Tajemnice życia Joanny d’Arc: Część 3: Załącznik 1: “Analfabetyzm”

12 marca 1431 roku podczas przesłuchania Joanny, miała miejsce taka oto wymiana zdań między przesłuchującym Maitre Jeanem Delafontaine a nią:

– Czy sądzisz, że że uczyniłaś dobrze odchodząc z domu bez zgody ojca lub matki, gdy winnaś była „czcić ojca i matkę”?

We wszystkim byłam im posłuszna, za wyjątkiem podróży: ale potem napisałam do nich i oni mi wybaczyli”.

manuskrypt zapisu procesu Joanny w Rouen

Również w oryginalnej wersji francuskiej omawiającej pytanie oraz odpowiedź mowa jest o napisaniu listu :

„Interrogée si elle croyait bien faire de partir sans le congé de père et mère, puisqu’on doit honorer père et mère, répondit qu’en toutes autres choses elle leur a bien obéi, excepte en ce départ ; mais depuis leur en a écrit et ils lui ont pardonné » ( sprawdź tutaj ).

Czy zatem owo « napisałam do nich » było jedynie formalnym zwrotem, zasłaniającym określenie « podyktowałam do nich list » ?  Może. Ale jak to wykazać? Bardziej wspiera ono jednak tezę, że Joanna pisała ten swój osobisty list do rodziców własnoręcznie. W każdym razie potwierdza ono to, o czym napisaliśmy poprzednio: że Joanna nigdy nawet nie dała nikomu bodaj do zrozumienia, że jest analfabetką.

Nigdy – poza jednym przypadkiem oczywiście. Tym jednym przypadkiem, jeżeli można wierzyć pewnemu zeznaniu, jest wypowiedź Joanny z 24 maja 1431 roku, gdy stając twarzą w twarz z możliwością stanięcia na stosie przed kościołem St Ouen w Rouen, miała podpisać swoje “wyrzeczenie”, a wyraźnie nie zamierzała tego uczynić. By się bronić przed tym “wyrzeczeniem”, posłużyła się kłamstwem, stwierdzając, że nie potrafi “ani czytać ani pisać”. Zeznanie, o którym mowa, złożone zostało przez arystokratę nazwiskiem Raymond (Aymond? Haymond?) de Macy podczas procesu rehabilitacyjnego Joanny. 7 maja 1456 roku powiedział on:

“Pomimo tego  naciskali na nią mocno, by się wyrzekła, na co odpowiedziała: “Bardzo się staracie, by mnie zwieść”, i aby uniknąć niebezpieczeństwa, powiedziała wreszcie, że zgadza się uczynić wszystko, czego wymagają. Wtedy obecny tam Sekretarz Króla Anglii nazwiskiem Lawrence Calot wyjął z kieszeni pismo, które podał Joannie do podpisania. Ona odpowiedziała, że nie potrafiła ani czytać ani pisać. Mimo to ów Lawrence Calot, ów Sekretarz, podał Joannie pismo i pióro do podpisania; i w szyderczy sposób Joanna wykonała jakiś okrągły znak. Wtedy Lawrence Calot chwycił ją za rękę z piórem i sprawił, że wykonała jakiś rodzaj podpisu, jaki, nie wiem”.

(“Et his non obstandibus, fuit multum opressa de se revocando; quae tamen dicebat ista verba: “Vos habetis multam poenam pro me seducendo”, et ut evitaret periculum, dixit quod erat contenta facere omnia quae vellent. Et tunc quidam secretarius regis Angliae, tunc praesens, vocatus Laurentius Calot, extraxit a manica sua quamdam parvam schedulam scriptam, quam tradidit eidem Johannae ad signandum; et ipsa respondebat quod nesciebat nec legere, nec scribere. Non obstante hoc ipse Laurentius Calot, secretarius, tradidit eidem Johannae dictam schedulam et calamum ad signandum; et per modum derisionis, ipsa Johanna fecit quoddam rotundum. Et tunc ipse Laurentius Calot accepit manum ipsius Johannae cum calamo, et fecit fieri eidem Johannae quoddam signum de quo non recordatur loquens.”)

