Grupa śląskich kościołów drewnianych. Jej geneza i cechy ogólne

Liczebność

P1060970Na Śląsku drewnianych budowli sakralnych było swego czasu bardzo dużo, przy czym jednak od początku dała się zauważyć nierównomierność ich rozmieszczenia w poszczególnych częściach regionu. Uzależnione było to w przeważającej mierze od czynników naturalnych, czyli w tym wypadku od bogactwa lub ubóstwa lasów, gliny i kamienia. Te bowiem trzy surowce: drewno, glina i kamień decydowały o wyborze techniki budowania (1). I tak też w XVII wieku było na Śląsku około 500 drewnianych kościołów (2), z czego na Dolny Śląsk przypadało około 130 (3) , podczas gdy sam tylko archidiakonat opolski posiadał ich 268 (4).

W 1871 roku H. Luchs w swej pracy o kościołach drewnianych Górnego Śląska wymienia 194 istniejące jeszcze wówczas obiekty (5). Obecnie na Śląsku pozostało jeszcze 137 kościołów drewnianych, z tego 15 na Dolnym Śląsku (6). Jest to jednak i tak największa (obok małopolskiej) grupa kościołów drewnianych obrządków zachodnich w Europie. Dla porównania: w byłej Czechosłowacji pozostały już tyko nieliczne kościoły drewniane, w Szwecji jest ich około dziesięciu, w Anglii zaledwie pół tuzina. W Norwegii z ogromnej niegdyś grupy około 700 pozostało do czasów współczesnych 27 (7). W Austrii pozostały zaledwie dwa, we Francji i Niemczech po jednym (8).

Stan badań i spory o genezę

Kościoły śląskie przez wiele lat były (a można powiedzieć, że wciąż jeszcze są) przedmiotem sporów i dyskusji i to nie tylko z uwagi na cechy swej konstrukcji czy formy, lecz także ze względu na fakt, że budowane były na obszarach istniejących przez całe wieki kontaktów i ścierania się wpływów różnych grup narodowościowych, głównie oczywiście polskiej i niemieckiej.

Niestety trzeba zauważyć, że w sporach tych czynnik narodowy niekiedy brał górę nad pozostałymi zagadnieniami , niejednokrotnie szkodząc im wyzwalanymi przez siebie emocjami i wypływającymi z nich twierdzeniami nie mającymi wystarczającego, a często wręcz żadnego pokrycia w faktach. W szczególnej mierze uwydatniło się to w sposobie traktowania konstrukcji zrębowej jako dominującej w konstrukcji ścian kościołów śląskich. Konstrukcja zrębowa stała się w pewnym momencie największą „kością niezgody” między polskimi i niemieckimi badaczami, o czym będzie jeszcze mowa (9).

Konstrukcja zrębowa (zwana też blokową, wieńcową lub węgłową), której początki datuje się na późną epokę brązu, rozwinęła się głównie w tych mocno zalesionych obszarach Europy, w których zdecydowaną przewagę miały lasy iglaste, 76% do 99% (10). Obszary te, obok północnej Europy (Skandynawia i północne rejony Rosji) tworzą nieprzerwany ciąg biegnący od Alp Zachodnich poprzez Szwajcarię, Austrię, południowe Niemcy (Badenia – Wirtembergia, Bawaria, Turyngia, Saksonia), Polskę, Czechy, Słowację, Europę południowo-wschodnią i wschodnią. Z tych też obszarów pochodzą najstarsze zachowane ślady konstrukcji zrębowych (11).

Nie jest celem niniejszej pracy dociekanie, w której części Europy ten typ konstrukcji pojawił się najpierw. Ostatecznej odpowiedzi na to pytanie nauka nie zdołała udzielić po dziś dzień. Dla nas ważny będzie natomiast fakt, że początki tej konstrukcji i stopniowe jej rozpowszechnianie się wyprzedza o wiele wieków okres powstawania chrześcijańskich budowli sakralnych na Śląsku, zwłaszcza zaś tych, które istnieją po dziś dzień. Przytoczone fakty świadczą więc i o tym, że również niemieckiemu osadnikowi, zwłaszcza cieśli, budownictwo wieńcowe nie musiało być nieznane, gdy przybywał w średniowieczu (i później) na Śląsk. Upatrywanie więc w tej konstrukcji jakiegokolwiek czynnika mniej lub bardziej decydującego o „narodowej” przynależności reprezentowanego przez nią budownictwa było i jest po prostu pozbawione sensu (12). Trzeba jednak niestety powiedzieć, że wielu autorów, tak niemieckich jak i polskich, właśnie w konstrukcji zrębowej widziało jedno z zasadniczych kryteriów „przynależności” drewnianej architektury sakralnej Śląska, dochodząc w ten sposób do zbyt uproszczonych ocen lub wręcz mylnych wniosków (13). A przecież nie brakowało wypowiedzi ostrzegających przed pochopnymi wnioskami w tej mierze. Między innymi Jan Sas Zubrzycki już w 1916 roku przestrzegał, że „sposób wieńcowy sam przez się nic nie mówi, niczego nie dowodzi i dlatego za piętno służyć nie może stanowczo.” (14)

Gorzej jednak, że spory między polskimi a niemieckimi badaczami nie ograniczały się tylko do stwierdzeń natury zasadniczej (wysuwanych zresztą bez wystarczających dowodów) lecz, o czym będzie jeszcze mowa, dotyczyły również poszczególnych obiektów, a nawet ich fragmentów.(15)

Budownictwo drewniane ma w Europie długą i bogatą historię. Nie miejsce tu na szczegółowe jej prezentowanie. Dość powiedzieć, że w momencie, gdy w Polsce zaczęto stawiać pierwsze kościoły drewniane, a było to nie później niż w X wieku (16), drewno dominowało w architekturze europejskiej. Dotyczy to również kościołów, a te na Zachodzie budowano już przecież znacznie wcześniej niż u nas (17). I chociaż gdzieniegdzie na Zachodzie zaczęto przebudowywać kościoły z drewnianych w murowane już od XI i XII stulecia (18), to jednak proces ten, który objął zresztą także mury obronne miast i twierdz, przebiegać miał jeszcze przez szereg następnych stuleci (19), a na wsiach rozpoczął się właściwie dopiero w XIII/XIV wieku. Zważywszy, że okres ten pokrywa się z okresem pierwszej fali osadnictwa niemieckiego na Śląsku, wykluczanie udziału tego osadnictwa w procesie tworzenia drewnianej architektury sakralnej na tej ziemi byłoby po prostu niepoważne, tym bardziej, że sieć kościelna w Niemczech była już znacznie wcześniej bardzo silnie rozbudowana (20). Osadnicwo to przyczyniło się wręcz do wydatnego zwiększenia liczebności kościołów na ziemi śląskiej, choć oczywiście trudno byłoby dociec w jakim stopniu. Dane bowiem dotyczące liczebności osadników niemieckich nie są ścisłe i w związku z tym rozmaicie interpretowane (21). Faktem jednak pozostaje, że osadnicy ci docierali nawet do najdalej na wschód położonych obszarów Górnego Śląska, a nawet jeszcze dalej (22). W tej sytuacji łączenie automatyczne śląskiej drewnianej architektury sakralnej wyłącznie z polskim żywiołem narodowym, jak to próbowali uczynić Dobrzycki, Matuszczak czy Itman, o czym bądzie jeszcze mowa, wydaje się niewłaściwe.

Pierwszym badaczem, który podjął się charakterystyki drewnianych kościołów śląskich w szerszym kontekście geograficzno-kulturowym, był w 1905 roku dr Ludwig Burgemeister (23), pruski Królewski Inspektor Budowlany a jednocześnie Konserwator Zabytków Prowincji Śląskiej (24). Dysponował on już bogatym materiałem inwentaryzatorskim. Analiza porównawcza była jednak jeszcze dosyć ogólna. Autor dzielił cechy zarówno formy jak i konstrukcji kościołów śląskich z grubsza na „słowiańskie” i „germańskie”, co było podziałem bardzo uproszczonym i nie zawierającym głębszej oceny historycznej (25), dlatego też w większym lub ,niejszym stopniu spotykał się on z polemiką ze strony wielu późniejszych badaczy. Praca Burgemeistera (powstała przy współpracy z Ernstem Wiggertem) była jednak pierwszą wielką pracą w tak znacznym stopniu poświęconą sakralnym budowlom Śląska, a wykazany przez autora obiektywizm oceny, niesłusznie niedoceniony przez niektórych późniejszych publicystów (26), dodatkowo podniósł wartość dzieła (27).

Następne lata przyniosły kolejne prace poświęcone kościołom śląskim. Były to zarówno próby całościowej oceny tej grupy zabytków, jak też artykuły poświęcone poszczególnym obiektom. Większa ich liczba pojawiła się w latach dwudziestych i trzydziestych. Wtedy też ukazała się praca Jerzego Dobrzyckiego i publikacje Tadeusza Dobrowolskiego oraz księdza Józefa Londzina (28)

Nadal jednak liczniejszą i bardziej znaczącą pozostawała niemiecka literaturą dotycząca przedmiotu, wśród której na szczególną uwagę zasługują w tym czasie prace Josefa Strzygowskiego (29), który rozpatruje drewniane kościoły śląskie jako wynik ścierania się rozmaitych kręgów kultury i to nie tylko w dziedzinie konstrukcji lecz i formy, m.in. zarysu przyziemia, w którym widzi nakładanie się na siebie kwadratu, bardziej charakterystycznego dla krajów Europy Wschodniej, oraz przeważającego na Zachodzie prostokąta (30)

Okres międzywojenny w publicystyce dotyczącej śląskich kościołów drewnianych zamyka największa z ówczesnych, praca Herberta Dienwiebla, która dotąd zresztą pozostaje jedną z najbardziej znaczących prac poświęconych temu tematowi i której wartość byłaby niewątpliwie jeszcze większa, gdyby nie zaciążył na niej ewidentny negatywny nacjonalizm autora. Niewątpliwą natomiast zasługą Dienwiebla jest m.in. zwrócenie większej niż dotychczas uwagi na znaczenie konstrukcji dachowych dla historycznego kształtowania wnętrza kościoła drewnianego.

