Czy to Joanna d’Arc?

Niektóre zagadki czekają wyjątkowo długo na rozwiązanie. Dzieje się tak nawet wówczas, gdy ewidencja jest dostępna niemal „jak na dłoni” i jest wyjątkowo dobrze zabezpieczona, jak gdyby czekała na to, by się nią wreszcie poważnie zająć. Jedna zagadka tego typu rozwikłana została w 2000 roku, gdy DNA serca Ludwika XVII (a raczej niedoszłego Ludwika XVII) porównane zostało z DNA jego matki, królowej Marii Antoniny. Eksperyment dowiódł, że DNA chłopaka (urodził się w roku 1785, zmarł w 1795, mając 10 lat i 3 miesiące) jest istotnie DNA Ludwika XVII.

Przez wiele bowiem lat krążyły pogłoski, że Ludwik przeżył. Pewien zegarmistrz nazwiskiem Karl Wilhelm Naundorff podawał się za ocalałego Ludwika tak przekonująco, że pozwolono mu nawet używać nazwiska „de Bourbon”…

Inna tajemnica wciąż czeka jeszcze na swój epilog. Jest znacznie starsza, bo ciągnie się ona nieprzerwanie od lat 30-tych XV wieku. Prawdziwą burzę wywołał w roku 2001 ukraiński antropolog i specjalista w zakresie rekonstrukci twarzy na podstawie czaszek, Siergiej Aleksandrowicz Gorbenko (oryginalna ukraińska wersja nazwiska brzmi Serhij Horbenko).

Gorbenko uważa, że struktura kości jest rzeczą tak indywidualną, jak odcisk palca. Przy pomocy badania kości można łatwo ustalić pokrewieństwo.

Bernard z Clairvaux (rekonstrukcja twarzy przez S. Gorbenko)

Gorbenko jest tym antropologiem, który zrekonstruował między innymi twarz św. Bernarda z Clairvaux. Wkrótce potem otrzymał zaproszenie do zbadania zawartości sarkofagów w bazylice Notre dame de Clery w miejscowości Clery-Saint-Andre niedaleko Orleanu. Tam spoczywa m.in. król Ludwik XI, następca Karola VII, czyli tego króla, który zawdzięczał swą koronę Joannie d’Arc.

Czaszka, która miała należeć do krola Francji, okazała się jednak czyjąś inną. Nie należała do żony króla, Charlotty de Savoie, gdyż ta zmarła w wieku lat 38. Wiek czaszki uchodzącej za królewską, Gorbenko oszacował jako należącą do kobiety, która dożyła wieku 55-57 lat. Nie wiedząc skąd czaszka ta pochodziła, zajrzał do sąsiedniej krypty, w której spoczywa Jean de Dunois, nieślubny syn księcia Ludwika I Orleańskiego i towarzysz broni Joanny d’Arc. Tam natrafił na szkielet, do którego należała wspomniana wcześniej czaszka. Jak sam się potem wyraził: “Po otwarciu grobu natrafiłem na informację, która doprowadziła mnie do tego wniosku, w który sam z trudem potrafiłem uwierzyć.”
„Szkielet należał do kobiety, która nosiła ciężką zbroję i miała dobrze wykształcone mięśnie.”

Po zbadaniu pozostałych szczątków członków rodziny królewskiej w krypcie oraz po przestudiowaniu historycznych kronik i korespondencji, Gorbenko doszedł do wniosku, że: „kobieta, której czaszkę od niemal 100 lat uważano za czaszkę króla Ludwika XI, była znana 600 lat temu jako Dziewica Orleańska, Joanna d’Arc.”

Zdaniem ukraińskiego antropologa Joanna d’Ark to nie kto inny niż nieślubna córka króla Karola VI oraz jego faworyty Odette de Champdivers, Marguerite de Valois (ur. 1407; zm. 1458?, po1448?).

Wnioski znanego antropologa niektórzy uznali za „czystą fikcję”, inni przyglądają się sprawie poważnie. Jeszcze inni przekonani są, że ów szkielet należał do znanej sobowtórki Joanny d’Arc, Jeanne des Armoises  (podobizna na zdjęciu poniżej), która zmarła 4 maja 1449 roku i pochowana była w krypcie kościoła w Pulligny, niedaleko Domremy, rodzinnej wsi Joanny d’Arc. W kaplicy nad jej kryptą przez wieki wisiała tablica epitafijna utożsamiająca ją z francuską bohaterką. Tablicę tę usunięto dopiero na przełomie XIX i XX wieku w związku z prowadzonym procesem beatyfikacyjnym Joanny.

