Synagoga w Katowicach – 8 września 1939

“Kattowitzer Zeitung” Nr 242 z 9 września 1939. Najważniejszą informacją jest ta o niemieckich “Panzertruppen” osiągających Warszawę. Tu jednak jesteśmy zainteresowani artykułem u dołu po prawej stronie, kontynuowanym także na str. 2

“Oficjalnie” przyjmuje się, że synagogę katowicką celowo podpalili Niemcy w dniu 3 lub 4 września 1939 (według innej pogłoski synagoga ta miała zostać przez Niemców “wysadzona w powietrze”). Tu prezentujemy artykuł pisany przez samych Niemców i opublikowany przez redakcję “Kattowitzer Zeitung” 9 września 1939.

Nie chodzi nam o zawarte w nim akcenty typowo propagandowej treści. Chodzi o okoliczności pożaru oraz jego DATĘ. Artykuł mówi o dniu poprzednim (8 września) ok. godziny 7 wieczorem.

“Kattowitzer Zeitung” wydawana była w Katowicach (redakcja mieściła się przy ul. 3 Maja 12), a większość jej czytelników mieszkała w Katowicach. Gdyby wersja niemiecka była fałszywa, gdyby podawała kłamliwie datę pożaru jako 4-5 dni późniejszą, czytelnicy zorientowaliby się OD RAZU w szachrajstwie – zwłaszcza, że wersja wydarzeń jest bardzo “hałaśliwa”: “trzaskające wystrzały karabinowe”, “terkoczące karabiny maszynowe” oraz “głuche odgłosy detonacji niczym granatów ręcznych” – i to wszystko w centrum miasta! Do tego “przeraźliwe dźwięki klaksonów” pojazdów wojskowych i policyjnych przemykających ulicą 3 Maja, wreszcie tłum, który zgromadził się 8 września pod wieczór pod synagogą.

W oczywisty sposób każdy z czytelników, zwłaszcza tych zamieszkujących w centrum, byłby w stanie od razu stwierdzić, czy poprzedniego dnia wieczorem cokolwiek takiego miało miejsce.

Uznaliśmy, że tę publikację warto tu zaprezentować. Tym bardziej oczywiście, że miało się to wszystko rozgrywać właśnie obok naszej szkoły średniej, niegdysiejszego Stadtgymnasium, czyli późniejszego gimnazjum męskiego, a obecnego III Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza.

Oto zatem pełny tekst z “Kattowitzer Zeitung”:

Napad powstańców w Katowicach

Strzały z synagogi na przejeżdżające obok wojsko – świątynia żydowska w płomieniach od ostrzału – nieregularni strzelcy zginęli w płomieniach

Synagoga przy August-Schneiderstraße (ul. A. Mickiewicza). Stara pocztówka z początków XX w. Ulicą po prawej stronie jest Teichstraße (ul. Stawowa), a ten skwer z trawnikami i roślinami znany był jako Thiele-Winckler-Platz. Do czasu wydarzeń opisanych tutaj większa część skweru dokooptowana została jako boiska gimnazjum, z którego wykonano to zdjęcie. Ul. Mickiewicza pokazana jest tu ze swym widokiem w kierunku Rynku (z tyłu). Jest to ta droga, którą posuwało się wojsko niemieckie, gdy zostało zaatakowane z synagogi.
Synagoga przy August-Schneiderstraße (ul. A. Mickiewicza). Stara pocztówka z początków XX w. Ulicą po prawej stronie jest Teichstraße (ul. Stawowa), a ten skwer z trawnikami i roślinami znany był jako Thiele-Winckler-Platz. Do czasu wydarzeń opisanych tutaj większa część skweru dokooptowana została jako boiska gimnazjum, z którego wykonano to zdjęcie. Ul. Mickiewicza pokazana jest tu ze swym widokiem w kierunku Rynku (z tyłu). Jest to ta droga, którą posuwało się wojsko niemieckie, gdy zostało zaatakowane z synagogi.

Gdy wczoraj około godziny 7, po zapadnięciu zmierzchu, oddział żołnierzy w Katowicach, który zamierzał przemieścić się przez August-Schneiderstraße (ulicę Mickiewicza) w kierunku Rynku, nasze wojsko zostało podstępnie ostrzelane z synagogi. Silnie uzbrojeni powstańcy obwarowali się w synagodze i gdy wojsko przeciągnęło obok, ci tchórzliwi polscy mordercy otworzyli ogień.
Oddział natychmiast oczywiście podjął obronę, poza tym zostały skierowane do akcji małe jednostki policji porządkowej i policji bezpieczeństwa, które wraz z wojskiem otworzyły ogień na powstańców. Podczas wymiany ognia, synagoga stanęła w płomieniach. Z wyjątkiem dwóch powstańców, których udało się schwytać podczas ucieczki, owi nieregularni strzelcy (“Franktireurs”) zostali pogrzebani przez płonące ruiny synagogi.

Polscy powstańcy uzbrojeni byli w karabiny maszynowe i karabiny.