W okresie wojny śląskim kościołom drewnianym poświęcony został rozdział pracy Gűnthera Grundmanna „Deutsche Kunst im befreiten Schlesien”, również nacechowany negatywną odmianą nacjonalizmu (31)

Pierwszą natomiast pracą powojenną poświęconą temu tematowi była rozprawka Tadeusza Dobrowolskiego „Drewniane kościoły śląskie jako znaki zamierzchłej przeszłości”. W następnych latach ukazało się wiele dalszych polskich prac, zarówno traktujących temat całościowo, jak i poświęconych małym grupom obiektów czy poszczególnym obiektom (p. bibliografia). W tym samym czasie zainteresowanie tematem ze strony nauki niemieckiej wygasa na szereg lat.

Z prac wydanych po wojnie, na które przyjdzie się tu jeszcze niejednokrotnie powołać, na szczególną uwagę zasługują prace Józefa Matuszczaka (32)

oraz Leszka Itmana (33). Obydwaj ci autorzy zwracają uwagę na zachowanie kościołów drewnianych w dużej liczbie na obszarach zamieszkałych tradycyjnie przez ludność polską, upatrując w tym fakcie potwierdzenia tezy o polskości tych zabytków, widząc w polskim żywiole etnicznym główny czynnik sprawczy. Istotnie, przetrwanie w Polsce po dzień dzisiejszy setek świątyń drewnianych, różnych zresztą obrządków, świadczy już samo w sobie o tym, że kościół drewniany historycznie rzecz biorąc mocno zakorzeniony był w polskiej kulturze. Rzecz jednak w tym, że autorzy ci (i nie tylko oni) przeceniają zdecydowanie znaczenie faktu stosowania drewna, zwłaszcza w konstrukcji zrębowej, w budownictwie sakralnym, czyniąc zeń charakterystyczną cechą polskości i przeciwstawiając go innym (w domyśle: obcym) technikom budowania (34). I chociaż dostrzegają wpływ warunków naturalnych w postaci zalesienia oferującego drewno jako budulec (35), traktują je często jako czynnik drugorzędny, a w najlepszym razie jako równorządny wobec czynnika etnicznego, zapominając jakby, że to właśnie warunki naturalne stanowią tu czynnik dominujący (jeśli nie wręcz jedyny), a zatem determinujący pozostałe. Na ten właśnie czynnik zwracano już uwagę przed wiekami, wyrażając opinie o polskiej architekturze (36).

Natomiast fakt terytorialnego pokrywania się w dużej mierze obszarów zalesionych we wschodniej części Śląska z obszarami przewagi lub co najmniej dużej liczebności polskiego żywiołu etnicznego nie powinien tutaj mylić . Bowiem gdyby czynnik narodowy odgrywał tu aż taką rolę, jaką przypisują mu między innymi właśnie Matuszczak i Itman, to liczba zachowanych po dzień dzisiejszy drewnianych kościołów na Mazowszu lub w graniczącej ze Śląskiem Wielkopolsce też musiałaby być większa niż jest (37). A kościoły drewniane powstawały zresztą na Śląsku nie tylko w miejscach zamieszkałych przez Polaków (38).

Poza tym wiejskie kościoły drewniane wbrew twierdzeniom Itmana (39) budowane były nie tyle przez miejscowych cieśli, ile raczej przez wędrownych. Przecież zbudowanie czy przebudowanie kościoła wraz z jego skomplikowaną nieraz konstrukcją więźby dachowej, konstrukcją wieży czy sygnaturki (nie mówiąc już o innych sprawach) nie było rzeczą tak prostą jak postawienie chałupy czy szopy. Wymagało nie lada umiejętności, a nie każdy cieśla takowe posiadał. Dlatego też do tego typu prac angażowano rzemieślników o wyrobionej już sławie, nawet jeśli była to sława (jak w przypadku wiejskich cieśli) o ograniczonym zasięgu. Taki na przykład Wojciech (Adalbertus) Kokot ze Szczedrzyka budował wieżę dla kościoła w Zębowicach, ale pracował także przy kościele w Strzelcach Opolskich (40). Kościół zaś w Koszęcinie, we wschodniej części Górnego Śląska, zbudowany został w 1724 roku przez niemieckiego cieślę z okolic Nysy (41).

Dokonując tak z konieczności krótkiego przeglądu najważniejszych prac poświęconych śląskim kościołom drewnianym, nie sposób pominąć tych, które wydane zostały w latach 1980-tych. I tak w 1980 roku w Monachium ukazała się cytowana tu już w przypisach książka Wolfganga Halfara. Pozycją tą nauka niemiecka uczyniła właściwie pierwszy w okresie powojennym krok w badaniach owego, jak się wyraża autor, „fenomenu górnośląskich kościołów drewnianych”. I trzeba przyznać, że jest to krok udany mimo kontrowersyjnych co najmniej tez odnoszących się m.in. do początków stosowania budownictwa zrębowego przez Słowian (42)

czy też niektórych pomyłek odnośnie poszczególnych kościołów śląskich (np. kościół z Gierałtowic nie został przeniesiony do Pszczyny lecz do Wielopola k. Rybnika, a kościół gliwicki nie pochodzi z Czechowic, tylko z Zębowic itd). Autor przywiązuje, słusznie zresztą, dużą wagę do oceny kościołów śląskich w szerszym sensie artystyczno-geograficznym (43). Interesujący jest też rozdział traktujący o związkach i wzajemnym oddziaływaniu budownictwa drewnianego i murowanego (44). Tym bardziej, że na ogół w opracowaniach poświęconych sakralnym budowlom drewnianym temat ten traktowany jest jakby marginalnie i najczęściej przez pryzmat oddziaływania tutaj wzorów murowanej architektury sakralnej.

W końcu lat 1980-tych ukazały się jeszcze 2 prace, warte odnotowania: Niemca Gerharda Kubatza i Polaka Józefa Matuszczaka. O ile ten pierwszy w ogóle nie zajmuje się (być może słusznie) kwestiami „narodowej przynależności” kościołów śląskich i skupia się wyłącznie na posiadanym przez siebie materiale dotyczącym poszczególnych obiektów sakralnych d. powiatu rybnickiego (w tym również szeregu już nieistniejących), to drugi powraca do tej kwestii już na samym początku swej pracy, stanowiącej zbiór artykułów pisanych w różnych latach (p. przypis 12).

Reasumując stwierdzić należy, że temat śląskich kościołów drewnianych jest wciąż i będzie zapewne przez czas dłuższy jeszcze tematem niewyczerpanym dla nauki. Gdyby zaś pokusić się o ocenę całej dotychczasowej literatury poświęconej kościołom śląskim, a wydanej w ciągu ostatniego stulecia, to na czoło zdaje się wysuwać kilka (w kolejności chronologicznej):

1. Ludwiga Burgemeistera i Ernsta Wiggerta z 1905 roku

2. Herberta Dienwiebla z 1938 roku

3. Józefa Matuszczaka z 1971 roku („Z dziejów architektury…”) (45)

4. Leszka Itmana (w odniesieniu do Dolnego Śląska) z 1974 roku

5. Wolfganga Halfara z 1980 roku

6. Gerharda Kubatza z 1988 roku.

Usytuowanie

Kościoły drewniane na ogół sytuowane były w dwojaki sposób: albo w środku wsi (w przypadku np. wsi stanowiących własność kościelną) lub poza wsią, na ogół na wzniesieniu. W tym drugim wypadku o wyborze miejsca decydować mogły rozmaite czynniki. I tak np. wskazywano niejednokrotnie na względy obronności, które zazwyczaj dyktowały wybór wzniesienia tak z uwagi lepsze możliwości obserwacji zbliżającego się nieprzyjaciela jak i na większą trudności zdobywania przezeń takiego miejsca. Istotnie, szereg przykładów zarówno w Polsce jaki poza jej granicami potwierdza tezę, że kościoły bywały miejscami obronnymi (46), a gdy chodzi o kościoły drewniane, to wiadomo na przykład, że kościół w Syryni (obecnie w Parku Kościuszki w Katowicach) w protokołach wizytacyjnych wymieniony jest jako „dom schronienia” (47). Zwracano zresztą swego czasu nawet uwagę, że słowiańskie słowo „kościół” (rosyjskie „kostioł”, słowackie „kostol”, czeskie „kostel”) może wywodzić się od łacińskiego wyrazu „castellum” (miejsce warowne, twierdza, kasztel), co już samo w sobie mogłoby wskazywać na fakt ścisłego związku budownictwa kościelnego z obronnym. Ten warunek jednakże mógłby być słuszny, w przypadku kościołów na Śląsku, jedynie do czasu ostatniej inkastelacji, t.j. do XVII wieku i w tym okresie należałoby go już raczej wiązać z architekturą murowaną, a nie drewnianą. Większość zachowanych po dziś dzień kościołów drewnianych pochodzi właśnie z tego okresu oraz z wieku XVIII, kiedy to kościoły nie były już na ogół wykorzystywane do obrony (48). Mogła tu więc działać jedynie „siła tradycji”, zwłaszcza w przypadku budowy kościoła w miejscu, w którym stały kolejno poprzednie.

Nie wyklucza się również możliwości przejęcia, w okresie początków chrześcijaństwa na tych ziemiach, dotychczasowych miejsc kultów t.zw. „pogańskich” i budowania tam kościołów (49). Gest taki istotnie mógłby być dodatkowym podkreśleniem zwycięstwa nowej wiary. Dziś zapewne inaczej ocenialibyśmy taki “gest”, który niejednokrotnie połączony był ze zwykłym barbarzyństwem niszczenia miejsc starego kultu, a nawet mordowania przy tej okazji jego wyznawców. Ale to jest już oczywiście zupełnie inna kwestia.

Nie można jednak pominąć rzeczy zasadniczej: otóż wzniesienie stanowi zawsze miejsce bardziej suche, co w przypadku budowli drewnianej nie mogło oczywiście być bez znaczenia. Zbudowanie kościoła drewnianego w miejscu wilgotnym, jako rzecz sama w sobie co najmniej dziwna, mogła nawet zwrócić uwagę diecezjalnego wizytatora, jak to na przykład miało miejsce w 1679 roku w Bojszowie koło Gliwic.