Jeanne des Armoises

Nie brak opinii, że szkielet (w zalłożeniu: Jeanne des Armoises) został przeniesiony do bazyliki Notre Dame de Clery  w Clery-Saint-Andre w związku ze wspomnianym procesem beatyfikacyjnym na polecenie późniejszego kardynała Tisserand. W roku 1865 bowiem nie figurował on w wykazie inwentarza tamtejszych krypt. Rzecz jednak w tym, że gdy w 2001 roku odnalazł go tam Gorbenko, to również nie był on uprzednio informowany jakimkolwiek „inwentarzem”, że szkielet ten jednak tam się znajdował.

Jest więc całkiem prawdopodobne, że był on tam już zatem i przed rokiem 1865. Być może, biorąc pod uwagę bałagan w kryptach, nie został on omyłkowo uwzględniony na liście lub też że nie został on uwzględniony celowo, gdy zaskoczeni badacze (wraz z władzami…) nie za bardzo wiedzieli co począć ze szczątkami, które w jakiś „nieortodoksyjny” sposób przywodziły na myśl Joannę d’Arc i nie zamierzali oni publicznie burzyć „ustalonej” oficjalnie wersji o śmierci Joanny na stosie w Rouen.

Tak czy inaczej, jak na szkielet z Pulligny, gdzie spoczywał on zapewne spokojnie w sarkofagu, zaskakuje on tym, że jego czaszka została skruszona. Jak widzimy na zdjęciach, pozostają jedynie obie szczęki oraz górna część czaszki. Nie ma całej centralnej części z nasadą nosa, oczodołami i kośćmi policzkowymi. O ile żuchwa jest osobną kością, to o tyle górna szczęka mogła zostać oddzielona jedynie przy użyciu siły lub narzędzia. Na fotografii wygląda ona dokładnie tak, jakby ją ktoś odłamał lub odpiłował.

Obie szczęki czaszki z Notre Dame de Clery

W XIX wieku istniało już pojęcie „dziedzictwa kulturowego”, a szkielety osób z poprzednich wieków były już na ogół traktowane przyzwoicie. Zmiażdżenie czaszki z Notre Dame de Clery nosiłoby raczej w sobie znamiona łączące ją z innymi czaszkami w tej krypcie. Jak bowiem informuje (i obrazuje na swej stronie) sam Gorbenko, to, co stanowić miało czaszkę króla Ludwika XI, było w istocie zbieraniną kości z rozmaitych czaszek, zarówno męskich, jak i żeńskich. Jest chyba mało prawdopodobne, by w Pulligny ktoś wandalizował wcześniej szkielet Jeanne des Armoises. Gdyby to miano zrobić podczas przenosin do Clery-Saint-Andre, wykazanoby się (na przełomie XIX I XX wieku!) wyjątkowym jak na owe czasy wandalizmem. Nie zmienia to jednak faktu, że z czaszki brakuje akurat tych elementów, które w największym stopniu kształtują rysy twarzy. Biorąc pod uwagę zaś, że poza tymi brakującymi elementami centralnej części czaszki szkielet jest kompletny, sprawia to ostatecznie wrażenie, jakby komuś istotnie zależało kiedyś na takim uszkodzeniu, które uniemożliwiłoby odtworzenie rysów twarzy tej kobiety.

Szkielet z Clery–Saint-Andre nie jest jedynym z serii szczątków, w których upatrywano relikwii Joanny d’Arc. Przypomnijmy, że ledwie kilka lat temu badano inne szczątki jako możliwe relikwie. Okazały się jednak nie mieć z Joanną niczego wspólnego, a wśród nich znajdowała sią nawet kość… kota. Obecnie nie ma jednak wątpliwości, że chodzi istotnie o kompletny szkielet ludzki. Gorbenko przeprowadził badania antropologiczne, pozostaje zatem jeszcze tylko test DNA – do którego to testu władzom francuskim jednak niezbyt spieszno.

(Fotografie szkieletów oraz rekonstrukcji twarzy Bernada de Clairvaux pochodzą ze strony Siergieja A. Gorbenki)

Leave a Reply