après les chroniques du XV siècle” (Paris, 1895) wyraża przekonanie, że Joanna istotnie wstąpiła do trzeciego zakonu św. Franciszka i że to nie kto inny, lecz  Colette de Corbie była tą, która ją tam wprowadziła (s. 87-88). Rok później Bessonnet-Favre opublikowała kolejną książkę, poświęconą wyłącznie tej kwestii: “Jeanne d’Arc, Tertiaire de Saint Francois” (Paris 1896). Strona tytułowa zawiera informację, że książka ta została zaaprobowana przez biskupa diecezji  St Die. Lecz dumnie anonsuje także coś innego: że i sama autorka  była członkinią Trzeciego Zakonu św. Franciszka… (12)

Jako że dopiero teraz zakupiliśmy oryginalny egzemplarz tej interesującej i rzadkiej książki, powrócimy do tej sprawy ponownie.

Zestawienie z innymi mistykami Średniowiecza

Joanna d’Arc była i jest czasami porównywana z innymi ludźmi, których określa się tym samym mianem “mistycy”. Jak zobaczymy, istnieje jedynie parę punktów, w których ona ich przypomina. Istnieje więcej różnic aniżeli podobieństw między nią a nimi.

Joanna wypędzająca ladacznice z obozu wojskowego. Rycina z "Vigiles du roi Charles VII" (1493)

Przede wszystkim, nie prowadziła długich dyskursów o moralności, religii czy zbawieniu – jej werbalna krytyka Księcia Lotaryńskiego z powodu tego, że miał kochankę, należy do rzadkich wyjątków. Innym wyjątkiem było to, że nie tolerowała “rozwiązłych kobiet” w swoim obozie wojskowym. W ten sposób straciła swój pierwszy miecz z Fierbois (patrz niżej), jako że złamała go na plecach jednej z takich “rozwiązłych kobiet”.

Nie mówiła na temat życia po śmierci, nie miała wizji  o “metafizycznej” wadze. Jej “wizje” (jeśli już zdecydujemy się jednak tego słowa użyć) były o wiele bardziej “utylitarne”, mówiły jej one co ma ona robić na polu walki lub w polityce, a potem już tylko to, jak miała się bronić przed swymi sędziami w Rouen. Zazwyczaj też nie czyniła użytku z kwiecistego języka.

To dopiero zaczęto robić znacznie później w poetycko-mitologiczny sposób. Przykładem jest kwestia jej miecza znalezionego w kaplicy św. Katarzyny w Fierbois. W przeciwieństwie do swych późniejszych hagiografów, ona sama opowiedziała tę historię, podczas procesu skazującego, w sposób bardzo praktyczny:

“Posłałam, by poszukano innego miecza w kościele St. Catherine de Fierbois, za ołtarzem. Został tam znaleziony, cały pordzewiały, a na nim było pięć krzyży. I miejscowi księża oskrobali go, i rdza sama odpadła.”

Później stworzono piękną, romantyczną historię o mieczu Karola Młota z roku 732 n.e, gdy w rzeczywistości  był to miecz, który został tam pozostawiony zaledwie jeden rok wcześniej zanim znaleziono go w roku 1429 .

W odróżnieniu od większości mistyków swego czasu, Joanna praktycznie nie miała przyjaciół wśród kleru. Był jeden ksiądz, Jean Pasquerel, który miał zostać jej spowiednikiem i który, jak się często przyjmuje, był tym, który pisał dyktowane przez nią listy, a nawet miał osobiście jeden z nich ułożyć – ten do husytów, który zacytowaliśmy w całości przy jednej z wcześniejszych okazji.  Lecz jak na tak bliską Joannie osobę, jaką miał on być, jest niemal zaskakującym, że ona sama nigdy nie wymieniła jego nazwiska podczas procesu w Rouen, gdy jednocześnie nie ukrywała nazwisk innych swoich towarzyszy.  A co jest jeszcze bardziej zaskakujące, nazwisko Jeana Pasquerela nie pojawia się nigdzie w historii Joanny PRZED procesem rehabilitacyjnym w roku 1456… To dopiero wówczas pojawia się on osobiście i niektórzy z pozostałych świadków również go wymieniają. Może to sugerować, jak chcą tego niektórzy autorzy, że był on jej po prostu przydzielony przez dwór królewski i ona sama nie miała nic do powiedzenia co do jego wyboru.

Wszystko to nie oznacza, że Joanna nie miała nic wspólnego z niektórymi mistykami oraz myślicielami religijnymi tamtego czasu.  Była ona podejrzana o pewien rodzaj wolnomyślicielstwa, gdy szło o religię i autorytet kościoła. Niektórzy autorzy, jak Marina Warner (“Joan of Arc. The Image of Female Heroism”, Weidenfeld & Nicholson, London 1981, s. 87 i n.) porównują Jeanne i jej rodzaj wolnomyślicielstwa do tego reprezentowanego przez żeński ruch religijny znany jako Beguinki. Był to ruch założony w XII wieku przez Lamberta le Begue (stąd nazwa ruchu), który również założył podobny ruch dla mężczyzn, znany jako ruch Beghardów. Istniełe cała, dość obszerna literatura o Beguinkach i innych mistyczkach, my zaznajomiliśmy się, między innymi, z książką, której autorką jest Monica Furlong “Visions and Longings. Medieval Women Mystics” (Mowbray, London, 1996) oraz z książką Emilie Zum Brunn i Georgette Epiney-Burgard (“Women Mystics in Medieval Europe”), która najpierw opublikowana została w Belgii w roku 1988 pod francuskim tytułem “Femmes Troubadours de Dieu”, a potem po angielsku w USA w rok później. To dało nam więcej informacji o ruchu Beguinek oraz o atmosferze religijnej w średniowiecznej Europie.

Beguinki były kobietami świeckimi, które albo pozostawały w domach ze swymi rodzinami albo żyły w komunach znanych jako “Beguinages”. Były albo zamężne albo owdowiałe lub samotne. Tak długo jak długo pozostawały w owych „Beguinages”, miały żyć w celibacie, ale nawet wówczas wolno im było odejść i wyjść za mąż.

Ruch ten rozwijał się bardzo szybko i do połowy XIII wieku istniał już w większości krajów europejskich. Ich sukces jednakże największy był w Niderlandach, gdzie istniał praktycznie w każdym mieście. Jak konkluduje Monica Furlong:

“Sukces Beguinek miał dużo wspólnego z faktem, że ruch ten oferował kobietom nowy rodzaj możliwości. W świecie, w którym ich jedynym wyborem w dorosłym życiu był wybór między małżeństwem a zamknięciem w klasztorze, Beguinki dawały trzecią poważną alternatywę,  drogę, w której kobiety mogły cieszyć się wsparciem i towarzystwem innych kobiet w stymulującym duchowo i intelektualnie otoczeniu bez podejmowania kroku w postaci wstępowania do klasztoru.”

Beguinki wykonywały szereg zajęć, jak szycie, tkactwo, piwowarstwo etc. Często pracowały z biednymi i chorymi. Niektóre „Beguinages” stawały się szkołami dla miejscowych dzieci.

Marguerite Porete

Początkowo kościół spoglądał łaskawie na ten ruch, jednak wraz z upływem czasu względna swoboda myśli i organizacji zaczęła być postrzegana jako wyzwanie dla kontroli kościelnej. Beguinki były niejednokrotnie uważane za siedlisko herezji, stąd też począwszy od XIV wieku hierarchia kościelna podjęła przeciw nim działania. Kilka kobiet, łącznie z mistyczką Marguerite Porete, zostało publicznie spalonych żywcem 1 czerwca 1310 na Place de Gréve (obecnie znanym jako “Place de l’Hôtel de Ville”) w Paryżu, a cały ruch został później potępiony (w r. 1311) podczas Soboru w Wiedniu.

