Reinkarnacyjna egzegeza Nowego Testamentu – cz. 2

W tym krótkim odcinku przyjrzymy się scenie z rozdziału 9 ewangelii „Według Jana”, a mianowicie uzdrowieniu niewidomego człowieka. Oto wersety przedstawiające tę scenę:

Przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata». To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: ‘Idź, obmyj się w sadzawce Siloam’. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. (Jn 9; 1 – 7)

Zadając Christosowi pytanie o to „kto zgrzeszył”,  apostołowie stawiają dwie możliwości. Najwyraźniej obie wchodziły w rachubę w tamtejszej społeczności, bo inaczej chyba pytanie to nie pojawiłoby się w tekście ewangelii. Wskazując na rodziców jako na winnych, wskazano na znany zapis tak zwanego „Starego Testamentu”, a konkretnie jakże nam „drogiej” Deuteronomii (czyli „Powtórzonego Prawa”), według którego „Jahwe” karze potomstwo za grzechy rodziców:

„Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i w czwartym pokoleniu” (Dt 5; 9)

Nie, nie idzie nam tu o to, by wyszydzać „Deuteronomię”, choć nie pałamy żadną pozytywną namiętnością do tej księgi. Nawet – o dziwo! – jesteśmy się w stanie zgodzić, że przynajmniej w niektórych wypadkach „karanie następnych pokoleń” jest faktem. Palisz za dużo tytoniu – twe dziecko może na tym ucierpieć; źle wychowujesz potomstwo – skończy ono w „rynsztoku”… I tak dalej. Co prawda nie przypisujemy tej kary jakiemukolwiek Bogu (lub bogu), lecz pożałowania godnym działaniom samych owych rodziców, za które to działania winić należy ich samych, a nie owego Boga (lub boga).

No dobrze, ale co z tą inną wersją, według której to sam niewidomy grzeszy tak bardzo, że się już rodzi pozbawiony wzroku? KIEDY tak zdążył nagrzeszyć?

Są teoretycznie dwie możliwości: albo grzeszył, nicpoń, w łonie matki; albo też… no właśnie: w poprzednim życiu.

Cytowana już poprzednio Elizabeth Clare Prophet (1939 – 2009) argumentuje w taki oto sposób:

„Jan portretuje Jezusa jako nie czyniącego nawet jakiejkolwiek sprawy z reinkarnacji, którąby niewątpliwie uczynił, gdyby się z nią nie zgadzał. Zamiast tego Jezus wychodzi poza myślowe nastawienie swych słuchaczy, prowadząc ich ku innemu poziomowi. „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże”. Autor tej Ewangelii zademonstrował, że człowiek ten urodził się niewidomym nie z powodu jego poprzednich uczynków, lecz ponieważ jego dusza odpowiedziała na powołanie od Boga. Zgodził się on znosić ślepotę aż do czasu spotkania z prorokiem, który przywróciłby mu wzrok”.

Elizabeth Clare Prophet zakłada tutaj jakąś „zgodę” duszy niewidomego na cierpienia, byle tylko świętość proroka mogła zabłysnąć. Naszym zdaniem, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób „Stary Testament” prezentuje „Jahwego”, prawdopodobniejsze byłoby, że ten „Jahwe” w ogóle nie liczył się ze swym stworzeniem i jego cierpieniem. Jeśli ten „bóg” potrafił był bawić się Hiobem niczym lalką i mścić się na potomkach za grzechy ich rodziców, to wystarczyła sama jego wola, by kogoś oślepić od urodzenia po to tylko, by jakiś przyszły cudotwórca mógł się wykazać dla jego, „Jahwego” chwały…

Jednak pozostaje trwałe wrażenie, że istotnie, również autor „Jana” uważał za rzecz całkiem możliwą, że reinkarnacja istnieje rzeczywiście. Lub też – jeśli opisane wydarzenie naprawdę miało miejsce, a „Jan” jedynie ograniczył się do jego zrelacjonowania – że istotnie reinakarnacja była możliwością całkiem poważnie traktowaną przez ową społeczność. W istocie wiemy już z innych źródeł (m.in. dzięki żydowskiemu historykowi z I wieku n.e., Józefowi Flawiuszowi), że reinkarnacja była traktowana tam bardzo poważnie.

Odnotujmy w tym miejscu inną jeszcze uwagę E.C. Prophet poczynioną przy tej okazji:

„Zanim rozstaniemy się z historią, przyjrzyjmy się kontrowersyjnej kwestii, jaką podnosi ona w odniesieniu do reinkarnacji: czy ludzie urodzeni z niesprawnościami są odpowiedzialni za swe nieszczęścia? W wielu wypadkach odpowiedź brzmi „tak”. Ich postępowanie w poprzednich może spowodować, że uczą się z doświadczeń i limitacji w następnym życiu. Limitacja taka może w istocie prowadzić do wzrostu duszy. Rozmaite potrzeby duszy determinują czy ludzie rodzą się zamożni lub ubodzy, czy mają życzliwych czy okrutnych rodziców.” (…) „W istocie niesprawność może wcale nie być karmiczna, lecz może stanowić warunek, który dusza zgodziła się znosić w celu nauczania i wspierania innych. Biedni i niefortunni mogą być niezapowiadanymi świętymi noszącymi grzechy świata”.

Rola Christosa w całym opisanym u  „Jana” w rozdziale 9 incydencie jest neutralna w odniesieniu do reinkarnacji. Nie potwierdza jej, nawet swoją odpowiedzią zdaje się jej przeczyć. Jednak jej też nie potępia. Jeżeli natomiast zgodzić się z interpretacją o „zgodzie” duszy na cały „eksperyment” ze ślepotą od urodzenia, to Christos co najwyżej przyjmuje istnienie reinkarnacji „przez aklamację”, lecz bez entuzjazmu.   Część 1 Część3

Leave a Reply