Krótko mówiąc, Joanna, obawiając się wprost odmówić podpisania owego pisma, starała się od tego wymówić szybkim kłamstwem, że nie umie czytać i pisać. Jednak przez poprzednie kilka miesięcy opowiadała swym sędziom sporo o tym, co do kogo pisała, jak komu odpisywała oraz co i jak podpisywała. Nic dziwnego zatem, że sędziowie jej już nie uwierzyli w brak tej umiejętności. Przyznajemy, że i my też nie wierzymy…

Była wychowywana przez rodziców, którzy tę umiejętność posiedli. O ojcu wspmnieliśmy już przy innej okazji. A co do jej matki, Izabeli Romee, to mamy wprost zapis z samego początku postępowania procesu rehabilitacyjnego: dnia 7 listopada 1455 roku, stojąc wraz ze swymi synami Jeanem i Pierrem w wypełnionej katedrze Notre Dame w Paryżu, zwróciła się ona do obecnych tam biskupów i arcybiskupów, odczytując głośno wniosek o przywrócenie jej córce dobrego imienia. To odczytanie stanowiło formalny początek procesu rehabilitacji. A zatem Isabelle Romee również potrafiła czytać. A przecież nie pełniła żadnej oficjalnej funkcji publicznej. Jeżeli ktoś zamierza dalej zatem wierzyć, że Joanna d’Arc była analfabetką – no cóż, to już jego sprawa….

Uwagę naszą przyciągnęło pewne holenderskie opracowanie dotyczące listów Joanny d’Arc (listami tymi przyjdzie nam się jeszcze zająć przyinnych okazjach). Polecamy to opracowanie każdemu zainteresowanemu historią Joanny, gdyż zawiera ono chyba najlepsze i najbardziej skomasowane argumenty, na jakie obecnie stać tę grupę autorów, którą my nazywamy „analfabetystami” (tak jak są „illegitimists” i „survivists”)
1.

Autorzy opracowania chyba w zbyt wielkim stopniu zdają się z góry zakładać, że analfabetyzm Joanny jest wykazany ponad wszelką wątpliwość. Przykładem tego wspomniany przez nich fakt, że Joanna, podczas swego „wyrzeczenia się” swoich „błędów” na cmentarzu kościoła St Ouen (24 maja 1431), podpisała owo „wyrzeczenie”, posługując się krzyżykiem. Tymczasem Joanna już wcześniej, 1 marca 1431, podczas wymiany zdań ze swymi sędziami na temat sposobu podpisywania przez nią listów, a mianowicie czy było jej zwyczajem umieszczanie słów „JHESVS MARIA” z krzyżykiem na listach. Odpowiedziała:

« … na niektórych umieszczałam, na innych nie ; czasami umieszczałam krzyż jako znak dla tych z mego obozu, do których pisałam, aby nie czynili tego, co napisałam. »

(« …repondit que les mettait dans certaines, et parfois pas. Quelquefois mettait une croix afin que celuit de son parti á qui elle écrivait ne fit pas ce qu’elle écrivait ») ( str. 54 ), więc ta holenderska próba wiedzie donikąd. A teraz na dodatek okazuje się nawet, że do wymiany argumentów na temat analfabetyzmu Joanny wciągany jest fakt, że po złożeniu przez Joannę owego podpisu z krzyżykiem na cmentarzu St Ouen, roześmiała się ona (lub też jedynie uśmiechnęła…).

W ogóle generalną słabością opracowania holenderskich autorów jest właśnie to, że zamiast starać się poznać stan rzeczy, z góry zakładają, że jest im on znany, po czym dopiero ustosunkowują się do poszczególnych dokumentów, by je w duchu własnego przekonania interpretować, a odmienne interpretacje „odpierać”. Z własnej strony możemy jedynie dodać, że nasze własne podejście różni się diametralnie. Gdy pisaliśmy „Pasję Joanny d’Arc” 8 lat temu, to wówczas – ba, nawet jeszcze parę miesięcy temu – reprezentowaliśmy w zasadzie bez zastrzeżenia pogląd o analfabetyzmie francuskiej bohaterki, będąc pod wpływem oficjalnej historii jej życia.  Jeszcze nawet w poprzednim tekście na ten temat, gdy nasze poglądy dokonały już pewnej ewolucji, zaznaczyliśmy jedynie, że „nie czujemy się już dłużej tak bardzo przekonani do tej wersji”. To było ledwie dwa tygodnie temu. Obecnie zarzuciliśmy tę tezę już całkowicie, choć zaznaczamy, że teza odmienna też wymaga jeszcze dowodu. Ale nasza „zmiana pozycji” jest oparta tylko i wyłącznie na  istniejącej ewidencji, nie posiada ona i nigdy nie posiadała jakiegokolwiek uprzedzenia i w ostatecznym rachunku jest wynikiem swoistej „zasady prawdopodobieństwa”, którą jeszcze wspomnimy. Nie będziemy przy tym ukrywać, że właśnie owa holenderska strona, choć broni tezy „oficjalnej”, pomogła nam zdecydowanie w przejściu na pozycje, których przyjęcia nie rozważaliśmy jeszcze kilka tygodni temu.