Były oskarżane o antynomianizm, herezję, według której jeśli się posiadało miłość, to stawało się wolnym od praw moralnych i zasługi nie były już więcej potrzebne. Sama ta kwestia przywodzi na myśl to słynne pytanie, które zadano Joannie d’Arc podczas procesu w Rouen, mianowicie czy sądziła ona, że była już w stanie łaski (1 marca 1430-31). Jak się możemy przekonać, jej odpowiedź była bardzo zmyślna:

“Zapytana czy wie czy była w stanie łaski Bożej; odpowiedziała: “Jeśli nie jestem, niechaj Bóg mnie do niej przywróci, a jeśli jestem, niechaj bóg utrzyma mnie w niej. Byłabym smutniejsza niż ktokolwiek na świecie, gdybym wiedziała, że nie jestem w stanie łaski Bożej

“Interrogata an sciat quod ipsa sit in gratia Dei: respondit: Si ego non scim, Deus ponat me; et si ego sim, Deus me teneat in illa. Ego essem magis dolens de toto mundo, si ego scirem non esse in gratia Dei.

Świadek Guillaume Colles, zwany “Boisguillaume”, ksiądz oraz notariusz publiczny z Rouen, który był obecny na procesie skazującym Joannę, w swoim zeznaniu 25 lat później (1456) podał odpowiedź Joanny w nieco zmodyfikowanej formie:

“Jeśli jestem, niechaj Bóg  mnie zachowa. Jeśli nie jestem, niechaj mnie przywróci. Raczej bym umarła niż nie była w miłości Bożej”.

Niektóre z Beguinek były jednocześnie związane z ruchem heretyckim znanym jako ruch “Wolnego Ducha”.

Skoro już wspomnieliśmy Marguerite Porete, która osobiście nie była częścią społeczności Beguinek, lecz miała wpływ na ich ruch, warto wspomnieć jeszcze jedną rzecz, którą Joanna miała wspólnego z  Marguerite, mianowicie sposób, we jaki została oceniona przez naukową elitę Uniwersytetu Paryskiego.

Marguerite Porete napisała książkę “Zwierciadło Prostych Dusz” na temat siedmiu stopni iluminacji. Marguerite została stracona po długiej walce o zgodę na rozpowszechnianie tej książki. Książka została potępiona już przed 1306 rokiem przez Guya II, Biskupa Cambrai, następnie spalona publicznie na  placu w Valenciennes. Czytanie książki było zakazane pod groźbą ekskomuniki. Marguerite spędziła1,5 roku w więzieniu. I to sprawa Marguerite uczyniła precedens w formie opinii danej Inkwizycji przez teologów z Uniwersytetu Paryskiego. Inkwizycja przedstawiła streszczenie ewidencji z procesu uniwersytetowi do oceny. I to Uniwersytet uznał książkę Marguerite za podejrzaną. Nie mniej niż 21 profesorów teologii z tego  uniwersytetu jednogłośnie potępiło Marguerite. Na podstawie tej opinii otrzymanej z uniwersytetu, inkwizycja skazała ją na śmierć.

I ta procedura została później powtórzona przez inkwizycję w Rouen, która, po kilku tygodniach przesłuchań Joanny, przedstawiła podobne streszczenie Uniwersytetowi Paryskiemu i w tym wypadku Uniwersytet opowiedział się również przeciw oskarżonej.

Jest ciekawostką, że tak się akurat złożyło, że inkwizytor, który potępił Marguerite, Mistrz Guillaume de Paris z zakonu dominikanów, był tym samym inkwizytorem, który przewodniczył procesowi templariuszy…

Emile Zum Brunn oraz Georgette Epiney-Burgard konkludują, że w sprawie Marguerite jak w rzadko jakiej innej sprawie tego rodzaju współpraca między Inkwizycją a Koroną była tak ścisła, że można podejrzewać również istnienie powodów politycznych dla jej procesu i egzekucji. (s.144).

Tak więc mamy jeszcze jedną analogię między jej sprawą a sprawą Joanny… (13)

Jako że Joanna d’Arc wydawała się być dość niezależna od władz kościelnych w kwestiach osobistego doświadczenia religijnego (jak to sama zdefiniowała), spróbujmy odnaleźć podejście innych dobrze znanych osobowości religijnych, które mogło przypominać jej własne.

Taką wiodącą postacią, łączoną z ruchem Beguinek, była Mechthilda z Magdeburga (ur. między 1207 a 1210, zm. ok. 1294). Miała ona również być oczerniana i prześladowana. Dopiero po osiągnięciu wieku ponad 60 lat wstąpiła do zakonu (około 1270). Wyznała swe doświadczenia religijne dominikańskiemu księdzu znanemu jako Heinrich von Halle. Zachęcił on ją do napisania (w roku 1250) serii poematów zatytułowanych “Das Flieβende Licht der Gottheit” (“Płynąca Światłość Boskości”).

W jej własnych słowach tak mówi dusza do Boga:

“Panie, tyś moim kochankiem,
Mą tęsknotą,
Mym strumieniem płynącym,
Moim Słońcem,
A jam jest twym odbiciem”

Inną jeszcze taką osobowością była Hadewijch z Brabantu (Hadewijch z Antwerpii), żyjąca w XIII stuleciu. Promowała ona totalne podporządkowanie woli Boga. Bóg i dusza stają się, według niej, “równe w jedności”. Jeśli dusza pragnie być “w Bogu”, musi ona miłować Boga jak on siebie sam miłuje, by stać się “jednym duchem” (bazowane na 1Kor 6;17), “by stać się Bogiem z Bogiem”.  Co jest najgłębszą esencją duszy, według Hadewijch?

“Dusza jest esencją przejrzystą dla Boga i dla której Bóg też jest przejrzysty” (…)
“Dusza jest drogą, którą Bóg kroczy, gdy postępuje ze swej głębi ku swej wolności, czyli na swój grunt, który jest poza zasięgiem wszelkich rzeczy poza głębią Duszy. I jak długo Bóg nie jest całkowicie jej posiadaniem, nie będzie ona całkowicie zaspokojona.”  


Fragmenty te (głównie ten drugi) zdają się implikować, że, według Hadewijch, dusza sama jest najwyższym autorytetem, ponad którym nie ma już żadnego autorytetu – poza samym Bogiem…

Hadewijch mogła być szlacheckiego pochodzenia jako że używała ona wielu dworskich wyrażeń w swych dziełach. Mogła mieć pewne problemy zarówno wewnątrz ruchu Beguinek, jak i ze strony władz. Mogła być celem gróźb uwięzienia – co nie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę sposób, w jaki pisała…Ale to samo niejednokrotnie mówi się o Joannie d’Arc: że ona również mogła być wysokiego urodzenia…

Wszyscy mistycy późnych Wieków Średnich byli ludźmi pokojowo usposobionymi, Joanna była wojownicza; oni pracowali z biednymi, ona walczyła; oni czynili dobro, ona prowadziła wojnę. I była bardzo praktyczna. Nawet gdy odwoływała się do Boga i religii, czyniła to w niezwykle trzeźwy i „niereligijny” sposób. Jej słynne powiedzenie to potwierdza: “Aide-toi, le ciel t’aidera” – “pomóż sobie, Niebiosa ci pomogą”. Inną jego formą jest równie dobrze znane i przekazane “żołnierze będą walczyli, a Bóg da im zwycięstwo”, które miało być przez nią wypowiedziane w Poitiers w marcu 1429 roku.
Było to w tym samym czasie, gdy, po tym jak została poproszona o znak potwierdzający jej “niebiańską” misję, odpowiedziała:  “Nie przybyłam tu po to, by dawać znaki; ale zabierzcie mnie do Orleanu, a ja wam pokażę znak, dla którego przybyłam”.