Wreszcie nie brakuje też przekazów i legend przypisujących wybór miejsca na budowę kościoła szczególnym i tajemniczym wydarzeniom, cudom, uzdrowieniom itd (50). Między innymi takim właśnie tajemniczym przypadkom przypisano zbudowanie kilku drewnianych kościołów w wilgotnych, a więc – według powszechnej opinii – miejscach nieodpowiedzialnie wybranych. Przykłady usytuowania kościołów pokazane zostały w tym miejscu http://wipasnapa.com/koscdrewStandort/

Budowane z drewna kościoły znakomicie harmonizowały z otoczeniem. Nie ujmując nic dawnym budowniczym stwierdzić trzeba, że nie było to w tym wypadku ich zasługą lecz w o wiele większym stopniu wynikiem stosowania budulca dostarczanego tutaj przez naturę w szczególnej obfitości (51). Wrażenie zaś tej harmonii podkreślane było dodatkowo przez sadzenie drzew wokół kościoła, a właściwie wokół przyległego doń cmentarza (52). Toteż stare drzewa wskazują napierwotną powierzchnię cmentarzy tam, gdzie w późniejszych czasach zostały one powiększone (53). Drewno było ponadto obecne jeszcze w płotach, którymi ogradzano całość. Płoty te wykonywano głównie z kładzionych poziomo desek lub belek i przekrywano daszkami jedno- lub dwuspadowymi. Czasem tylko odstępowano od tej reguły na rzecz ogrodzenia kamiennego lub mieszanego kamienno-drewnianego, jak np w Bełku koło Rybnika. Do naszych czasów zachowały się jednak tylko niektóre oryginalne ogrodzenia, resztę zamieniono w późniejszych latach na nowo, nie zawsze pasujące do otoczenia.

W ogrodzeniu cmentarza szczególny akcent stanowi brama wejściowa.

Brama wejściowa

Wejście posiadało najczęściej bramę jezdną i furtkę do przechodzenia pieszego. Forma takiego wejścia nie była jednak wszędzie jednakowa. Wyróżnić da się tu dwa podstawowe typy: prostszy, wspierający się na trzech słupach i przekryty wspólnym daszkiem gontowym, którego charakterystyczny przykład pochodzi z Syryni (obecnie w Katowicach) oraz bardziej skomplikowany (w Brzezinkach) mający formę jakby dwóch zestawionych ze sobą chałup o oddzielnych daszkach i wspierający się na dziewięciu słupach. Konstrukcje usztywnione były zastrzałami, które mogły być, w celu stworzenia formy łukowej, wydrążone na okrągło (jak choćby w Brzezinkach czy Syryni) albo też pozostawione jako belki proste. Obydwa te typy występowały także w prostszej wersji jako wejście pojedyncze (54). O pochodzeniu tych konstrukcji trudno wypowiadać się w sposób rozstrzygający (55).

Obok wspomnianych już form podstawowych występuje gdzieniegdzie także trzeci typ: brama pojedyncza wspierająca się na czterech słupach, wzmocniona zastrzałami i przekryta namiotowym dachem (m.in. w Sierakowicach czy w Bojszowie) (56) Więcej materiału ilustracyjnego znajduje się w rozdziale o daszkach ochronnych i sobotach.

Rzut poziomy budynku kościoła

Bywa dość zróżnicowany, choć posiada naturalnie pewne niezmiennie powtarzające się zasady. Regułą jest więc, pozy nielicznymi wyjątkami, że prezbiterium jest znacznie węższe od nawy. Fakt ten, wynikający z przyczyn o charakterze liturgicznym, stwarzał pewną komplikację o charakterze konstrukcyjnym, zmuszając jakby do zestawiania ze sobą dwóch budynków: nawy i prezbiterium. Stąd też już bardzo wcześnie w odniesieniu do kościołów drewnianych pojawiło się określenie o „dwóch zespolonych chatach”. Matuszczak uważa (57), że schemat ten przejęty został po prostu od zachodniego murowanego budownictwa sakralnego. Teza ta jest jednak kontrowersyjna. Jeśli bowiem schemat ten przejęty został od architektury sakralnej Zachodu, co zdaje się nie budzić wątpliwości, to skąd wiadomo, że wzór ten musiał być akurat przejęty od architektury murowanej a nie drewnianej? Jeśli się bowiem weźmie pod uwagę, że chrzest przyjęto u nas w X wieku, to wówczas budulcem ewidentnie dominującym w architekturze sakralnej Zachodu Europy było właśnie drewno, na co już tutaj w innym miejscu zwrócono uwagę. Zatem to właśnie zachodnia architektura drewniana, w stopniu co najmniej takim samym jak murowana mogła dostarczyć tego schematu, zwłaszcza że jej era długo jeszcze miała tam potrwać (58)

Poszczególne typy rzutów poziomych śląskich kościołów drewnianych zostały tu przedstawione wg opracowania Herberta Dienwiebla, który jako pierwszy z badaczy dokonał ich systematyki (59)

Najprostszym rzutem charakteryzują się kościoły budowane jako protestanckie (60). Przykładami mogą służyć kościoły w Smolnicy i w Komorznie (typ A). Pozostałe kościoły posiadają już zarysy przyziemia bardziej zróżnicowane. Najstarsze kościoły posiadają kwadratowe lub prostokątne zarysy nawy, prezbiterium i zakrystii (typ B). Należą do nich m.in. kościoły w Katowicach (dawniej w Syryni), w Łączy, Pniowie, Księżym Lesie czy w Gliwicach (dawniej w Zębowicach). Często spotykany jest na Śląsku podobny typ lecz charakteryzujący się dodatkowo trójstronnym zamknięciem prezbiterium (np Chechło, Zacharzowice, Michalice itd) (typ C), przy czym zakrystia może być w stosunku do prezbiterium nieco skrócona (C1) lub wydłużona (C2).

Trójstronne zamknięcie może zresztą posiadać od strony zachodniej także nawa (typ D1 – Strzelce Opolskie). Zdarzały się także przypadki ukośnego zamknięcia nawy od strony wschodniej, t.j. od strony prezbiterium (typ D2). Jednakże typ ten spotykany był jedynie w rejonie Strzelec Opolskich.

Duże zróżnicowanie w zarysach poziomych wprowadzają budowane przy kościołach kaplice. Wykonywano to zresztą w różny sposób np. w Ligocie Turawskiej „gdy się usunęło ścianę zachodnią, umieściło po obu stronach kaplice i poprowadziło dalej nawę” (61). W ten sposób zwiększano jednocześnie długość samej nawy (typ E). Nawiasem mówiąc przedłużenie nawy niekoniecznie musiało pociągać za sobą wprowadzenie kaplic, jak to obrazuje przykład z Brzezinek (typ F).

Jeśli jednak dobudowywano kaplice, to poprzestawano nieraz na jednej, umieszczając ją po stronie północnej (typ E1) lub południowej (typ E2). Ciekawa forma rzutu w kształcie krzyża powstawała przez umieszczenie dwóch kaplic od strony prezbiterium (typ G), jak w Boronowie, Baborowie, Brodach, Boguszowicach, Gościęcinie czy Bralinie, przy czym w Baborowie dodatkowo jeszcze zakrystia jest odsunięta od prezbiterium i podobnie jak ono zamkniąta od wschodu trójstronnie (typ G1). Kościół w Jankowicach Rybnickich zbudowany został na planie krzyża greckiego. Najbardziej oryginalny rzut posiada jednak kościół św. Anny w Oleśnie (typ H). Na jego temat tak pisał Dienwiebel (62):

„Ukoronowaniem wszystkich kościołów drewnianych z przybudówkami jest kościół św. Anny w Rosenberg (63). Część budynku mieszcząca kaplice została ze wzglądu na nazwę miasta Rosenberg wybudowana w kształcie pięciolistnej róży (64). Wykonawca, gliwicki mistrz ciesielski Sempek (65) zamierzał początkowo zbudować owe „płatki róży” w formie zaokrąglonej. Ponieważ jednak drewno nie nadaje się do zaokrąglenia, przeto zamknął kaplice dwustronnie.” (66) Protokoły wizytacyjne dają nam informację o innym jeszcze nietypowym rzucie kościoła drewnianego. Kościół w Łężcach miał, jak zanotowano w protokole z 1679 roku, kształt ośmioboku („figura octoangulari”). Zbudowany został w 1663 lub 1665 roku (różnice w danych z dwóch kolejnych protokołów). Ponieważ budowal o rzucie ośmioboku przypomina budowlę okrągłą, przeto następny z protokołów (z 1688 roku) informuje, że kościół zbudowano w takim właśnie kształcie („in formam rotundam”). Protokoły informują nas poza tym o wieżyczce sygnaturki na dachu kościoła oraz o dzwonnicy stojącej osobno.

Ściany świątyni

Jak już zostało zaznaczone w innym miejscu, kościoły śląskie budowano na ogół z belek układanych na zrąb, przy czym z reguły (w najstarszych przykładach) były to belki nieobrobione lub też z lekka tylko obrobione. Układano je bezpośrednio na ziemi, bez fundamentów (podmurówki pochodzą z późniejszych czasów, najwcześniej z XVII wieku). Dolne belki (t.zw. „pecki”) posiadały zazwyczaj największą grubość (40 cm i więcej) i wykonywane były głównie z drewna dębowego, podczas gdy pozostałe z bierwion drzew iglastych. Sposób wznoszenia zrębu na ogół nie jest zbyt różnorodny. Co prawda liczba możliwości do zastosowania w budownictwie zrębowym sposobów łączenia belek jest duża, m.in. Phleps wymienia, obrazując rysunkami, 25 metod układania belek zrębowych jedna na drugiej i aż 49 sposobów łączenia tych belek w naroża (67), ale w praktyce ograniczano się do kilku najprostszych i najbardziej w Europie rozpowszechnionych, jak np. „jaskółczy ogon”, „rybi ogon”, „obłap”, „nakładka” czy „zacios” (68)

W okresie późniejszym zaczęto stosować także konstrukcje szkieletowe, wypełnione obiciem z desek (bardzo swego czasu polecane jako drewnooszczędne), czego przykładami są kościoły dolnośląskie oraz kościół w Gołkowicach na południe od Wodzisławia (p. charakterystyki kościołów w dalszej części pracy).

Ściany zrębowe zaczęto z czasem ociosywać względnie obijać gontem dla ochrony ich przed deszczem. W takim samym zresztą celu stosowano obiegające budynek kościoła daszki ochronne i soboty.

Daszki ochronne i soboty

Obecnie przeważa pogląd, że soboty wywodzą się z daszków ochronnych (zwanych też „przydaszkami”) nie wspierających się na słupach (69), aczkolwiek nie sposób wykluczyć, że jest akurat odwrotnie, a przyczyny dostarczałby sposób posadowienia ścian (70).

Trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, która z tych tez jest bliższa prawdy. Nie można jednak wykluczyć i takiej ewentualności, że obydwie one mogą się okazać jednakowo bliskie prawdy lub od niej dalekie. Daszki i soboty pojawić się bowiem mogły równocześnie lub w niedużym odstępie czasowym zupełnie niezależnie od siebie. Naukowcy zgodni są na ogół co do jednego: że początkowo kościoły drewniane budowano bez tych elementów ochronnych. Dalszy ciąg wyglądać mógł jednak i tak: w miarę upływu czasu zaczęto, celem zabezpieczenia przed opadami, dobudowywać soboty chroniące ścianę i pecki lub (jak w Księżym Lesie) co najmniej daszek zamocowany nisko dla ochrony pecek, z początku od strony najbardziej narażonej na opady, a później także i z innych. Ponieważ jednak soboty jako szersze i zamocowane wyżej mogły chronić i ścianę i pecki, przeto jako praktyczniejsze zaczęły wypierać daszki tak, że te albo przestały się pojawiać w ogóle, albo też, co bardziej prawdopodobne, stosowane były jedynie w wyższych partiach budynku (np. na wieży), gdzie soboty sięgać już nie mogły. W późniejszym jednak okresie (począwszy od XVII wieku) stopniowe wprowadzanie fundamentów i podmurówek doprowadziło do swoistego renesansu przydaszków i stopniowej likwidacji zbędnych już sobót. Teza ta tłumaczyłaby fakt braku sobót przy wielu najpóźniej budowanych kościołach i obfitości ich przy nieco starszych (71)

Obok sobót i przydaszków stosowane było, jak wspomniano, odeskowanie ścian lub okładanie ich gontem. Z początku pojawiało się ono wyłącznie nad sobotami i przydaszkami. Tam jednak, gdzie sobót nie było w ogóle (ani daszków), pokrywało całe ściany. Mogło też wypierać (wspólnie z daszkami) soboty, a w końcu i same deski.

W Polsce soboty często spotykane są zwłaszcza w Małopolsce i na Śląsku. Z drugiej jednak strony miały być też już znane plemionom wschodnio- i północno-germańskim, które dla ich określenia używać miały nazwy „skot” (72). Mniej jest jednak istotne, jakim ludom formy takie mogły być znane lub nieznane w czasach odległych istniejącym kościołom. Tu odnotujmy tylko, że różnice między zachowanymi po dziś dzień sobotami „słowiańskimi” a „germańskimi” polegają na tym, że „słowiańskie” są z reguły otwarte, podczas gdy „germańskie”(skandynawskie) bywały raczej zamknięte odeskowaniem w dolnej części, zaś wokół prezbiteriów były zamknięte całkowicie. Różnice te, na które zwracano swego czasu uwagę, mogą być prostym następstwem różnic klimatycznych: w Skandynawii owe zamknięte „soboty” nie tylko zabezpieczały przed opadami, ale i przed wiatrem i chłodem.

Tak więc różnice te niewielkie mają znaczenie. Faktem jest, że obojętnie w jakich regionach obejścia te występowały, jednakową spełniały funkcję.

Spośród obejść kościołów śląskich większość jest otwarta, podobnie jak w Małopolsce, Czechach czy Słowacji. Niektóre jednak pozostają zamknięte całkowicie lub częściowo (p. fotografie, rysunki i charakterystyki poszczególnych kościołów). Inne znów posiadają odgrodzenie za pomocą jednej belki umieszczonej mniej więcej w połowie wysokości (73). Istnienie sobót, poza spełnianiem swych funkcji ochronnych wobec ścian, dodaje jeszcze (zwłaszcza dzięki swej różnorodności) malowniczości kościołom drewnianym.

Może zasługuje jeszcze na uwagę fakt, że ta forma dość charakterystyczna dla drewnianego budownictwa sakralnego, mogła pojawić się też sporadycznie w budownictwie murowanym, czego przykładem jest choćby podobne obejście kaplicy („Gnadenkapelle”) w Altőtting w południowej Bawarii. Niewykluczone zatem, że przykład ten jest potwierdzeniem wspomnianego tu w innych jeszcze miejscach wzajemnego oddziaływania na siebie form budownictwa drewnianego i murowanego, tym bardziej, że i funkcję spełnia on podobną (74) Przykłady daszków ochronnych i sobót, jak również bramek wejściowych, pokazane są tutaj: http://wipasnapa.com/koscdrewUmgange/

Przypisy

 

 

1. I tak np. na terenach nizinnych na lewym brzegu Odry kościoły drewniane występowały w znikomej liczbie. Przyczyną było bogactwo kamienia i gliny, które sprawiło, że jeszcze przed lokacją na prawie niemieckim budowano tam kościoły z kamienia lub cegły (p. Leszek Itman. „Drewniane budowle sakralne na Dolnym Śląsku” w: „Zeszyty etnograficzne” t.2: 1974, s. 16-17)

2. Visitationsberichte der Diőzese Breslau. T.2 1904

3. tamże; również wspomniane u L. Itmana („Drewniane budowle sakralne…” s. 16)

4. Visitationsberichte; wspomniane również w: W. Halfar. „ Die Oberschlesischen Schrotholzkirchen. Ein Beitrag zum Holzbau in Schlesien”. Műnchen 1980, s. 15 oraz w: J. Matuszczak. “Kościoły drewniane na Śląsku”. Wrocław-Warszawa 1975, s. 8

5. H. Luchs. „Die Oberschlesischen Holzkirchen und Verwandtes” w: „Schlesische Provinzial-Blätter” 10/1871/, s. 109-121

6. W. Halfar/”Die Oberschlesischen…”, s. 149-152/ wymienia wszystkie istniejące w 1980 roku kościoły drewniane Śląska. Było ich 139. jednakże od tamtego czasu spłonęły cztery: kościół św. Wawrzyńca w Bytomiu z 1530 roku (pochodzący z Mikulczyc i przeniesiony do Bytomia w 1902 r.), kościół św. Trójcy w Ciasnej z 1679 roku (przeniesiony tam w roku 1934 z Bodzanowic), kościół NMP w Łączy (zbudowany prawdopodobnie w 1490 roku, zatem będący najstarszym drewnianym kościołem śląskim) oraz kościół św. Nepomucena w Zawadzie Książęcej. Całkowitą rujnacją zagrożone były wówczas dalsze dwa: NMP w Chocianowicach pochodzący z roku 1662 oraz Wniebowzięcia NMP w Gliwicach, pochodzący ze wsi Zębowice (przeniesiony do Gliwic w 1925 roku) zbudowany najprawdopodobniej w 1493 roku. Ten drugi kościół jest (obok kościoła w Łączy) najstarszym zachowanym śląskim kościołem drewnianym. Udało się go jednak odratować. Pod odeskowaniem z obecną polichromią ścian tego kościoła znajdowały się zachowane fragmenty malowideł pochodzących najprawdopodobniej z końca XV wieku – p. F. Heinevetter. „Die Schrotholzkirche Mariae Himmelfahrt auf dem Hauptfriedhof in Gleiwitz” w: „Gleiwitzer Jahrbuch” 1927 s. 183-190. W. Halfar wymienia dodatkowo jeszcze kościoły, które obecnie pozostają poza śląskimi granicami administracyjnymi, w tym grupę ośmiu kościołów w okolicach Kępna (na północ od Kluczborka), cztery kościoły w oklicach Żywca oraz 16 kościołów z okolic Šumperka, Opavy, Novego Jicina, Frydek-Mistka, Vsetina, Karviny, Dolnego Kubina i Ostravy u południowych sąsiadów Polski

7. J. W. Rączka. „Ze studiów nad budownictwem drewnianym górskich rejonów Półwyspu Skandynawskiego” w: „Materiały Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku” Nr 27. 1981, s. 5-18

8. Grupa śląska wyróżniała się już zresztą liczebnością u progu XX wieku. Ludwig Burgemeister dokonuje ciekawego porównania liczebności tych obiektach w rozmaitych prowincjach Prus w pierwszych latach XX w. Gdy chodzi o kościoły, zestawienie to wygląda następująco:

Śląsk 175

Poznańskie 57

Prusy Wschodnie 5

Prusy Zachodnie 32

Brandenburgia __5__

274

A oto dane dotyczące liczby przykościelnych wież drewnianych:

Śląsk 149

Poznańskie 45

Prusy Wschodnie 9

Prusy Zachodnie 29

Brandenburgia 11

_45_

288

9. por. m.in.: H.Dienwiebel. „Oberschlesische Schrotholzkirchen”. Breslau 1938; J.Dobrzycki. “Kościoły drewniane na Górnym Śląsku”. Kraków 1926: J.Matuszczak. „Z dziejów architektury drewnianej na Śląsku” w: „Roczniki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu” 5/1971; „Zabytki architektoniczne Ziemi Śląskiej na tle rozwoju architektury w Polsce”. Katowice 1965. Swego czasu przedmiotem dyskusji stawały się sprawy nie mające w zasadzie wiele wspólnego z meritum i w dodatku niczego nie dowodzące. Przykładem tego jest sposób onterpretowania fragmentu „Germanii” Publiusa Corneliusa Tacitusa (żył 55 – ok. 115 r.n.e.) odnoszącego się do drewnianego budownictwa stosowanego przez Germanów. Wg Dienwiebla fragment ten dowodzi stosowania przez ludy germańskie konstrukcji zrębowej, gdyż mówi o nieociosanych belkach, których nie można stosować w konstrukcji fachwerkowej (w Polsce znanej jako „mur pruski”), a można w zrębowej. Matuszczak natomiast uważa, że jest to potwierdzenie stosowania ścian z pionowo ustawionych pali drewnianych (zobrazowanych na kolumnie Trajana) lub konstrukcji plecionkowej z uwagi na wspomnienie przez Tacyta o wylepianiu ścian gliną. Nie uważa natomiast, by opisywana konstrukcja była zrębową. Cóż więc widział Tacyt? Przyjrzyjmy się odnośnemu fragmentowi w całości:

„Nawet kamienie budowlane lub cegły nie są u nich w użyciu; do wszystkiego posługują się nieociosanym drzewem nie troszcząc się o ozdobność ani powabność. Niektóre tylko miejsca staranniej wylepiają gliną tak czystą i lśniącą, że wygląda na malowidło i barwne rysunki.” (Tacyt, „Dzieła” – t.2, w tłum. Seweryna Hammera, Warszawa 1957, s. 273)  

Rzeczywiście, opis ten wyklucza fachwerk. Wyklucza jednak również konstrukcję plecionkową. Mowa tu bowiem o wylepianiu gliną „niektórych tylko miejsc”, podczas gdy ścianę plecionkową wylepiano gliną w całości. Opis Tacyta pasować może do trzech konstrukcji jednocześnie: z pionowo ustawionych pali, sumikowo-łątkowej oraz do zrębowej, bo w tych właśnie konstrukcjach stosowano wylepianie gliną niektórych miejsc dla uszczelnienia ściany. Świadectwo rzymskiego historyka niczego zatem nie rozstrzyga.