Autorzy zwracają uwagę na fakt, że szereg listów Joanny posiada rodzaj wstępów i zakończeń jakie widoczne są na listach kencelarii królewskiej. Wyciągają z tego wniosek, że to nie Joanna pisała lub dyktowała swoje listy, lecz że robił to albo jakiś urzędnik królewski albo zapewne spowiednik Joanny, ks. Jean Pasquerel. Co do tego ostatniego, to zdają się oni wręcz sugerować, że to on mógł podpisywać listy za nią.

Jedyne, co taką tezą możnaby „wykazać”, jest to, że wobec tego wszyscy królowie Francji byli niepiśmienni, skoro w ich własnych listach istnieją takie wstępy i zakończenia…

Zasugerowana gdzie indziej teza, że to królewscy sekretarze składali podpis Joanny „na brudno”, a Joanna jedynie go przepisywała „na czysto”, naśladując w ten sposób skrybów,  jest tym bardziej zdumiewająca. Bowiem listy Joanny pisane były rozmaitymi charakterami pisma, co oznacza, że to rozmaici ludzie je pisali. Natomiast podpisy były zawsze składane jednym charakterem, co wskazuje, że autorką podpisów była zawsze tylko jedna osoba.

biskup Pierre Cauchon, grafika sarkofagu

Autorzy przyglądają się również sformułowaniu łacińskiemu « mulier illitterata et ignorans scripturas » – taką opinię Cauchona odnotowano w łacińskim tekście protokołów procesu z Rouen z dnia 18 kwietnia 1431. Tyle, że w łacińskim „illiteratus” (rodzaj żeński „illiterata”) oznacza po prostu osobę niewykształconą, zatem cytowany fragment mówi o niej jako „biednej niewykształconej, nie znającej Pisma” (chodzi o Pismo Swięte). Również we francuskiej wersji zapisu procesu napisano w tym miejscu „mais comme cette femme était illettré et ignorait l’écriture” ( do sprawdzenia tutaj ). Przyjrzyjmy się zatem i my temu fragmentowi. Aby wiedzieć do czego odnosi się on, lepiej znowu zacytować cały kontekst. W dniach 18 kwietnia oraz 2 maja 1431 roku, po tym, jak Joanna ustosunkowała się do kolejnych punktów aktu oskarżenia, jej sędziowie przeprowadzili z nią serię „dobroczynnych wezwań”. W środę 18 kwietnia w obecności 7 „doktorów i mistrzów” teologii i prawa kanonicznego biskup Pierre Cauchon zwrócił się do Joanny:

„… W ich obecności  My, Biskup, zaczęliśmy mówić do Joanny, która oświadczyła, że jest chora. Powiedzieliśmy jej, że Nauczyciele („maitres”) i Doktorzy towarzyszący Nam, przybyli w duchu przyjaźni i dobroczynności („en toute familiarité et charité”), by odwiedzić ją w jej cierpieniu, by dać jej pocieszenie i otuchę. Następnie przypomieliśmy jej, że poddana była w ciągu wielu dni i o rozmaitych porach oraz w obecności wielu eklezjastów pełnych mądrości, pytaniu  w sprawach ważnych i trudnych dotyczących Wiary; że udzielała ona odpowiedzi różnorodnych i odmiennych, które mądrzy i uczeni mężowie przeegzaminowali z najbardziej drobiazgową uwagą; że odnotowali oni wiele spośród jej słów i wyznań, które z punktu widzenia Wiary wydały im się niebezpieczne. Ale że jest ona jedynie biedną, niewykształconą kobietą nieznającą Pisma, przeto przybyliśmy do niej, by jej zaoferować uczonych i mądrych mężów, uważnych a uczciwych, którzy dadzą jej, zgodnie z ich obowiązkiem, tę wiedzę, której nie posiada. I jednocześnie wezwaliśmy obecnych Doktorów i Nauczycieli, by udzielili oni Joannie rady użytecznej dla zbawienia jej ciała i duszy, a to poprzez cnotę powinności wiążącej ich z doktryną prawdziwej Wiary. Jeśli Joanna zna innych, którzy wydają się jej zdolniejszymi aniżeli Doktorzy tu obecni, proponujemy przysłać jej ich, by poradzili jej i pouczyli ją co winna czynić, zachowywać i w co wierzyć…”

Jak widać, chodzi tu nie o to, czy Joanna umiała czytać i pisać, lecz że – w ujęciu biskupa – nie była ona odpowiednio poinstruowana w arkanach wiary katolickiej… Czy z tego da się wyciągnąć wniosek, że Joanna była analfabetką? Tak, da się. Ale nie można słuszności takiego wniosku żadną miarą wykazać, co oznacza, że sprawa pozostaje dokładnie tak samo otwarta dla debaty, jak była.