Jasnym się staje, że we wszystkich takich przypadkach czyn jest wymieniony najpierw, a dopiero potem pomoc Boga.

Religijna ceremonia namaszczenia i koronacji Karola VII jako króla Francji w Reims była tą rzeczą, przy której Joanna upierała się niemal fanatycznie po swej zwycięskiej kampanii wzdłuż Loary. Praktycznie „pchała” króla do Reims za wszelką cenę. Nie jesteśmy w stanie dociec tego, czy osobiście wierzyła w moc ceremonii religijnych per se, na pewno jednak świadoma była tego, że wielu ludzi w nią wierzyło. Dlatego też, znowu bardzo trzeźwo i realistycznie, upierała się przy skierowaniu kampanii do Reims, które ipso facto znajdowało się na terytorium przeciwnika!

Jej upór, jak to zostanie zademonstrowane, był bardzo mocno zakorzeniony w jej otoczeniu oraz w myśli religijnej i politycznej.

“Bóg stoi po stronie sprawiedliwych”

Sympatia Boga oceniana była według tego, kto wyłonił się jako zwycięzca. Edward III angielski widział ją w swych zwycięskich bitwach pod Crécy i Poitiers. To przekonało go, że jego własne ambicje zagarnięcia tronu francuskiego były słuszne. Henryk V widział potwierdzenie słuszności własnych planów w zwycięstwie pod Azincourt. W 1420 Henryk V i król Francji Karol VI podpisali  słynny traktat w Troyes, który przewidywał, że Karol VI pozostanie na tronie Francji, a po jego śmierci Henryk V stanie się królem Francji.

Ta jasna sytuacja nagle stała się kompletnie zamieszana po tym, jak zarówno Henryk V, a krótko po nim Karol VI niespodziewanie zmarli w roku 1422. To pozostawiło Karola VII francuskiego i Henryka VI angielskiego jako następnych pretendentów do tronu Francji. Ponieważ Henryk VI urodził się dopiero w poprzednim roku (6 grudnia 1421), władzę przejął w jego imieniu jego wuj, brat jego ojca, John of Lancaster, Książę Bedford, który stał się w ten sposób regentem Anglii.

Wszystkie kwestie sukcesji monarszej zostaną przedyskutowane w osobnej części dotyczącej czynników politycznych w życiu Joanny.  Tutaj koncentrujemy się jedynie na czynniku religijnym.

Zaprezentowaliśmy przy wcześniejszej okazji kronikę datowaną na XV wiek, która opisuje pewien akt, który we francuskim znany jest jako “La triple donation” (“Potrójny dar”), a który pokazuje Karola VII dającego Królestwo Francji Joannie, która ofiarowała je Bogu, a potem, po krótkiej chwili, działając w imieniu Boga, przywróciła je Karolowi VII. Autorem tej historii, która została napisana już w 1429 roku, był teolog Jean DuPuy, który przez pewien czas pracował także w Rzymie.

Historia ta podkreśla, że królowie są wybierani osobiście przez Boga. To wybraństwo pojawia się także w historii naprędce wymyślonej przez Joannę podczas procesu w Rouen, mianowicie historii, w której korona przyniesiona zostaje Karolowi VII przez anioła.

Jak to ujęła Marina Warner w swej książce:

“Mandat niebios, jak widzieliśmy, stawał się jasnym,  gdy pojawiała się strona zwycięska. Był on raczej sekstantem niż kompasem: podaje on odczyt, gdy istnieje stały punkt, według którego można się orientować, gdy słońce jest widoczne nad horyzontem. W Chinon, Joanna uczyniła mocne i zaskakujące stwierdzenie,  że przybyła od Boga; dopiero jednak po jej zwycięstwie w Orleanie w maju tamtego roku, zaledwie w dwa miesiące po Chinon, kronikarze epoki otwarcie się z nią zgadzają.”

Okazało się tak, między innymi, w Orleanie po pierwszych sukcesach Joanny, gdy pierwsze forty angielskie zostały zdobyte. Po tym jak pierwsze znaczne straty francuskie przekonały radę wojenną do powstrzymania ataku w celu zaczekania na nadejście posiłków przed ostatecznym uderzeniem, Joanna zarządziła nowy atak i wyjechała z miasta. Gaucourt usiłował zatrzymać ją przy bramie miasta, ale została ona dosłownie wypchnięta na zewnątrz przez tłum, dla którego jej pierwsze zwycięstwa były wystarczającym dowodem, że była posłańcem Boga…

I tak jak zwycięstwa Joanny były gloryfikowane jako rezultat niebiańskiego poparcia dla niej, tak też jej późniejszy upadek był również tłumaczony jako wola Boga.

Tak więc okazała się niezdolna do wzięcia Paryża, który zaatakowała 8 września 1429. 8 września jest świętem Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Później, podczas jej procesu w 1431, utrzymywano, że wybór daty ataku był zły, gdyż było to święto religijne. Innymi słowy: nadarzyła się okazja dla podkreślenia ważności religii.

Gdy Joannę pojmano 23 maja 1430, Prymas Francji, Regnault de Chartres, który był arcybiskupem Reims, potępił ją z oburzeniem. Jednakże wzburzony hierarcha natychmiast znalazł sobie jej następcę w osobie nastolatka, który stał się znany jako “Guillaume Le Berger” („Wilhelm Pasterz”) z Gévaudan w dystrykcie Cévennes. Mówiono o nim, że miał stygmaty na dłoniach i stopach. Mało o nim wiemy i nikt nie usiłuje okazywać mu szczególnego respektu, jako że wpadł w ręce Anglików bardzo szybko. Spędził on cztery miesiące uwięziony przez inkwizycję, a później prowadzony był triumfalnie w kajdanach podczas procesji koronacyjnej młodego Henryka VI w Paryżu 16 grudnia 1430. Młody Król wkroczył do Paryża jadąc pod błękitnym baldachimem zdobionym złotym Kwiatem Lilii “jak się to czyni Naszemu Panu podczas  Corpus Christi” (“Kronika Mieszczanina Paryża”). Krótko później Anglicy po prostu zaszyli Wilhelma w worku i wrzucili do Sekwany. Przegrał bardzo szybko, więc nawet jeśli był początkowo więziony przez kościół, nikt nie dbał o proces, szczególnie Anglicy, którzy, jak się zdaje, nie chcieli marnować czasu na długi proces inkwizycyjny.

Joanna miał większy wpływ na wojnę, stąd też uczeni doktorzy teologii z Uniwersytetu Paryskiego podjęli się trudu dowiedzenia jakiego to rodzaju heretykiem i schizmatykiem ona była…

Obie egzekucje, Wilhelma i Joanny (zakładając oczywiście, że Joanna rzeczywiście została stracona) miały zademonstrować, że tych dwoje indywiduów nie było tymi, za których się uważali, gdyż Bóg odmówił im swej pomocy. Zauważmy przy tym,  jest to ten sam wzór rozumowania, który widzimy we wczesnych pismach religii chrześcijańskiej i że był on de facto użyty do opisania stosunku tych, którzy doprowadzili do egzekucji samego Jezusa Chrystusa. Według Ewangelii to właśnie mówiono o Chrystusie: że nie był on tym, za kogo się podawał, skoro można go było łatwo zabić, a Bóg na to pozwolił.