Jaskinia zbrodni na zawsze unieszkodliwiona

Wczoraj po południu w centrum Katowic panował, jak zwykle, całkiem ożywiony ruch.

Lokale były wypełnione, a na ulicach przeważali ludzie, którzy po dniach panowania polskiego terrroru cieszyli się spokojną atmosferą.

Nagle dają się słyszeć, od strony Wilhelmsplatz (Pl. Wolności) przeraźliwe dzwięki klaksonów i zaraz potem wozy wojskowe pędzą w dół Grundmannstraße (ul. 3 Maja).

Wszyscy stanęli i oglądają się za przesuwającymi się obok pojazdami. Nikt nie przypuszczał, że w środku miasta  usadowili się polscy bojówkarze.

Krótko potem trzaskają wystrzały karabinowe, terkoczą karabiny maszynowe. Pomiędzy nimi głuche detonacje, niczym od granatów ręcznych. W tym samym momencie okrzyki komend: “z ulicy!”, “do domów!”. W ciągu ledwie 30 sekund wypełniona dopiero co ludźmi Grundmannstraße opustoszała. Ludzie stłoczyli się w sklepach i w sieniach domów. Okna zostały zasłonięte w pośpiechu.

Nikt nie wie co się dzieje. Wszyscy słyszeli strzały, ale każdy podaje inny kierunek (z którego je słyszał).

W rzeczywistości strzały oddawano z synagogi przy August-Schneiderstraße (ulicy Mickiewicza). Około godziny ósmej dociera do naszej redakcji wiadomość, że synagoga płonie. Udajemy się na August-Schneiderstraße. Już z daleka jasne światło płomienia oznajmia, że świątynia żydowska stoi w płomieniach. Wojsko odgrodziło teren szerokim kręgiem. Płomienie sięgają już dachu. Wnętrze budynku jest jasno rozświetlone płomieniami niczym światłem dziennym. Z polskich bandytów, którzy obwarowali się wewnątrz, żaden już nie może pozostawać przy życiu.

Płomienie wżerają się coraz wyżej. Z grzmiącym hukiem załamuje się belkowanie. Dachówki nieprzerwanie spadają na ziemię.

W międzyczasie ludzie wylegli już z domów i obserwują oniemiali całe widowisko. A jeśli już ktokolwiek cokolwiek mówi, to jest to przekleństwo pod adresem zdradzieckich morderców, którzy przeprowadzili napad z bezpiecznej zasadzki. Tego, że w wyniku niemieckej obrony synagoga stanęła w ogniu, nie żałuje nikt. Wręcz przeciwnie, gdy pierwsze belki dachowe z trzaskiem zawaliły się, rozbrzmiewają okrzyki zadowolenia, a gdy  z ogromnym deszczem iskier załamała się wielka kopuła, tłum nawet bił brawo.

Z pewnością żadne okoliczności nie dostarczają szczególnej przyjemności w tym, by oglądać budynek zniszczony pożarem. Jeśli jednak mimo to wszyscy przyglądali się zniszczeniu żydowskiej świątyni bez żalu, miało to swoje zrozumiałe powody.

Tu obróciło się w perzynę to, czego Górnoślązak nienawidzi niczym zarazy:

polscy powstańcy i ich żydowscy poplecznicy! Przy każdym innym pożarze obserwujący zapewne natychmiast skoczyliby na ratunek. Tu jednak spotkała swój zasłużony koniec nikczemna hołota, dla której żaden Górnoślązak nie ruszyłby palcem.

Dowodem takiego nastawienia naszej ludności jest następujący incydent: gdy kopuła stała już w jasnych płomieniach, usłyszano nagle od strony Załęża dźwięk dzwonu i dudnienie kopyt końskich. Zaraz potem wóz strażacki, ciągnięty przez dwa konie, skręcił na plac przed synagogą. Strażacy zeskoczyli i wyprężeni pozdrowili otaczających żołnierzy “Heil Hitler”.

Ten lichy wóz strażacki, jak wyjaśnili ci dzielni ludzie, uratowali oni przed rabunkiem przez polskie hordy, gdyż nie chcieli oni pozostawić Załęża kompletnie bez ochrony przed podpaleniami.

Gdy ujrzeli łunę na niebie, to chociaż było ich jedynie kilku i nie mieli więcej nadających się do użytku koni, wyruszyli natychmiast, by interweniować z pomocą. Teraz jednak, jak wyjaśnił dowódca kolumny z całym spokojem duszy, nie widzieli już najmniejszego powodu, by przystąpić do działania. Strażacy wspięli się jedynie na dach najbliżej stojącego budynku, by zabezpieczyć go przed przerzuceniem się ognia. Dom ten został odpowiednio oblany wodą i potem strażacy z Załęża stanęli wśród innych obserwujących.