27 luty 1431 : Joanna mówi swym sędziom o znalezieniu miecza św. Katarzyny w Fierbois :

« I napisałam do księży tego miejsca, że może uradować ich danie mi tego miecza, a oni przysłali mi go. Był pod ziemią, nie był zakopany głęboko, za ołtarzem, jak mi się zdaje. Nie wiem dokładnie czy był przed ołtarzem czy za nim, ale wydaje mi się, że napisałam, że był za.”

„Et écrivit aux gens d’église de ce lieu que ce fut leur bon plaisir qu’elle eut cette épée ; et ils la lui envoyèrent. Elle n’était pas beaucoup en terre, derriére l’autel, comme il lui semble ; cependant ne sait au juste si elle était devant l’autel ou derriére : mais croit qu’elle a ecrit que ladite épée était derriére l’autel. » ( str. 50-51 )

Czy odwołanie się do napisania czegoś miało być jedynie rodzajem « skrótu myślowego » lub « kodu » dla « podyktowania komuś » ?  W takim razie przyjrzyjmy się innemu jeszcze fragmentowi z procesu w Rouen, o kilka dni wcześniejszemu, z 24 lutego 1431. Joanna niejednokrotnie odmawiała odpowiedzi na zadawane jej pytania. Innym razem potrafiła po prostu prosić o czas do namysłu. I oto tego dnia prosiła by dano jej na piśmie te punkty, na które w tej chwili nie odpowiada:

„Item demanda qu’on lui baillât en écrit les points sur lesquels elle ne répondait point présentement”. (str. 42)

Zupełnie tak zatem, jakby chciała mieć czas do namysłu nad nimi. Tak czy inaczej: dlaczego ktoś niepiśmienny miałby domagać się otrzymania czegokolwiek na piśmie? I to jeszcze będąc w więzieniu, bez jakiegokolwiek „sekretarza królewskiego” lub bodaj ks. Pasquerela, o którym niektórzy twierdzą, że za Joannę pisał, a nawet się za nią podpisywał?

Istnieją przecież opinie o Joannie i jej sposobie wysławiania się – ba, nawet o jej wykształceniu – wypowiadane przez osoby, które o niej słyszały lub znały ją osobiście.

Jacques Philippe Foresti de Bergame (żył w latach 1434 – 1520, więc raczej Joanny nie znał…) w swoim traktacie « De claris mulieribus » (« O znanych kobietach ») pisał o Joannie m.in :

„Jej słowa były słodkie, jako mowa kobiet jej nacji … Jej zmysł był tak prostolinijny, tak sprawiedliwy, że zdawało się, że była u kresu swego życia i że była wychowana w szkole najwyższej mądrości z majwyższą rozwagą.”

Podobnie wyraził się Giovani Sabadino degli Arienti:

„Jej słowa są słodkie, jej wytworny zmysł i wrażliwość są takie, że zda się, że nie wyrosła pilnując stada lecz zamiast tego uczęszczała  do najlepszej szkoły prawa, gdzie poznała najlepszą moralność”

Co prawda Arienti też nie znał Joanny osobiście, żył w latach 1445 – 1510… Dla odmiany przytoczmy słowa kogoś, kto ją miał okazję przynajmniej kiedyś spotkać.