Nie zapominajmy też, że motyw “zabicia kogoś innego w zamian” ma również swoje zastosowanie do Chrystusa: we wczesnych wiekach chrześcijańskich niektórzy gnostycy wierzyli, że ktoś inny został ukrzyżowany zamiast Chrystusa. To przekonanie zostało potem zapożyczone przez muzułmanów, którzy uwiecznili je w swoim Koranie. I tak się składa, że ani gnostycy ani muzułmanie nie uważają, że stało się tak ze szkodą dla Chrystusa, który okazuje się zwycięski w innym wymiarze. Nie zdziwiłoby nas zatem, gdyby to samo podejście zostało zademonstrowane przez wielu wobec Joanny d’Arc, jeśli wierzą oni, że de facto to nie ona została stracona w Rouen 30 maja 1431 roku…

Zestawienie Joanny z Chrystusem ma już zresztą swoją historię i praktykowane było również w czasach bliższych nam. Gdy Jules Michelet pisał swoją pracę (1844) o Joannie d’Arc, umieścił on tam nawet podobne zestawienie, które zresztą poszerzył nawet o zestawienie Francuzów z Anglikami według schematu „Chrześcijanie i Żydzi”. (14)

Musimy jednak tu podkreślić, że upadek Joanny nie był natychmiastowy. Krótko po tym, gdy została pojmana w 1430, ofiarowano modlitwy w kościołach w różnych miastach Francji w intencji jej uwolnienia. Oto tekst jednej z takich modlitw z Grenoble:

“Wszechmocny i Wieczny Boże, Który w Swym świętym i niewysłowionym miłosierdziu i w Swojej wspaniałej mocy postanowiłeś o nadejściu młodej dziewicy dla chwały i trwania Królestwa Francji i dla odparcia, zmieszania i zniszczenia wrogów tegoż Królestwa, i Który dopuściłeś, że po poświęceniu się świętym celom przez Ciebie nakazanym, miała zostać pojmana przez wrogów, spraw, błagamy Cię, poprzez wstawiennictwo Najświętszej Marii zawsze Dziewicy oraz Wszystkich Świętych, że zostanie ona  uwolniona z ich władzy bez poniesienia krzywdy i że osiągnie ona wszystko to, co Ty nakazałeś poprzez jedną i tę samą misję”.

Jednak wpływ jej uwięzienia i w konsekwencji potępienia przez kościół w żadnym wypadku nie może być niedoceniany. Ledwie w dwa lata po jej procesie, podczas zjazdu trzech stanów w Blois, Jean Jouvenal des Ursins sporządził przegląd sukcesów panowania Karola VII i wyraził formalne dzięki za wielu dzielnych bohaterów, których Bóg posłał na stronę króla. Joanna d’Arc nie została nawet wspomniana  w jego eulogii  zupełnie tak, jakby w ogóle nigdy nie istniała, albo jak gdyby dwa lata wystarczyły zupełnie, by o niej całkowicie zapomnieć.

Jeśli to pominięcie było spowodowane jej potępieniem z powodu “herezji”, to byłby to kolejny dowód tego, jak czynnik religijny mógł wpłynąć na kwestie niereligijne.

A przecież Joanna była tą osobą, która poprzez swą kampanię wojskową zupełnie oczyściła region Loary z wojsk angielskich i to w ciągu zaledwie nieco ponad miesiąca. I ukoronowała ona swój triumf miażdżącym zwycięstwem pod Patay 18 czerwca 1429 roku, gdzie Anglicy stracili co najmniej 2000 zabitych, gdy Francuzów zginęło ledwie “mniej niż pięciu”…

Była ona również tą, która zainicjowała szybki marsz do Reims, w ten sposób torując drogę do namaszczenia i koronacji króla w tym mieście 17 lipca 429. Było to śmiałe posunięcie, zwłaszcza że Reims leżało głęboko na terytorium wroga…

Możnaby zatem argumentować, że po takich wyczynach z całą pewnością zasłużyła sobie na wspomnienie w eulogii des Ursina w Blois. A jednak ją pominięto…

Społeczeństwo monarchiczne (ok. 1450 r.)

Nie zobaczymy jej także w słynnej miniaturze ilustrującej społeczeństwo monarchiczne z około roku 1450. Na samej górze tej ilustracji widzimy duchowieństwo i papieża, na dole widzimy klasę średnią i włościaństwo. Punkt centralny ilustracji został zarezerwowany dla króla Karola VII flankowanego przez Delfina (przyszłego króla Ludwika XI) po lewej i przez konstabla Arthura de Richemont, po prawej stronie. Joanna jest nieobecna…

Rozmaite wizerunki Joanny, zarówno rzeźbione jak i malowane, zaczęły się znowu pojawiać względnie późno. Gdzieś pomiędzy 1455 a 1485 powstała pierwsza malowana miniatura Joanny,  a następnie grupa rzeźbiarska z Pietą, Królem Karolem VII i Joanną w Orleanie (1481). Wtedy, dawno już po rehabilitacji, było już rzeczą dozwoloną wyciągnięcie Joanny z oficjalnej „amnezji” narzuconej poprzednio. Później jeszcze sławne “Vigiles du roi Charles VII” zostały napisane przez Martiala d’Auvergne (1493) z serią miniatur Joanny d’Arc.

To prawda, że Karol VII uzyskał już wcześniej pełną kontrolę nad swym królestwem. Jednak potępienie Joanny przez kościół pozostawało wciąż obciążeniem przez dłuższy czas, jako że proces rehabilitacyjny, według reguł inkwizycji, nie mógł mieć miejsca wcześniej niż po 25 latach od oryginalnego wyroku. To po raz kolejny pokazuje, że należało się liczyć z siłą zinstytucjonalizowanej religii.

A gdy mówimy, że jej wizerunki zaczęły się ponownie ukazywać późno, po procesie rehabilitacyjnym, to mamy na myśli Francję. Gdze indziej sytuacja polityczna moderowana przez religię w odniesieniu do Joanny d’Arc nie istniała.  Tak też w krajach niemieckich jej wizerunki, często pięknie i szczegółowo tworzone, dalej się pojawiały, jak w jednym z 24 paneli słynnego Albrechtsaltar, który został stworzony pomiędzy latami 1437 i 1439. Ołtarz ten znajduje się obecnie w Sebastianikapelle (kaplica św. Sebastiana) w klasztorze w Klosterneuburg koło Wiednia (Austria). Ten ołtarz jest również, tak nawiasem, znany i z innych ciekawostek, jest tam przykład jednego z najstarszych wizerunków średniowiecznych okularów na jednym z paneli.

Centralna część tryptyku Albrechtsaltar. Joanna widoczna w prawym górnym panelu

A nawet później, gdy Joanna była od dawna już znowu “sprawiedliwa”, niektóre z jej wizerunków miały za zadanie również gloryfikować kościół.  Tak się rzecz ma z inną jeszcze grupą rzeźbiarską znaną pod nazwą “Rehabilitacja Joanny d’Arc”, stworzoną przez Emila Pinchona w r. 1909 dla katedry w Noyon, o mniej więcej 60 kilometrów od Paryża. Joanna jest tam pokazana jako “dziękująca” hierarchii za rehabilitację. Przyjrzymy się tej rzeźbie za moment.