10.por. np. mapki zalesienia i rozpowszechnienia technik budowlanych w: „Heimatliches Bauen im Ostalpenraum”. Graz 1941 i mapkę rozpowszechnienia technik drewnianych w: H.Phleps. „Holzbaukunst”. Der Blockbau”. Karlsruhe 1942

11.Jako jeden z przykładów przedstawić tu można pozostałości dawnej osady celtyckiej odkryte w miejscowości Buchau w południowych Niemczech w latach 1920-tych (p. H.Reinerth. „Die Wasserburg Buchau. Eine befestigte Inselsiedlung aus der Zeit 1100-800 v.Chr.” Augsburg 1928). Chodzi właściwie o dwa osiedla kolejno po sobie zakładane w okresie XII do IX wieku p.n.e., a odkryte w okolicznościach przypominających odkrycie w Polsce w latach 1930-tych osady w Biskupinie. W starszym z nich, powstałym ok. 1100 r.p.n.e., a rozebranym prawdopodobnie krótko po roku 1000 p.n.e. konstrukcja wieńcowa (zrębowa) występuje jeszcze jako jedna z trzech zastosowanych technik budowania z drewna (długość ścian 4,6 – 4,7 m) by zapanować już niemal całkowicie w drugim z nich ok. 800 r.p.n.e. (ściany o długości powyżej 10 m), por. tegoż autora: „Haus u. Hof im vorgeschichtlichen Norden. Weg, Stand und Aufgabe der Forschung”. W: „Haus und Hof im nordischen Raum” t.1, Leipzig 1937, s. 1-23. O znaleziskach w Buchau również m.in. w: “Reallexikon der germanischen Altertumskunde”. Berlin – New York 1973, s. 37-55.

Można oczywiście wymieniać więcej przykładów dawnego budownictwa zrębowego w tamtej części Europy, m.in. w Jemgum, Helgő, Gokstadt i in. (zob. „Reallexikon…” s. 98; również w: „Die Germanen-Geschichte und Kultur der germanischen Stämme in Mitteleuropa” – praca zbiorowa pod. Red. B. Krűgera. T.1 i 2, Wyd. Akademie-Verlag Berlin (Ost) 1976-83; także w: F.Schlette. „Germanen zwischen Thorsberg und Ravenna”. Berlin 1972 itd.)

12.Józef Matuszczak w swej późniejszej pracy o kościołach drewnianych Śląska („Studia nad kościołami drewnianymi na Górnym Śląsku”. Bytom 1989) przyznając, że jak dotąd nikt nie wyświetlił sprawy genezy budownictwa zrębowego, dodaje zaraz potem:

„Chodzi jednak w tych rozważaniach o co innego – o to mianowicie, kto go sobie przyswoił jako wyłączny sposób wznoszenia budynków. A miało to miejsce nie u ludów germańskich, lecz u plemion północnej Słowiańszczyzny”.
Przede wszystkim nie jest to ścisłe, gdyż Słowianie znali i stosowali także inne konstrukcje, nie wyłączając szkieletowych. W późniejszym czasie przykładów tego dostarczyły m.in. również kościoły drewniane. Prawie że nie ma na Słowiańszczyźnie Zachodniej kościoła drewnianego posiadającego wieżę inną niż szkieletowa. Tak więc nie może tu być mowy o „wyłączności” lecz co najwyżej o „przewadze”. Ale czy ma z tego np. wynikać, że kościoły drewniane Śląska są wyłącznie słowiańskie, bo na Słowiańszczyźnie zrębówka zdobyła przewagę, podczas gdy gdzie indziej stała się jedną z szeregu rozmaitych konstrukcji? Nawiasem mówiąc, jeśli już w ogóle sięgać do genezy konstrukcji zrębowej na poszczególnych obszarach, to rozpatrywanie jej wyłącznie w relacjach Słowianie-Germanie jest niepełne. Można – tak jak J.Matuszczak w tej samej pracy (str. 10) – uważać zrębowe budownictwo wschodnioeuropejskie za „…pozostałość po zamieszkujących niegdyś te ziemie plemionach słowiańskich. Jest to ślad ich zasięgu na Zachodzie”. Pogląd to nie nowy, choć z pewnością mocno kontrowersyjny, gdyż konstrukcję tę przyswoili sobie bardzo wcześnie Celtowie, a osiedla w Buchau (p. przypis 11) wskazują, że byli oni już w posiadaniu stosunkowo dobrze rozwiniętej tej techniki na kilkanaście wieków przed rozpoczęciem ok. IV w.n.e. ekspansji Słowian na Zachód i to na obszarze, do którego osadnictwo słowiańskie nigdy nie dotarło. Natomiast Celtowie docierali nie tylko na ziemie dzisiejszych Niemiec, Austrii czy Szwajcarii, ale także do dzisiejszych Czech i Polski (m.in. na Śląsk). Gdyby zaś, dla celów naszych rozważań, za punkt wyjścia wziąć choćby tylko osady w Buchau, to od chwili ich powstania aż do momentu zbudowania pierwszych zrębowych kościołów na Śląsku minęło ponad dwadzieścia wieków. Do zbudowania zaś najstarszych z zachowanych do dziś kościołów drewnianych Śląska minęło dwadzieścia kilka wieków! Dwa tysiące kilkaset lat! To okres odpowiadający w historii okresom powstawania, rozkwitu, zmierzchu i upadku całych wielkich cywilizacji i formacji kulturowych. Okres zatem wystarczający na rozpowszechnienie tej konstrukcji wszędzie tam, gdzie – ze względu na warunki naturalne – mogła się ona przyjąć. I wystarczający, by sam fakt jej stosowania nie był uważany (przynajmniej w Europie Środkowej) za cechę określającą przynależność grupy budowli (takiej jak kościoły śląskie) do tej czy innej tylko grupy etnicznej.
 

 

13. m.in. Cz. Thullie: „…węgłowy układ ścian był typowy dla naszego budownictwa, natomiast nie spotykamy go w Niemczech, gdzie regułą była słupowa ryglówka” („Zabytki architektoniczne Ziemi Śląskiej…”s.320);

H. Dienwiebel: „Fama o słowiańskim budownictwie wieńcowym należy do przekazywanych bez skrupułów pomyłek abstrakcyjnej i bezkrwistej nauki minionych dziesięcioleci.” („Oberschlesische Schrotholzkirchen”, s. 32);

Jerzy Dobrzycki widzi w zastosowaniu wieńcówki „zasadnicze zaprzeczenie jakichkolwiek wpływów budownictwa germańskiego” („Kościoły drewniane…” s. 12), a R.Śmiałowski i E.Dąmbska reprezentując podobne co i Dobrzycki stanowisko, widzą wręcz w zachowaniu po dzień dzisiejszy budownictwa zrębowego „niezbite dowody oparcia się tego budownictwa kilkuwiekowemu naporowi germanizacji tych ziem m.in. w postaci wprowadzania drewnianych konstrukcji słupowych.” („Budownictwo drewniane i młyny wietrzne na Ziemi Lubuskiej”. Poznań – Zielona Góra 1968, s. 10)

14. Jan Sas Zubrzycki. „Polskie budownictwo drewniane jako pierwowzór dla stylu nadwiślańskiego i stylu zygmuntowskiego”. Kraków 1916 s.19. Wypowiedź ta jest tym bardziej godna uwagi, że autor prezentuje w gruncie rzeczy poglądy, które dziś uznalibyśmy wręcz za szowinistyczne. M.in. posuwa się w pewnym miejscu do stwierdzenia, że nazwa „mur pruski” dowodzi słowiańskiego pochodzenia konstrukcji tym mianem określonej, więc „…łączy się ściśle ze sztuką piastowską Pomorza, ze sztuką Prusów…” (s.17). Ponieważ zaś do konstrukcji muru pruskiego używane są (obok drewna) cegły, więc dochodzi do wniosku, że „w kraju Prusów (…) cegła była w użyciu od czasów niepamiętnych”. Autor zresztą w wielu kwestiach okazuje się być daleki od umiaru, choćby wtedy, gdy sugeruje, że doprowadzona do perfekcji ciesiołka starożytnych Greków, który wywarła później swe piętno na wspaniałych przykładach budowli kamiennych, miała być przez nich również podpatrywana u Słowian (s.85). Dlaczego zatem Zubrzycki wykazał więcej umiarkowania wobec budownictwa zrębowego? Może nie orientował się dobrze w genezie murów pruskich i greckiej ciesiołki. Ale już nawet pobieżne przejrzenie jego książki (m.in. dużej liczby rysunków szczegółów ciesielskich) ujawnia dużą wiedzę autora o budownictwie zrębowym. Kto tak dużo wie, ten nie może pozwolić sobie na stwierdzenia, które siłą rzeczy sam uznać musiałby za kompromitujące lub co najmniej przedwczesne.
15. Przykładem takiej różnicy zdań może tu być chociażby „dwugłos” w sprawie bramki wejściowej prowadzącej na teren kościoła św. Michała w Syryni. J.Dobrzycki na str. 30 swego opracowania określa ją jako typową dla polskiej architektury drewnianej. Innego zdania jest G.Grundmann, który w taki oto sposób charakteryzuje ten szczegół: „Szczególny akcent stanowi wejście. Jest ono, jak w Syryni (…) przedstawione jako brama słupowa, która odpowiadając staremu niemieckiemu zwyczajowi, posiada obok bramy wjazdowej niską furtkę do przechodzenia pieszego. Przy pomocy wydrążonych na okręgło zastrzałów zamocowanych na słupach, w najprostszy sposób uformowane są łukowe zamknięcia otworów bramy. Daszek gontowy, również dwuspadowy, przykrywa bramę. Tego rodzaju podwójne wejście uważa się za typowy przykład niemieckiej techniki ciesielskiej.” („Deutshe Kunst im befreiten Schlesien”, s. 41). Nawiasem mówiąc obaj autorzy mieli pełne powody do tego typu stwierdzeń. Takie bowiem konstrukcje ciesielskie szeroko stosowane były zarówno na terenie Polski jak i Niemiec.
16. R.Brykowski, M.Kornecki. „Drewniane kościoły w Małopolsce południowej”. Wrocław 1984; oraz R.Brykowski.”Drewniana architektura kościelna w Małopolsce XV wieku”. Wrocław 1981, s. 60