W swoim artykule członkowie redakcji
W swoim artykule członkowie redakcji “Kattowitzer Zeitung” dali nam nawet wskazówkę odnośnie tego KTÓRĘDY szli z budynku redakcji do synagogi. Napisali bowiem “Już z daleka jasny blask oznajmia, że świątynia żydowska stoi w płomieniach”. Od razu można się zorientować zatem którą drogę obrali. Redakcja mieściła się przy ul. 3 Maja 12 (Grundmannstraße 12). Mogli zatem iść albo do Rynku (Friedrich-Platz) i stamtąd skręcić w lewo na ul. Mickiewicza (August-Schneiderstr., tutaj na starym planie Katowic z 1904 roku jeszcze pod nazwą “Uferstraße”), ale wówczas zobaczyliby od razu całą synagogę, a nie jedynie “jasny blask”. Jeśli jednak poszli ku ul. Stawowej (Teichstraße), to z daleka widzieliby istotnie jedynie ten blask, gdyż stamtąd nie było widać samej synagogi, ukrytej za końcowym prawym rogiem, lecz tylko poświatę, która z całą pewnością żarzyła się dodatkowo w czerwonej cegle frontu budynku gimnazjum, w jego oknach i szkle rozety witraża auli… Dziennikarze szli zatem tak jak pokazuje zielona linia na planie, z biura redakcji (żółte koło) do synagogi (czerwone koło)…
Oto ul. Stawowa widziana od drugiego końca. Wyraznie można zobaczyć budynek liceum oraz Plac Thiele-Wincklerów na końcu, jednak nie synagogę, która jest ukryta
Oto ul. Stawowa widziana od drugiego końca. Wyraznie można zobaczyć budynek liceum oraz Plac Thiele-Wincklerów na końcu, jednak nie synagogę, która jest ukryta
ul. Stawowa obecnie (2015) z czerwonym budynkiem szkoły
ul. Stawowa obecnie (2015) z czerwonym budynkiem szkoły
Dokładne miejsce, w którym ul. Stawowa, ul. Mickiewicza i Plac Thiele-Wincklerów stykają się ze sobą. Prawy skraj fotografii usadowiony jest dokładnie tam, gdzie niegdyś było wejście do synagogi
Dokładne miejsce, w którym ul. Stawowa, ul. Mickiewicza i Plac Thiele-Wincklerów stykają się ze sobą. Prawy skraj fotografii usadowiony jest dokładnie tam, gdzie niegdyś było wejście do synagogi
Synagoga po pożarze. To zdjęcie zrobione zostało z miejsca, w którym stykają się ze sobą pl. Thiele-Wincklerów i ul. Mickiewicza
Synagoga po pożarze. To zdjęcie zrobione zostało z miejsca, w którym stykają się ze sobą pl. Thiele-Wincklerów i ul. Mickiewicza
Oto inna fotografia synagogi z uszkodzeniami z pożaru. Pytanie pozostaje czy to, co widzimy od frontu, to eksplozja jednego z owych
Oto inna fotografia synagogi z uszkodzeniami z pożaru. Pytanie pozostaje czy to, co widzimy od frontu, to eksplozja jednego z owych “granatów ręcznych” wspomnianych w artykule? Lub też po prostu pokazuje ona moment załamania się jednego z dachów? Albo też zapewne Niemcy zdecydowali, już po pożarze, wysadzić jedną z uszkodzonych belek ze względów bezpieczeństwa?
Synagoga po uszkodzeniu. Widziana tu od strony ul Piotra Skargi (
Synagoga po uszkodzeniu. Widziana tu od strony ul Piotra Skargi (“Kurfürstenstraße”). Widoczny jest płot gimnazjum. I w tym stanie synagoga przetrwała II Wojnę
To zdjęcie wykonane zostało co najmniej w roku 1940 lub później. Fotograf stał w centrum Rynku (
To zdjęcie wykonane zostało co najmniej w roku 1940 lub później. Fotograf stał w centrum Rynku (“Friedrichsplatz”). W tle widzimy synagogę przy ul. Mickiewicza. Niemcy nigdy całkowicie nie zniszczyli synagogi. Została ona rozebrana dopiero PO II Wojnie. Według lokalnej famy materiał budowlany z niej został następnie przewieziony do Warszawy i użyty tam przy jej odbudowie. Wiele budynków, łącznie z tymi, które nigdy nie zostały uszkodzone podczas wojny, szczególnie z Górnego i Dolnego Śląska, zostało rozebranych w okresie powojennym i użytych w Warszawie jako materiał budowlany
Mniej więcej z tego samego miejsca (ale pokazując przeciwny kierunek) to zdjęcie zostało wykonane 3 września 1939. Ludzie, niewątpliwie mieszkający w centrum Katowic, pozdrawiają wojsko niemieckie podczas jego
Mniej więcej z tego samego miejsca (ale pokazując przeciwny kierunek) to zdjęcie zostało wykonane 3 września 1939. Ludzie, niewątpliwie mieszkający w centrum Katowic, pozdrawiają wojsko niemieckie podczas jego “Vorbeimarsch”. Być może niektórzy z tych ludzi byli również obecni w tłumie wokół synagogi 5 dni później?

Leave a Reply