Całościowo rozmaite wizerunki Joanny przestudiujemy w osobnej części tej serii.

Uwagi końcowe

Jak już napisaliśmy w początkowej sekwencji tego tekstu, nie jesteśmy do końca jeszcze z niego zadowoleni.
Nasze początkowe pytania doprowadziły nas do odpowiedzi, które z kolei dały nam jeszcze więcej pytań niż stawialiśmy na początku. Jak zapowiedzieliśmy, będziemy nasze poszukiwania kontynuować w tym aspekcie życia Joanny d’Arc, w miarę kontynuowania przez nas tej serii artykułów. Tak więc powrócimy do kwestii możliwego zaangażowania Joanny w Trzecim Zakonie św. Franciszka. Będziemy również kontynuowali nasze wysiłki zmierzające do stwierdzenia do jakiego stopnia wszystko to, co miała ona do powiedzenia w swym procesie odzwierciedlało prawdę, a do jakiego stopnia stanowiło to jedynie taktykę obrony.

Emile Pinchon, "La Rehabilitation de Jeanne d'Arc"

Zaprezentowaliśmy szereg ilustracji w tej części naszej serii. Spójrzmy na jeszcze jedną. Jest to słynna i piękna grupa rzeźbiarska stworzona przez znanego francuskiego rzeźbiarza nazwiskiem Emile Leon Clement Pinchon (1872 – 1934), którą ukończył on w roku  1909  i którą obejrzeć można w katedrze w Noyon. Bardzo dobre fotosy tej grupy można znaleźć tutaj oraz tutaj (u dołu).
Grupa ta, jak wspomnieliśmy powyżej, nosi nazwę “Rehabilitacja Joanny d’Arc”  (“La Rehabilitation de Jeanne d’Arc”). Jest to alegoryczna reprezentacja rehabilitacji, która została uroczyście proklamowana 7 lipca 1456.

Kim są osoby w tej grupie, razem z Joanną?

Człowiek stojący obok niej, pochylony, to Guillume Bouille, doktor, a następnie profesor teologii na Uniwersytecie Paryskim (sic!), później także rektor tego uniwersytetu, tego samego, który w 1431 roku napisał opinię użytą następnie do potępienia Joanny w Rouen. Bouille był także dziekanem katedry w Noyon. Powierzone mu było, na polecenie Karola VII, przygotowanie wstępnego dochodzenia  w kwestii rehabilitacji Joanny d’Arc.

Człowiek stojący za nim to nie kto inny niż Jean Brehal, teolog z zakonu dominikanów (to dlatego jest on tu przedstawiony w swym habicie dominikańskim, na którym wyraźnie widać dominikański krzyż). Od 1452 był on Wielkim Inkwizytorem Wiary dla Królestwa Francji. I w tym to charakterze formalnie przewodniczył on postępowaniu rehabilitacyjnemu od 7 listopada 1455 do 7 lipca 1456. Przeszedł w stan spoczynku jako inkwizytor w 1474 i zmarł w lub około roku 1479.

Jak dotąd wszystko wydaje się w porządku. Lecz kim są ci dwaj biskupi?

Tym, który zasiada w środku, na katedrze (gr. „kathedra” – tron biskupi), jest Jean de Mailly (1396 – 14/02/1472), biskup Noyon od 20/07/1425. Był on licencjatem w dziedzinie prawa kanonicznego. Był on także jednym z głównych członków … angielskiej  Rady Królewskiej, pro-burgudzkiej i anty- armaniackiej (czyli, był przeciwnikem stronników Karola VII). Co oznacza, że był on wrogiem Joanny d’Arc. A co więcej, osobiście wziął udział w procesie skazującym Joannę w Rouen w 1431, jako asesor trybunału, i był obecny podczas  wydawania ostatecznego wyroku skazującego 30 maja 1431, jest on wyraźnie wymieniony na długiej liście obecnych. Podobno później twierdził, że wziął udział tylko w jednym posiedzeniu procesu i że nic już z niego nie pamiętał…

A ten biskup całkiem z prawej strony, który był biskupem Beauvais, a następnie Księciem Arcybiskupem Reims, to nie kto inny niż Jean Juvenal des Ursins (1388 – 1473), kronikarz, którego już wymieniliśmy w tym tekście, ten sam, który w 1433 tak ostrożnie pominął Joannę d’Arc w swej słynnej eulogii panowania i zwycięstw Karola VII. Jako biskup Beauvais był jednym z następców biskupa Pierre Cauchona, który z kolei przewodniczył procesowi skazującemu Joannę d’Arc.

Możnaby zapytać, w jaki to sposób, au nom du diable,  ci dwaj biskupi “zasłużyli” na swoją obecność w tej scenie alegorycznej?

Scena ta pokazuje czcigodnych teologów i hierarchów oferujących Joannie dar “pamięci o rehabilitacji”.

A sama Joanna? Z jedną dłonią na piersi, a z drugą opuszczoną w dół, delikatnie skłania się, jakby „dziękując” im za ten dar…

Interesujący jest poza tym sposób, w jaki ci dwaj biskupi są tu przedstawieni. Podczas gdy obaj teologowie, Bouille i Brehal, ów inkwizytor, stoją niczym w akcie respektu wobec Jeanne, chociaż akurat Brehal ma swoje drewniane krzesło przygotowane zaraz za sobą, to z kolei biskupi siedzą. A biskup Mailly wygląda nawet jak gdyby przewodniczył rehabilitacji Joanny, co jest po prostu całkowitym i skandalicznym  fałszem.

Oto przykład tego, jak kreuje się legendy i mity dla potomności, jak tajemnice historii są dodatkowo i celowo spowijane w sztuczną mgłę mitologii religijnej i politycznej.

Przypisy:

(1). Musimy wziąć jednak pod uwagę, że początki nazwy wsi mogą być zupełnie inne i datować się do tak zwanych czasów „pogańskich”. Istniał lud celtycki, znany pod łacińską nazwą “Remii”. Celtycki zaś termin “dun” mógł oznaczać albo “świątynię” albo miejsce kultu. Stąd “dunam remii” mogło być początkową frazą, od której wykształciła się nazwa. Interesującą teorię można znaleźć na stronie jeannedomremy.fr i oferuje ona nieco fascynującej lokalnej ewidencji, włączając w to materiał o miejscowym kościele.

(2). Katarzyna i Małgorzata były znane jako t.zw. „święte wspomożycielki”. Było 14 Świętych Wspomożycieli czczonych w Wiekach Średnich, których pomoc, poprzez ich wstawiennictwo, uważana była za szczególnie skuteczną. Tymi świętymi byli:
św Dionizy, św Erazm, św Błażej, św Pantaleon, św Idzi, św Wit, św Krzysztof, św Eustachy, św Jerzy, św Cyriak, St Achacy, św Barbara, św Małgorzata i św Katarzyna..

Ich kult jako Wspomożycieli w Potrzebie (“Nothelfer”) pochodzi, jak się uważa, z Nadrenii z XIV wieku, jako rezultat epidemii dżumy.