17. Pozostałości wielu drewnianych kościołów odkryto m.in. w południowych Niemczech. Pochodziły one już z okresu między 600 – 700 r.p.n.e. – p. „Reallexikon der Germanischen Altertumskunde”, t. 4 s.585 (wraz z mapką, s.584); podobnych odkryć dokonano m.in. w Austrii, Norwegii, Holandii i Danii – p. R.Brykowski, M. Kornecki „Drewniane kościoły Małopolski…”, s.12

18. m.in. na obszarze wschodnich Alp – por.: „Heimatliches Bauen im Ostalpenraum”, Graz 1941, s.33

19.Budynki miejskie przez długi czas bowiem pozostawały jeszcze drewniane

20. Już w okresie VIII i IX wieku większość miejscowości miała tam swoje kościoły, a parafie istniały cząsto nawet w nic nie znaczących wsiach! (p. „Kirchenrechtliche Abhandlungen” zeszyt 3: „Pfarrkirche and Stift im deutschen Mittelalter”. Stuttgart 1903, s. 133-135)

21. por.: “Historia Śląska”, t.I, cz. 1 i 2. Praca zbiorowa pod red. K. Maleczyńskiego.Wrocław 1960; T.Ładogórski. „Demograficzny obraz Śląska w epoce feudalnej”. Kraków 1955; W.Kuhn. „Siedlungsgeschichte Oberschlesiens”. Wűrzburg 1954; W.Kuhn. „Vergleichende Untersuchungen zum mittelalterlichen Ostsiedlung”. Kőln-Wien 1973

22. Przykładem wsi zakładanych przez niemieckich osadników w Małopolsce jest m.in. Haczów, którego pierwotna nazwa brzmiała „Hanshof” lub „Hatshof” (p. F.Kopera, L.Lepszy. „Kościoły drewniane Galicyi Zachodniej”. Kraków 1916, s.10). Wieś ta dostarcza, nawiasem mówiąc, przykładu potwierdzającego tezę o szybkim powstawaniu kościołów w miejscowościach zakładanych przez niemieckich osadników. Została założona w XIV wieku i jeszcze w tym samym stuleciu powstała tam parafia (w 1388 roku).

23. Nie znaczy to oczywiście, że Burgemeister był w ogóle pierwszym, który pisał o tych kościołach. Można tu bowiem wymienić wcześniejsze prace: Cuno.”Alte Holzkirchen” w: „Zeitschrift fűr Bauwesen” 6/1856 s.394-398; Adolf L.Wolfskran.”Ueber einige Holzkirchen in Mähren, Schlesien und Galizien” w: „Mittheilungen der kaiserlich-kőniglichen Central-Commission zur Erforschung und Erhaltung der Baudenkmäle”, 3/1858 nr 4, s.85-95; H.Luchs.”Die oberschlesischen Holzkirchen und Verwandtes” w: „Schlesische Provinzial-Blätter” 10/1871, s.109-121. Były to jednak prace głównie o opisowym charakterze. Nie zawierały głębszej analizy problemu genezy tego budownictwa drewnianego, dlatego też w tym rozdziale nie oddano im pierwszeństwa. Pewną próbę analizy, ale w sensie bardzo zawężonym podjęli: Paul Knőtel („Die Holzkirchen Oberschlesiens” w: „Oberschlesien” rocznik 1902/3, s.249-261) oraz Hans Lutsch (w: ”Verzeichnis der Kunstdenkmäler der Provinz Schlesien” t.1-5 Breslau 1886-1903, oraz w: „Bilderwerk schlesischer Kunstdenkmäler” Breslau 1903). Gdy chodzi o Hansa Lutscha, nie od rzeczy będzie tutaj zacytować dwie spośród jego wypowiedzi: „…te stare kościółki śląskie zachowały takie formy, jakie nadawali im mieszkańcy tego kraju (po wędrówkach ludów) Polacy swoim budowlom” oraz że „kościółki śląskie są jedną zwrotką polskiej pieśni ludowej”. Te i inne podobne stwierdzenia Lutscha bywały przez polskich badaczy całkowiecie bezkrytycznie przyjmowane niemal jako jeden z argumentów rozstrzygających, chyba dlatego, że autorem tych stwierdzeń był badacz niemiecki. Nie brano w tym wypadku pod uwagę, że nawet starający się być nie wiadomo jak obiektywnym uczony ma prawo się pomylić. Oczywiście, że w tym wypadku nie było błędem podkreślenie cech wspólnych z polskim budownictwem drewnianym (zwłaszcza że Lutsch poparł to logiczną analizą) lecz to, że analiza przeprowadzona przez Lutscha była jednostronna i nie obejmowała solidnego porównania z architekturą Zachodu (i jej historią) ani wpływu niemieckiego osadnictwa. Niedociągnięcia i pomyłki zdarzać się mogą bardzo często. Zdarzały się więc i tym autorom niemieckim, którzy pomijając budownictwo słowiańskie zajmowali się (i to nawet do przesady) inspiracjami germańskimi. Ale charakterystyczne jest, że w takich wypadkach odpowiedź polska była obszerna, a nawet głośna. W przypadku zaś twierdzeń Lutscha nikt z naszych badaczy nie pospieszył wprowadzić poprawek.

24. L.Burgemeister, E.Wiggert. „Die Holzkirchen und Holztűrme der Preussischen Ostprovinzen…” Berlin 1905

25. Tak więc np. Konstrukcje zrębowe ścian uznał Burgemeister za słowiańskie, szkieletowe zaś dachów i wież za germańskie. Podział ten, bazujący na dość rozpowszechnionym wówczas w publicystyce niemieckiej schemacie, na którym z całą pewnością zaciążyło wybitne dzieło Lehfeldta („Die Holzbaukunst”. Berlin 1880) doczekał się trafnej oceny m.in. u Wolfganga Halfara: „Lehfeldt, stawiając w swego rodzaju analizie form obok siebie kościoły drewniane różnych krajów europejskich, zaszeregowuje kościoły górnośląskie bez wystarczającego uzasadnienia do grupy słowiańskiej i chociaż zna również budowle szwedzkie, wznoszone tak jak górnośląskie w konstrukcji zrębowej, ustala formułę: Germanie = ryglówka i dąb, Słowianie = zrębówka, drewno iglaste. Gdy mówi: „…Niemiec buduje z drewna dębowego, wiązowego…”, to pomija fakt, że istnieją też konstrukcje ryglowe z drewna iglastego i że zrębówka występuje również w Skandynawii albo w zachodnio-germańskim, później – niemieckim Starym Kraju. Jego wypowiedź traci na znaczeniu zupełnie, gdy weźmie się pod uwagę, że Niemiec musi w innym miejscu budować również z jodly, świerku, modrzewia albo sosny, jeśli okolica dostarcza przede wszystkim tego budulca. Naturalnie osadnik będzie preferował odpowiadającą temu budulcowi zrębówkę.” („Die Oberschlesischen…” s.21-22)

26. m.in. u Brykowskiego („Drewniana architektura kościelna…” s.32): „…dziś ich (t.j. Burgemeistera i Wiggerta – przyp. MM) poglądy można cytować jedynie jako interesujący przyczynek rzekomo „naukowych” badań zaprawionych nacjonalistycznym podejściem, mimo ich pozornej bezstronności.”

27. Nawiasem mówiąc to właśnie przecież takim autorom niemieckim jak Burgemeister i Wiggert oraz wymienionym wcześniej Knőtelowi i Lutschowi i innym zawdzięczamy pierwsze poważne badania nad śląską drewnianą architekturą sakralną. Jak bowiem wiadomo, wówczas „ze strony badaczy polskich, mimo bliskości Górnego Śląska i stosunkowej łatwości badań ze względu na ogólny poziom kulturalny kraju – studiów nad kościołami drewnianymi tej ziemi prawie że żadnych nie podejmowano. Ledwie czasem przy jakiejś większej pracy zamieszczano jedną lub dwie ilustracje z górnośląskim kościołem, najczęściej z przekręconą nazwą miejscowości i bez bliższych wyjaśnień.” (J.Dobrzycki. „Kościoły drewniane…” s. 26). Co do przekręcania nazw miejscowości, to przykładem może służyć wspomniana praca J. Sas-Zubrzyckiego, w której Poniszowice figurują jako „Pomniszowice” (s.101), a Mikulczyce jako „Mikuliczyn” (s.100). Niestety błędy zdarzają się i w późniejszej literaturze, o czym świadczy np. różna pisownia nazwy „Łącza”, często występująca w publikacjach jako „Lacza”. U Czesława Thullie („Zabytki architektoniczne Ziemi Śląskiej…”, s.324) wieś Zębowice figuruje pod całkowicie błędną nazwą “Ziębice”. Thullie myli tu, jak się zdaje, wspomnianą wieś koło Olesna z miastem Ziębice na Dolnym Śląsku. Z kolei Halfar podaje polską nazwę tej wsi poprawnie, niemiecką zaś jako „Czechowitz” chociaż stosowano nazwę „Zembowitz”, a w latach 1936-45 nazwę „Főhrendorf”.

28. m.in. T.Dobrowolski. „Sztuka województwa śląskiego”.Katowice 1933; tegoż autora: „Budowa i urządzenie drewnianego kościoła w Małej Wiśle na Śląsku” w: „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk na Śląsku” III, Katowice 1931;J.Londzin.”Kościoły drewniane na Śląsku Cieszyńskim”. Cieszyn 1932

29.„Der vorromanische Kirchenbau der Westslaven”. Prag 1924; “Die Holzkirchen in der Umgebung von Bielitz-Biala”. Posen 1927; “Die altslavische Kunst”. Augsburg 1929; “Die Kreuzung der Kunstkreise in Schlesien” w: “Schlesisches Jahrbuch” nr 3, 1930/31, s.52-61

30. “…okazuje się właśnie tutaj, że Śląsk jest obszarem przejściowym na Zachód, ponieważ uwypukla się tu tendencja przechodzenia kwadratu w mniejszym lub większym stopniu w prostokąt, a więc w kierunek podłużny.” („Die Kreuzung der Kunstkreise…”)

31. Przykładami mogą tu służyć stwierdzenia Grundmanna, według których gornośląskie kościoły drewniane stanowią wynik słowiańskiej tępoty i niemieckiej energii oraz że drewno jako budulec nie ma nic wspólnego ze słowiańskością. (G.Grundmann. „Deutsche Kunst im befreiten Schlesien”. Breslau 1944).

32.„Stan badań nad sakralnym budownictwem drewnianym na Górnym Śląsku”. Katowice 1960;

„Architektura drewnianych kościołów ewangelickich w powiecie kluczborskim” w: „Roczniki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu” 4/1968;

„Uwagi o budownictwie drewnianym w powiecie pszczyńskim” w: „Ochrona Zabytków”, Kraków 1957 z.1;

„Z dziejów architektury drewnianej na Śląsku” w: „Roczniki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu” 5/1971;

„Kościoły drewniane na Śląsku”. Wrocław-Warszawa 1975

33. „Drewniane budowle sakralne na Dolnym Śląsku” w: „Zeszyty Etnograficzne” t.2. Wrocław 1974

34. J.Matuszczak. „Z dziejów architektury…”; L.Itman. „Drewniane budownictwo sakralne…”

35. por. chociażby L.Itman „Drewniane…” s.16-18

36. Za przykład może tu służyć cytowana przez F.Kopkowicza („Ciesielstwo polskie”. Warszawa 1958, s.10) za J.U.Niemcewiczem („Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszcze…” Warszawa 1822) opinia legata papieskiego Commedoniego z lat 1572-74: „…u Polaków… rzadkie z kamienia domy: mając niezmierne lasy, najwiącej z drzewa budują”. Otóż to właśnie: „mając niezmierne lasy”, a nie „będąc Polakami”!

37. W Wielkopolsce bowiem Polacy przez cały czas zachowywali zdecydowaną przewagę liczebną nad Niemcami. Mazowsze zaś pozostaje oczywiście w ogóle poza wszelką dyskusją. Jak widać jednak, czynnik narodowy niewiele tutaj pomógł. Ale też nie mógł pomóc, skoro w głównej – jeśli nie wręcz jedynej – mierze decydował tu czynnik naturalny

38. Dla poparcia swej tezy o decydującej roli polskiego czynnika etnicznego L.Itman opracował mapkę rozmieszczenia kościołów drewnianych na Śląsku przed paroma wiekami na podstawie protokołów wizytacyjnych diecezji wrocławskiej z XVI i XVII wieku i „Geschichtsquellen” dla dekanatu kłodzkiego. Mapkę tę zaopatrzył w wykaz nazw miejscowości, w których kościoły te się znajdowały. O ile mapka nie budzi zastrzeżeń, to wykaz jest całkowitym nieporozumieniem. Na stokilkadziesiąt wymienionych tam miejscowości jedynie nazwy kilku autor podał w pisowni niemieckiej (akcentując je tłustym drukiem). Przede wszystkim nie wiadomo, według jakich źródeł autor zestawiał nazwy, na pewno jednak nie według protokołów wizytacyjnych. Wiadomo bowiem, że w ciągu wieków wiele z nich zmieniało swoje brzmienie i pisownię. Za przykład może służyć m.in. wieś Syrynia w dawnym powiecie rybnickim. W samych tylko protokołach wizytacyjnych nazwa ta występuje w następujących formach: Serenia, Syrina Maior, Syra Maior, Maiori-Syrenia (p. „Visitationsberichte…” t.II, s. 132-133 i 460-461). Na początku zaś XIV wieku nazwa ta pojawia się: w 1303 roku jako „Syrima”, a w 1305 jako „major Syrena” (p. „Codex diplomaticus Silesiae”, cyt. Za: H.Neuling. „Schlesiens Kirchorte und ihre kirchlichen Stiftungen bis zum Ausgang des Mittelalters”, Breslau 1902, s.317). Wiele zaś miejscowości wymienionych jest w różnych źródłach pod rozmaitymi nazwami, taki np. Knurów pojawia się w 1305 roku jako „Cnurowicz”, zaś w 1447 jako „Knawersdorf”, Ornontowice w 1300 roku jako „Renoltowitz”, a w 1447 jako „Reynsdorf”. W przypadku wielu miejscowości wymieniane są dwie nazwy jednocześnie, np. Chełstów Wielki pojawia się w 1305 r. jako „Schenwalth sive Chelstow”, a w protokołach wizytacyjnych znajdujemy m.in. „Zebrzydowicze seu Seubersdorff” (Zebrzydowice), „Reichwaldt seu Rychwald” (Rychułd), „Bdzy”, „Gultendorff” (Bzie Zameckie) itd. Przykładów możnaby tu mnożyć setki. Cóż mają nam więc tłumaczyć nazwy miejscowości, w jakiejkolwiek bądź pisowni przytaczane? Czy mają wskazywać, jak u L. Itmana, na żywioł etniczny je zamieszkujący? A skąd w takim razie czerpał autor informacje o narodowości ich mieszkańców? Na pewno nie z protokołów wizytacyjnych, na podstawie których opracował mapkę. Ograniczmy się tu do kilku tylko wybranych przykładów z wykazu. I tak np. Grabowno występuje w protokołach wizytacyjnych czterokrotnie: w roku 1580, 1670, 1679 i 1687/88, przy czym w 1580 jako „Grabe”, w pozostałych trzech wypadkach jako „Graben”. Protokół z 1687 r. informuje ponadto, że wszyscy parafianie są Niemcami („Parochiani omnes Germani”) – p. str. 485. Milsko wizytowane było w latach 1670, 1679 i 1687/88. Występuje w protokołach pod nazwą „Miltzig”. Tu mamy informację, że przynajmniej część mieszkańców była Polakami, gdyż pożądany był tam proboszcz mówiący po polsku („requiritur hic parochus, qui linguam novit Polonicam”) – s. 87. Idźmy dalej: Klenica trzykrotnie wizytowana (w latach 1670, 1679 i 1687/88) figuruje jako „Kleinitz”. Ale przynajmniej ostatni z tych protokołów mówi o języku polskim jako o języku polskim („lingua omnes Poloni”). Inaczej jest już jednak we wsi Sława, występującej w protokołach pod nazwą „Schlava” (w 1670, 1679 i 1687/88). Bowiem tutaj, jak informuje ostatni z protokołów „parochiani omnes Germani”. Tak samo zresztą w Suchej (wymienionej jako „Sauche”)”parochiani omnes haeretici, Germani”. Sprawa wygląda zatem nieco inaczej niż chciałby ją widzieć L. Itman. O jednoznacznej przynależności „etnicznej” drewniynch kościołów śląskich w sensie kulturowym trudno tu więc w ogóle mówić. Tak więc przeciwko tezie autora przemawiają te same materiały, których użył on do jej sformułowania.

39. „Drewniane budownictwo sakralne…”, s. 19. Itman twierdzi ponadto bezpodstawnie, że powierzanie prac miejscowym cieślom decydowało o etnicznej przynależności tego budownictwa.

40. W.Krause. „Grundriss eines Lexikons bildender Kűnstler und Kunsthandwerker in Oberschlesien von den Anfängen bis zur Mitte des 19. Jahrhunderts”. Oppeln 1933-35, s. 115. Odnośnie kościoła w Zębowicach p. również F.Heinevetter. „Die Schrotholzkirche Mariae Himmelfahrt…”, s. 188

41. „Sadowskiej Księgi Zgonów”: „1724. ze wsi Koszęcin. 26 czerwca zmarł opatrzony sakramentami świątymi Jakob Riedzinger, niemiecki cieśla z dystryktu nyskiego, lat 63, który szczęśliwie nowy kościół zbudował…”. A cóż należałoby powiedzieć np. o Marcinie Snopku, który urodzony w Krakowie, zamieszkały w Gliwicach, zbudował swoje słynne kaplice przy kościele w Oleśnie? 

42. W.Halfar „Die Oberschlesischen…”, s. 133. Autor skłania się wyraźnie ku tezie wyrażonej przed z górą 70 laty przez Georga Schuh’a („Das bodenständige Bauernhaus in Oberschlesien rechts der Oder” w: „Der Oberschlesier” 18: 1936, s. 154), że Słowianie przejęli zrębówkę (“Blockbau”) od Germanów w I tysiącleciu naszej ery. 

43. p. zwłaszcza rozdział “Zur Frage der kunstgeographischen Stellung der obersclesischen Schrotholzkirchen”, s. 132-141 

44. “Zum problem der Holzbau-Steinbau-Begegnung und der Entwicklungsgeschichte der oberschlesischen Schrotholzkirchen”, s. 116-131 

45. Publicystykę Józefa Matuszczaka możnaby właściwie potraktować całościowo. Jest to bowiem ten autor, który po II Wojnie Światowej opublikował na ten temat najwięcej. 

46. por. m.in. Bodo Ebhardt.”Der Wehrbau und seine Beziehung zum Sakralbau” w: „Aspekte zur Kunstgeschichte vom Mittelalter und Neuzeit”, Weimar 1971, s. 191-222; W.Kostoczkin. „Russkoje oboronnoje zodczestwo końca XIII – naczała XVI w.”, Moskwa 1962. gdy chodzi o Śląsk, to wzmianki o przystosowywaniu kościołów do obrony znajdują się w dokumentach z XV w. (okres wojen husyckich), XVI w. (zagrożenie tureckie) i XVII w. (Wojna Trzydziestoletnia) – p. J.Rozpędowski. „Warowne kościoły na Śląsku” w: „Roczniki sztuki śląskiej” t.VI, 1968, s. 54; także w: P.Knőtel. „Wehrhafte Kirchen in Schlesien”, Schweidnitz 1933 oraz: H.Rabenstein. „Schlesiche Burgkirchen und Wehrfriedhőfe” w: „Die Rabenstein-Blätter”, Breslau 1932 

47. w oryginale: „domus refugii”. „Visitationsberichte…”, t.II s.133 I 460 

48. Wyjątek mógł sią zdarzyć jedynie wśród umocnionych kościołów murowanych. Takim śląskim wyjątkiem jest kościół w Lutyni (Leuthen), który dopiero po dłuższej walce i użyciu ciężkich dział został zdobyty przez żołnierzy pruskich Fryderyka Wielkiego w bitwie przeciwko Austriakom 5.12.1757 r. Obrona kościoła drewnianego w takich warunkach byłaby oczywiście niewyobrażalna, toteż wybór wzniesienia jako miejsca dla świątyni drewnianej mógł być dyktowany wszelkimi względami, tylko nie obronnymi. 