(3). Istnieją nawet sugestie, że ostrza na kole św Katarzyny są tymi muszlami, których użyto do rozkawałkowania ciała Hypatii. Marina Warner podsumowuje:

“Jeśli Hypatia jest modelem dla św Katarzyny z Aleksandrii, jeśli chrześcijanie uczynili świętą ze swej własnej ofiary, jak zaadoptowali Merkurego i Dionizusa oraz innych pogańskich bogów i bohaterów, to wskazuje to na fascynujące ukryte połączenie Joanny i jej patronki, św Katarzyny. Literalizm Joanny został jej narzucony przez limity jej własnej sofistyki oraz oczekiwania jej sądziów, jak to widzieliśmy; ona sama była neoplatonistką w swych skłonnościach…” (s. 302)

Oczywiście nie znamy dokładnych początków legendy św Katarzyny, ani też nie jesteśmy w stanie określić “limitów sofistyki” Joanny.

(4).  Karol Wielki był szeroko uznawany za świętego w Wiekach Średnich po XII wieku. Jednak jego kanonizacja przez antypapieża Paschala III nie została nigdy uznana przez Stolicę Apostolską. Jednakże uznawana jest jego beatyfikacja, jego święto obchodzone jest 28 stycznia.

(5). Pokarm odgrywał większą rolę w pobożności kobiet niż mężczyzn. W obszernym studium 864 świętych żyjących pomiędzy 1000 a 1700 n.e. jego autorzy (D. Weinstein and R. Bell) byli w stanie wykazać, że wszystkie rodzaje ascezy pokutnej (a te obejmowały poszczenie) były o wiele bardziej rozpowszechnione wśród kobiet. Stanowiły one około 17.5% wszystkich świętych, ale stanowiły 29% świętych poddających się skrajnym wyrzeczeniom. Gdy chodziło o post, Richard Kieckhefer w swym studium XIV-wiecznych świętych pokazał, że chociaż mniej niż 30% ich było kobietami, to jednak te kobiety stanowiły 50% tych poddających się postowi. Zademonstrował on również, że w tamtym okresie był tylko jeden mężczyzna posiadający wizje eucharystyczne. Inny jeszcze autor, André Vauchez, konkluduje, że o ile wśród świętych męskich był tylko jeden rodzaj kategorii, dla którego post był rzeczą istotną, mianowicie pustelnik, to z drugiej strony był on kluczowym komponentem pobożności wśród świętych żeńskich.
Zacytowaliśmy te liczby z książki Caroline Walker-Byman “Holy Feast and Holy Host”, gdzie są one podane na stronie 76. Innymi studiami, do których ona sama się odwołuje, to:

Donald Weinstein, Rudolph Bell. “Saints and Society: The Two Worlds of Western Christendom, 1000 – 1700”. Chicago, 1982 (s. 234, tabl. 18)

Richard Kieckhefer. “Unquiet Souls: Fourteenth – Century Saints and Their Religious Milieu”. Chicago, 1984 (s. 172)

André Vauchez. “La Saintete en Occident aux derniers siècles du moyen âge d’après les proces de canonisation et les documents hagiographiques“. Ecole Francaise de Rome, Rome, 1981 (s. 224-26 ; 347-48 ; 405-6 ; 450-51)

(6). Liczba papieży (włączając antypapieży) tamtego czasu była zaiste imponująca. Jeśli założymy, że Joanna urodziła się pomiędzy latami 1407 a 1408 (najbardziej prawdopodobne lata jej urodzin), a nawet w roku 1412, to w tym krótkim czasie, jaki upłynął do czasu jej procesu (1431) było 9 papieży. Jeśli natomiast rok jej urodzenia był bliższy rokowi 1405, to był jeszcze jeden papież w tamtym czasie. Jeśli poszerzymy przedział czasowy jej życia poza rok 1431, by włączyć okres Jeanne des Armoises, to musielibyśmy dodać jeszcze 3 do 4 dodatkowych papieży. Oto ich pełna lista:

Benedykt XIII (Pedro de Luna) – 28/09/1394 – obalony 26/07/1417
Innocenty VII (Cosimo Gentile de Migliorati) – 17/10/1404 – 6/11/1406
Grzegorz XII (Angelo Correr) – 30/11/1406 – zrezygnował 4/07/1415
Aleksander V (Pietro Philarghi) – 26/06/1409 – 3/05/1410
Jan XXIII (Baldassare Cossa) – 17/05/1410 – obalony 29/05/1415
Marcin V (Oddo Colonna) – 11/11/1417 – 20/02/1431
Klemens VIII (Gil Sanchez Munoz) – 10/06/1423 – abdykował 26/07/1429
Benedykt XIV (Bernard Garnier) – 12/11/1425 – niewiele potem o nim wiadomo, choć mała frakcja była wciąż mu lojalna 40 lat później
Eugeniusz IV (Gabriele Condulmaro) – 3/03/1431 – 23/02/1447
Mikołaj V (Tommaso Parentucelli) – 6/03/1447 – 24/03/1455
Feliks V (Duke Amadeus VIII of Savoy) – 5/11/1439 – abdykował 04/1449. Jest on oficjalnie uważany za ostatniego “antypapieża” tamtej ery
Kalikst III
(Alfonso Borgia) – 8/04/1455 – 6/08/1458. Oficjalnie otworzył ponownie proces Joanny d’Arc (proces rehabilitacyjny z lat 1455-56)
Pius II (Enea Silvio Piccolomini) – 19/08/1458 – 15/08/1464. Był tym, który uważał, że cała historia Joanny d’Arc została wymyślona przez francuski dwór królewski.

(7). “…Powiedziała, że znakiem było to, że anioł potwierdził króla, przynosząc mu koronę i mówiąc mu, że będzie miał całe królestwo Francji  całkowicie z boską pomocą i poprzez starania tej Joanny, oraz że da jej działać, co znaczy, że dałby jej mężów pod bronią, inaczej nie zostałby tak szybko koronowany i namaszczony (…).

(tutaj jedno pytanie i jedna odpowiedź są odnotowane o św Katarzynie, nie powiązane z tematem)

(…) “Zapytana w jaki sposób anioł przyniósł koronę i czy włożył ją na głowę króla, odpowiedziała, że została ona dana arcybiskupowi (Regnault de Chartres), jak się jej zdaje, w obecności króla .

I arcybiskup otrzymał koronę i dał ją królowi i ona osobiście była przy tym obecna.  Korona potem została zdeponowana w skarbcu królewskim.

Zapytana do jakiego miejsca została ona przyniesiona, odpowiedziała, że do komnaty królewskiej w zamku Chinon.

Zapytana o dzień i porę dnia, odpowiedziała, że nie pamięta dnia, a co do pory, że była pełnia dnia. Poza tym nie pamięta czasu. I było to w kwietniu albo w marcu, jak jej się zdaje. W kwietniu tego roku lub w tym miesiącu, będą dwa lata od tamtego czasu, jako że było to po Wielkanocy.

Zapytana czy było to pierwszego dnia, w którym widziała się z królem, że ujrzał on ten znak, powiedziała, że tak i on osobiście go miał.(Interrogata utrum, eodem die quo ipsa vidit illud signum, suus rex etiam viderit, respondit quod sic, et quod ipsemet rex suus habuit illud.)

Zapytana z  czego była zrobiona ta korona, powiedziała, że jest dobrze wiadome, że była ze szczerego złota i miała takie bogactwo i przepych, że nie jest ona w stanie policzyć i docenić tych bogactw oraz że to oznaczało, że jej król będzie dzierżył królestwo Francji.

Zapytana, czy były na niej klejnoty, odpowiedziała:

– Powiedziałam wam co wiem..
Zapytana, czy dotknęła i pocałowała ją, powiedziała, że nie.

Zapytana czy anioł, który przyniósł koronę, przybył z góry czy też poprzez ziemię, odpowiedziała, że gdy przybył do króla, oddał hołd królowi, kłaniając mu się i wyrzekł słowa, które sama Joanna wyrzekła na temat znaku, a wraz z tym, anioł przypomniał jego (króla) wspaniałą cierpliwość, jaką wykazał pośród wielkich udręk, które mu się przydarzyły. Anioł przyszedł od drzwi i kroczył po ziemi, podchodząc do króla.  

Zapytana jaka odległość była między drzwiami a królem, odpowiedziała, że sądzi, że odległość wynosiła tyle co długość kopii, a anioł przybył i odszedł tą samą drogą.

Powiedziała, że gdy anioł przybył, towarzyszyła mu i poszła z nim przez klatkę schodową do komnaty króla, i anioł wszedł pierwszy, a ona za nim. I powiedziała królowi:

– Panie, oto twój znak, przyjmij go.

Zapytana w którym miejscu anioł jej się ukazał, odpowiedziała:
– Niemal nieprzerwanie modliłam się do Boga, by posłał On znak królowi, a byłam w domu, który był w domu dobrej kobiety obok zamku w Chinon, gdy przybył anioł. I potem udaliśmy się razem do króla, on i ja. A aniołowi towarzyszyły inne anioły, nikt nie mógł ich widzieć. I powiedziała dalej, że to przez miłość dla niej i aby uwolnić ją od ciężaru tych ludzi, co byli jej przeciwni, jak ona sądzi, wielu ludzi  twierdziło, że widzieli anioła, lecz nie widzieli go.

Zapytana czy wszyscy, którzy tam byli z królem, widzieli anioła, odpowiedziała ona, że sądziła, że Arcybiskup Reims, panowie Alençon i Trémoille oraz Charles de Bourbon widzieli go. Co do korony, wielu spośród duchowieństwa i inni widziało ją, lecz nie widzieli anioła.

Zapytana jakiego wyglądu i wzrostu był ten anioł, powiedziała, że nie ma swobody tego powiedzieć i odpowie jutro.

Zapytana, czy wszyscy aniołowie, którzy byli w towarzystwie tego anioła, byli tego samego wyglądu, odpowiedziała, że niektórzy z nich byli wystarczająco podobni, a inni nie, o ile mogła zobaczyć: niektórzy mieli skrzydła, a inni byli ukoronowani, i były w ich świętym towarzystwie Katarzyna i Małgorzata, które były z wymienionym wyżej aniołem i ci inni aniołowie również weszli na górę do komnaty króla.”

Nie trzeba chyba dodawać, że żaden z owych ludzi tu wymienionych nigdy nie potwierdził tej historii. A tym, co zdawało się rozsierdzać sędziów w Rouen, był szacunek okazany przez anioła Karolowi VII:

“Mówić takie rzeczy o Archaniołach i Świętych Aniołach jest zarozumiałością, śmiałością, kłamstwem, jako że w świętych księgach nie czytamy, by oddawali tego rodzaju cześć, niczym demonstrację, żadnemu świętemu – nawet Najświętszej Marii Pannie, Matce Boga (…)”

A końcowa opinia, w tym samym artykule, była taka:

“(…) Wszystkie te kłamstwa zostały wyimaginowane przez Joannę za podżeganiem diabła lub zasugerowane przez demony w mylących aparycjach, by zabawić się jej ciekawością, jej,  która poszukiwała sekretów poza swoją zdolnością i warunkami.” (Artykuł 51 wstępnych Artykułów Oskarżenia)

(8). Edward Lucie-Smith. “Joan of Arc”, Penguin Books, UK 2000 (opubl. Po raz pierwszy w 1976), s. 16. Wspomniany autor i publikacja to: Otto Allen Will Jr, “Halluciantions: Comments Reflecting Clinical Observations of the Schizofrenic Reaction”, Hallucinations, Louis Jolyon West (ed.), New York/London 1962, s.71

(9). tamże, strony 15-16. Źródło użyte przez Lucie-Smitha: Edmund Parish, “Hallucinations and Illusions”, London 1897, s. 82-84 i 86.
“Na wstępie musimy odnotować,że głosy i aparycje Joanny nie były unikalne. Jest zapewne zaskakującym przekonanie się jak wielu ludzi od czasu do czasu doświadcza wzrokowych czy słuchowych halucynacji. Około końca poprzedniego  (XIX) stulecia na przykład, Angielskie Towarzystwo Badań Psychicznych (English Society for Psychical Research) przeprowadziło spis halucynacji bazowany na sporej liczbie badanych  – niemal 16,000 ludzi z krajów anglojęzycznych i ponad  27,000 razem. 9.4 procent respondentów z krajów anglojęzycznych powiedziało, że doświadczyli oni halucynacji rozmaitych rodzajów, a potwierdzające odpowiedzi z całej grupy wyniosły aż  11.96 procent. W angielskiej tablicy rezultatów, więcej niż połowa (52 procent) doświadczeń halucynacyjnych zdarzyła się, gdy badani byli w wieku od piętnastu do trzydziestu lat – to znaczy rozpoczęła się w wieku pokwitania, a zmalała po młodym wieku dorosłym. Jednakże autorzy spisu zauważyli  rzadkość halucynacji słuchowych w porównaniu do wzrokowych, oraz halucynacji dotykających  kilku zmysłów w porównaniu do pozostałych.”

(10). W tym wypadku Lucie-Smith odwołuje się do jeszcze innej pracy:
Jean Lhermitte, “Les Hallucinations”, Paris 1951, s. 55-56.

(11). Odnośnie martwego dziecka – z zapisu procesu, 3 marca 1430(31):

“Zapytana w jakim wieku było dziecko, które przywróciła do życia, powiedziała, że dziecko miało trzy dni i zostało przyniesione do Lagny przed Naszą Panią. A mówiono, że dziewczęta z miasta były przed Naszą Panią i że ona może też pójść modlić się do Boga i Naszej Pani, by dać dziecku życie, i poszła ona i modliła się z innymi. I w końcu życie doń wróciło i  ziewnął trzy razy, i został potem ochrzczony; ale wkrótce zmarł i pochowano go w świętej ziemi. I było to po trzech dniach, jak mówili, gdy w tym dziecku życie się pojawiło i był on tak czarny jak jej dublet (kaftan rycerski). Lecz kolor zaczął mu wracać. I Joanna powiedziała, że była z paniami w modlitwie na kolanach przed Naszą Panią.

Zapytana czy powiedziano jej,  że to ona uzyskała tę rezurekcję i że stało się to za jej modlitwą, powiedziała, że nie dowiadywała się o to.”

W 1456 Gérardine d’Epinal zeznała, że Joanna “nie obawiała się niczego poza zdradą”. To mogło jednak być po prostu rezultatem doświadczenia z Wojny Stuletniej bardziej niż jakiejkolwiek “wizji”.  Nawet później, w XIX wieku, Jules Michelet w swej biografii Joanny napisał, że w owych dniach “Było wtedy nawet lepiej, pod względem bezpieczeństwa, być wrogiem niźli krewnym. W tamtych dniach, wydaje się, ojcowie nie byli więcej ojcami, ani bracia braćmi.” Ten sam autor nawet rozpoczął swą książkę tym zdaniem: “Wybitną oryginalnością Joanny był jej rozsądek.”