49. Zwracają na to uwagę m.in. P. Knőtel („Die Holzkirchen Oberschlesiens” w: „Oberschlesien” 1902/03 s. 251), J.Dobrzycki („Kościoły drewniane…”), J.Matuszczak („Z dziejów architektury…” s.65; „Architektura drewnianych kościołów ewnagelickich…” s.15), W.Halfar („Die Oberschlesischen…” s. 41) 

50. p.m.in. J.Lompa „Bajki i podania”. Wrocław 1965; K.Olbrych. „Schlesische Märchen und Sagen”, Frankfurt a.Main 1925; P. I H. Knőtel. “Oberschlesische Sagen”, Kattowitz b.r.w. W przypadku kościoła św. Anny w Oleśnie, legenda o historii jego powstania odnotowana została nawet w protokołach wizytacyjnych z XVII w. („Visitationsberichte…” t.2) 

51. Trudno sobie wyobrazić, by nie mógł z otoczeniem harmonizować budulec, którego nie tylko, że było dużo. Ale który w naturalnej postaci był integralną, rzucającą sią w oczy częścią krajobrazu. Wiele kościołów drewnianych budowanych było niemalże w lesie, jak to jeszcze dziś jest widoczne m.in. w Starym Oleśnie. Tam zaś, gdzie do rangi ważnego elementu krajobrazu urastał np. szary kamień, tan sam kościół drewniany mógłby już tak dobrze się nie prezentować. Natomiast bryła kościoła kamiennego harmonizowała tam z otoczeniem znakomicie, jak to miało miejsce w Bretanii – p. G.Le Scouëzec, J.R.Masson. „Pierres sacrées de Bretagne”. Wyd. Seuil, Paris 1982 

52. O zacietrzewieniu niektórych autorów świadczy m.in. ten fakt, że nawet otaczanie kościołów zielenią póbowali oni tłumaczyć jako „argument” świadczący o przynależności „narodowej” kościołów śląskich – por. J.Dobrzycki („Kościoły drewniane…” s.10) i G.Grundmann („Deutsche Kunst…” s.41) 

53. M.Procek.”Sprawozdanie z badań terenowych nad sakralnym budownictwem drewnianym w powiatach gliwickim, rybnickim i tyskim” w: ”Piętnastolecie działalności Muzeum Gliwickiego (1945-1960)”, Gliwice 1961, s. 89-100. Oczywiście wniosek ten jest słuszny nie tylko w przypadku wyżej wymienionych powiatów. 

54. Tak np. pojedyncze wejścia w typie A (Syrynia) zbudowano m.in. przy nieistniejącym już kościółku w Lubomii oraz w Pielgrzymowicach (z prostymi zastrzałami) 

55. Stosowane było bardzo często w Polsce i Niemczech. K.Thiede w „Deutsche Bauernhäuser” (Leipzig 1934) prezentuje przykłady bram wejściowych w typie A na terenie Niemiec na s. 28,29 i 59 oraz identyczną niemal lecz kamienną na s. 40; typ B (ale prostszy, pojedynczy) na s. 19. Warto zwrócić uwagę, że na samym Śląsku identyczna brama typu A istnieje przy jednym z domów w Bytomiu (Cz. Thullie. „Zabytki architektoniczne…” s.311). Bramki typu B pojedyncze występują również przy kościołach małopolskich, m.in. w Dębnie 

56. Konstrukcja ta też niegdyś bardzo rozpowszechniona. Stosowana zresztą nie tylko w charakterze bramek wejściowych, ale i np. zadaszeń nad studniami, m.in. w Sandomierzu i Kazimierzu Dolnym w Polsce. 

57.Kościoły drewniane na Śląsku”, „Z dziejów architektury…”, s. 11-12 

58. Pomijając już fakt, że wiele zachodnich kościołów miejskich miało jeszcze przez dłuższy czas pozostać drewnianymi, to odnosi się to kościołów wiejskich. Gdy chodzi o nasze zachodnie sąsiedztwo, por. choćby: O.Schwindrazheim. „Deutsche Bauernkunst”, Wien-Leipzig 1931; np. kościoły w Annaberg i Marienberg (na południe od Chemnitz) jeszcze w XVI w. były drewniane (pierwszy z nich zbudowano w 1498 r., drugi w 1536/7 (p. F.Lőffler. „Stadtkirchen in Sachsen”, Berlin-Dresden 1977, s.201 i 222); w Beerbach (Frankonia) prawdopodobnie w 1488 r. tamtejszy kościół św. Mikołaja był drewniany (a przynajmniej nawa), gdyż wzmiankowano wówczas o drewnie na rozbudowę; w XVI w. Spłonęła kaplica św. Magdaleny w Benzendorf; jeszcze w 1471 r. zbudowano drewniany kościół w Osternhohe (p. „Die Kunstdenkmäler von Bayern: Die Kunstdenkmäler von Mittelfranken. T. XI: Landkreis Lauf a.d. Pegnitz”, Műnchen 1966, s. 51, 76, 345); np. kościół w miejscowości Gross-Schaksdorf był drewniany do 1823 r. (p. „Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg…” s. 174), do dziś zachował się jeden kościół w Sprey. O rozpowszechnieniu sakralnego budownictwa drewnianego świadczą zresztą zachowane do XX wieku drewniane wieże przy kościołach murowanych, np. do jednego z najstarszych kościołów ceglanych w Meklemburgii, w Vietlűbbe k. Gadebusch (pd.-zach. Od Wismar), pochodzącego w swym założeniu z I połowy XIII wieku, nadbudowano wieżę drewnianą w XVII w. Podobny przykład znajduje się w Gransebieth k. Grimmen (na południe od Stralsund). Drewniana wieża zachowała się też przy kościele w Dedelow k. Prenzlau (p. „Kunstdenkmäler der Bezirke Neubrandenburg, Rostock, Schwerin”, Berlin 1976) itd. 

59. H.Dienwiebel, „Oberschlesische…” s. 88-93 

60. w związku z różnicami w obrzędach 

61. H.Dienwiebel, „Oberschlesische…” s. 89 

62. tamże, s. 91 

63.niemiecka nazwa Olesna 

64. gdyż słowo „Rose” oznacza w j. niemieckim różę 

65. Właściwie Marcin Snopek pochodzący z Krakowa. W źródłach historycznych istnieją aż trzy formy nazwiska mistrza: Snopek, Sempek i Senepek (p. J.Dobrzycki „Kościoły drewniane…” s.48; W.Krause „Westoberschlesische Schrotholzkirchen”, w: „Der Oberschlesier” 1929 s.310 oraz tegoż autora: „Grundriss eines Lexikons bildender Kűnstler…” s.128) 

66. J.Dobrzycki w „Kościoły drewniane…” na s. 48 cytuje również jaką zapłatę otrzymał Snopek za swe dzieło: „80 talarów, każdy po 36 groszy, każdy grosz po 12 śląskich halerzy, a ponadto 4 korce żyta, 4 korce pszenicy, 2 korce tatarki, 2 korce jęczmienia, 1 ćwierć jagieł, 1 ćwierć grochu, 30 kwart masła, 2 połcie słoniny, 3 kopy serów, 4 beczki piwa.”

67. „Holzbaukunst…”, s. 51 i 57-60 

68. Większość bowiem pozostałych sposobów pochodzi z czasów późniejszych i nie zdobyła sobie dominacji nawet w regionach swego pochodzenia 

69. Taki pogląd reprezentują m.in. tacy znawcy historii architektury jak Tadeusz Chrzanowski i Ksawery Piwocki („Drewno w polskiej architekturze i rzeźbie ludowej”. Wrocław 1981, s.14). Twierdzą oni, że soboty pojawiać się zaczęły ok. połowy XVII w., a więc w okresie przejściowym manieryzmu i baroku 

70. W.Halfar uważa np. („Die oberschlesischen…” s.63), że to właśnie daszki wywodzą się z sobót. Ponieważ do XVII wieku ściany drewnaine stawiano bezpośrednio na ziemi, zatem na wilgoć narażone były w największym stopniu (przez styk z ziemią lub na skutek opadów) spodnie belki konstrukcji ścian (t.zw. „pecki”). Nie ma zatem wątpliwości, że szersze soboty były w stanie lepiej zabezpieczyć i „pecki” i ściany niż węższe przydaszki. Z chwilą jednak wprowadzenia podmurówek pod ściany „strefa krytyczna” przesunięta została ku górze, zatem ochrona ścian przy pomocy daszku okazać się mogła wystarczająca, szerokie soboty zaś zbyteczne 

71. Zwracać uwagę na pewno będzie tutaj fakt datowania pierwszych podmurówek i pierwszych sobót na ten sam czas („XVII wiek”, „połowa XVII wieku”). Mogłoby to sugerować, że pierwsze soboty pojawić się miały akurat wtedy, gdy były już zbędne. Jest to jednak tylko pozorna sprzeczność. Faktem bowiem pozostawałoby, że w XVII wieku zaczęto dopiero stosować podmurówki, a nie że były one już wtedy powszechne. Rozpowszechnienie bowiem musiało potrwać jeszcze dłuższy czas, który wystarczył tak na umieszczenie sobót przy nowobudowanych kościołach jak i dobudowywanie ich do starszych obiektów. Zresztą nawet już w okresie silnego rozpowszechniena podmurówek i fundamentów można było uznać, w przypadkach starszych, istniejących od wieków kościołów, dobudowywanie sobót za rzecz prostszą od skomplikowanych prac związanych z dorabianiem fundamentów od spodu. Tezę tę potwierdzałby fakt zachowania do naszych czasów niektórych kościołów niepodmurowanych. Poza tym przecież datowanie pierwszych sobót na połowę XVII w. Może się okazać błędne, a ściślej mówiąc, zbyt późne. 

72. por. W.Krause „Westoberschlesische…” s. 302

73. Ale trzeba tu od razu dodać, że w Małopolsce podobne przykłady też występują. I tak np. odeskowanie w dolnej części posiadają m.in. soboty zbudowane przy kościołach w Zembrzycach, Haczowie, krościenku Wyżnym czy w Sękowej, całkowicie zaś zamknięte w Dębnie i Grywałdzie. 

74. Kaplica Altőtting jest mniej więcej tym dla Bawarii czym świątynia w Piekarach dla Górnego Śląska. W kaplicy tej ponadto tradycyjnie od XVIII w. Umieszczane są urny z sercami zmarłych władców bawarskich. To tytułem informacji dla polskiego czytelnika. Gdy zaś chodzi o funkcję obejścia, to jest ono w tym wypadku ochroną mniej może dla ścian samych w sobie, ile raczej dla tego wszystkiego, co zostało na nich zawieszone, m.in. sześćdziesięciu obrazów tablicowych pochodzących z XVI wieku. Chroni przed opadami także pielgrzymów, a więc pełni tę funkcję, od której nazwę wzięły zachowane przy kościołach drewnianych w Polsce „soboty”

Leave a Reply