Co do incydentu z czarnym koniem w Selles 6 czerwca 1429, zacytujmy cały akapit z listu, który napisał Guy de Laval 8 czerwca 1429 do swej matki i babki. De Laval miał wtedy 23 lata. A oto, co jego zdaniem stało się z koniem przy krzyżu:

“Udałem się do jej miejsca zakwaterowania, by się z nią widzieć: a ona posłała po wino i powiedziała mi, że wkrótce będziemy pili wino w Paryżu. I wydawało się, że było coś całkowicie boskiego w jej manierze, oraz w widzeniu i słuchaniu jej. Wyjechała z Selles w poniedziałek o godzinie nieszporów ku Romorantin, z marszałkiem de Boussac i z wieloma zbrojnymi przy niej. Widziałem ją wsiadającą na konia, całą w białej zbroi (“biała zbroja” była bardzo drogą i dobrze wypolerowaną zbroją stalową) bez hełmu, z małym toporem w dłoni. Wielki czarny charger był bardzo niespokojny u jej drzwi i nie pozwolił się dosiąść. ‘Zaprowadźcie go,’ powiedziała, ‘do krzyża stojącego przed kościołem,’ i tam dosiadła, gdy koń stał spokojnie jak gdyby był uwiązany. Potem, odwracając się ku kościołowi, który był blisko, powiedziała kobiecym głosem ‘Wy, księża i ludzie kościoła, uczyńcie procesję i modły do Boga za nas’; potem, zwracając się ku drodze, rzekła, ‘Naprzód! Naprzód!’ Jej rozwinięty sztandar był dźwigany przez pazia; ona trzymała swój mały topór w dłoni a u jej boku jechał brat, który dołączył do niej osiem dni wcześniej.”  

Edward Lucie-Smith zna Selles, gdzie ten kościół wciąż stoi (tylko tego żelaznego krzyża brakuje, po tym jak go usunięto parę stuleci później). Oto, jak on widzi to, co zaszło:

“Każdy, kto zna to uśpione masteczko Selles jakim jest ono dzisiaj, z łatwością będzie umiał wyobrazić sobie tę scenę. Kościół, ładny budynek romański pod wezwaniem św Eustachego, posiada nieco szczególnie cennych płaskorzeźb. Krzyż, przy którym Joanna dosiadła konia, znikł, ale niewątpliwie stał przy głównym, zachodnim, wejściu. Zachodnia  fasada  zwrócona jest ku małemu placowi, i jest ulica, która tam prowadzi, po przeciwnej stronie kościoła. Jeśli Joanna zatrzymała się przy tej prowadzącej ku zachodowi ulicy, jak wydaje się całkowicie prawdopodobne z opisu, to gdy wyszła na zewnątrz, by wsiąść na konia o czasie nieszporów, jej koń, zwrócony ku kościołowi, widziałby swój własny cień rozpościerający się przed nim w świetle ładnego czerwcowego wieczora. Znakomita amazonka, jaką była Joanna, natychmiast pojęła powód dla którego się zatrzymał i rzucał, i kazała go zaprowadzić do placu i zawróciła go tak, że nie mógł więcej widzieć co go tak wystraszyło. W międzyczasie duchowni związani z kościołem podeszli gromadnie do drzwi, by obserwować jak ona odjeżdża”. (s. 129).

Musimy przyznać, że całkowicie się w tym punkcie zgadzamy z Lucie-Smithem.
Zwróćmy przy tym uwagę, że i Guy de Laval w cytowanym tu liście nie pisze nic o „cudzie z koniem” Joanny i to pomimo tego, że tak zachwycił się „czymś całkowicie boskim w jej manierze”.

(12). Bessonnet-Favre założyła, że Joanna d’Arc i Claude, która później była znana jako Jeanne des Armoises, były siostrami, jedna z nich urodzona w 1410, druga w 1412 roku. Stworzyła ona interpretację Jeanne, która była bazowana na Biblii. Na stronie 188 jej pierwszej książki (1895) przedstawia ona Jeanne jako wyjaśniającą królowi Karolowi VII, że była wcieleniem Debory z tak zwanego “Starego Testamentu”, a jej siostra Claude miała w jej działaniach militarnych grać rolę, którą Jael z  Księgi Sędziów odgrywała, będąc kierowaną przez Deborę.  Autorka wkłada w usta Joanny te oto słowa:

” Siostra ma jest ramieniem, jam jest głową. Wojowniczą Dziewicą jest  Claude, a ja jestem słodką Dziewicą.(…) Claude będzie prowadzić zbrojnych mężów i, idąc za nią,  Gallowie będą prawi i zwycięscy. Ja jedna posiadam plany strategiczne walki i doprowadzę do triumfu podwójnego sztandaru mnichów Francji i angielskich baronów, którzy proszą o twój sojusz, przez zapewnienie tobie, poprzez mnie, o ich poparciu przeciw wspólnemu wrogowi: uzurpatorowi Lancasterowi, który zagraża im tak jak i tobie.”

Nie trzeba dodawać: żadni angielscy baronowie nie prosili Karola VII o sojusz przeciw angielskiemu regentowi… Jest to po prostu historia uformowana na wzór Biblii.

(13). Jak już pisaliśmy kilka lat temu, to nie świeccy politycy, lecz uczeni teologowie byli tymi, którzy zainicjowali proces Joanny. Formalnie już po dwóch dniach od momentu, gdy ją pojmano pod  Compiegne 23 maja 1430 teologowie z Uniwersytetu Paryskiego napisali list do Księcia Burgundii, Filipa Dobrego, prosząc go o wydanie jej inkwizycji do osądzenia. W tym czasie książę nawet nie miał jej jeszcze w swych rękach, jako że była jeńcem Jana Luksemburskiego.

(14). Jules Michelet. „Joan of Arc”. Ann Arbor Paperbacks, USA 2000, s. 106-107:

“Z tyloma cnotami na ludzkiej płaszczyźnie, z ich wysoką powagą, z ich poczuciem godności, z ich biblijnie ukierunkowaną umysłowością, żaden lud nie stoi dalej od łaski aniżeli Anglicy. Od Szekspira po Miltona, od Miltona aż po Byrona, ich literatura, z jej ponurym pięknem, jest sceptyczna, judejska, szatańska.

‘W odniesieniu do prawa’, jak słusznie zauważył prawnik, ‘Anglicy są Żydami, a Francuzi chrześcijanami’. To, co on powiedział o prawie, teolog mógłby powiedzieć o wierze.

Amerykańscy Indianie, którzy często prezentują tyleż spostrzegawczości i oryginalności, wyrazili tę różnicę na swój własny sposób: ‘Chrystus’, powiedział jeden z nich, ‘był Francuzem, którego Anglicy ukrzyżowali w Londynie, Poncjusz Piłat był urzędnikiem w służbie Wielkiej Brytanii’.

Nigdy Żydzi nie byli przepełnieni takąż nienawiścią do Jezusa jak Anglicy do Dziewicy.
Zraniła ich, musimy to przyznać, w ich najbardziej wrażliwym punkcie, w ich naiwnym i wysokim mniemaniu, jakie mają o sobie. Pod Orleanem ich niezwyciężeni mężowie pod bronią i ich słynni łucznicy z Talbotem na czele, podali tyły; pod Jargeau, w mieście ufortyfikowanym dali się złapać za wysokimi murami; pod Patay, uciekali tak szybko, jak tylko nogi mogły ich ponieść, uciekali przed dziewczyną. Te wspomnienia były nienawistne dla Anglików, którzy w swej milkliwej dumie przeżuwali gorzką zgryzotę…”

Leave a Reply