Brat Jean Toutmouillé, dominikanin, przesłuchiwany 5 marca 1449 (podczas pierwszego dochodzenia procesu rehabilitacyjnego) cytował Joannę skarżącą się, rankiem 30 maja 1431, jeszcze w więzieniu w wieży zamku Bouvreuil w Rouen, na zakomunikowany jej właśnie wyrok śmierci na stosie:

Joanna d'Arc na stosie (mal. Hermann Stilke, 1843)

„Niestety! Czy mam ja zostać tak straszliwie i okrutnie potraktowana, że ciało moje całe i kompletne, nigdy zepsuciu nie poddane, ma dziś zostać spalone i obrócone w popiół! Ach! Wolałabym po siedmiokroć głowę mieć obciętą niż tak zostać spaloną! Niestety! Gdybym ja była w areszcie eklezjalnym, któremu się poddałam, i pilnowana przez mężów Kościoła miast przez mych wrogów i adwersarzy, nie ułożyłoby się to tak nieszczęśnie dla mnie. O! Odwołuję się przed Bogiem, wielkim sędzią, przeciw temu wielkiemu złu i niesprawiedliwości mi wyrządzonej.”

w oryginale:

„Hélas! Me traite-l’en ainsi horriblement et cruellement qu’il faille (que) mon cors net en entier, qui ne fut jamais corrompu, soi aujourd’hui consumé et rendu en cendres ! Ha ! a ! j’aimeroie mieulx estre descapitée sept fois, que d’estre ainsi bruslée. Hélas ! se j’eusse esté en la prison ecclesiastique a laquelle je m’estoie submise, et que j’eusse esté gardée par les gens d’Eglise, non pas par mes ennemys et adversaires, il ne me fust pas si miserablément mescheu, comme il est. O ! j’en apelle devant Dieu, le grant juge, des grans torts et ingravances qu on me fait. » ( Proces Rehabilitacji, str. 3 )

Przypominamy, że powyższy cytat to nie śpiew operowy ani recytacja ze sceny teatru dramatycznego, lecz – przynajmniej formalnie – cytat przytoczony (i to pod przysięgą !) przez dominikanina na procesie sądowym! Jeżeli zatem brat Jean niczego tu nie upiększył ani nie udramatyzował, to Joanna istotnie nawet w takiej chwili nie straciła głowy, lecz zamiast tego odpowiedziała niczym zdolna studentka szkoły teatralnej… Cokolwiek by nie myśleć o tym cytacie, nie brzmi on z pewnością jak słowa prostej analfabetki ze wsi, co to „nie zna ani A ani B”…

I oto ta osoba miałaby, po latach swoich kontaktów z dworem królewskim i arystokracją, w tym także z ludźmi uczonymi, mieć problemy z opanowaniem jakichś tam “wstępów” i “zakończeń” w korespondencji!

Czy ludzie istotnie mają z tym problemy, jeżeli stale zmuszani są do korespondowania? W końcu owe 24 listy Joanny nie były jedynymi przykładami jej komunikowania się na odległość. Na swoim procesie w 1431 roku wypowiada się ona o „pisaniu” listów tak, jakby szło o rzecz niemal codzienną i zwyczajową. A prowadząc kampanie zbrojne, pisała z pewnością nie tylko listy. Posłańcy i konni łącznicy byli na wojnach stale zajęci przewożeniem nawet tylko krótkich pisemnych wiadomości (ustnych zresztą też…). Więc co mówiłoby nam tutaj jakiekolwiek prawdopodobieństwo: czy nie to właśnie, że pewne krótkie sekwencje mogłyby przez Joannę zostać bardzo łatwo zapamiętane?

Nie takie rzeczy ludzie są w stanie zapamiątać w mowie i piśmie. Mamy tego liczne dowody.

Na naszym własnym, polskim, „podwórku” mamy liczne tego przykłady. Polski aktor Wojciech Pszoniak od lat 1970tych zaczął grywać w fabularnych filmach francuskich i to nie znając nawet francuskiego, lecz jedynie ucząc się ról na pamięć. Już sam sposób w jaki otrzymał on tam pierwszą gażę, mógłby niejednego wprawić w osłupienie.

"Ja analfabetką? Hahaha!!! A to dobre!"

Czyli, reasumując: aktor potrafi wyuczyć się na pamięć całych ról filmowych w języku przez siebie nieznanym i nie budzi to niedowierzania, a my się spieramy o to, czy ponad-przeciętnie inteligentna i z całą pewnością ponad-przeciętnie przedsiębiorcza młoda kobieta potrafiłaby opanować pamięciowo kilka linijek tekstu… To wręcz brzmi tak niepoważnie, jak tylko w tych warunkach może brzmieć.

Tu mała dygresja: ktoś, kto potrafi pamięciowo opanować kilka linijek tekstu, praktycznie przestaje w ten sposób być analfabetą. Bo raz poradziwszy sobie z tymi linijkami, znacznie łatwiej też odnajdzie się i w innych „linijkach”…

Sam tytuł naszego cyklu „Tajemnice życia Joanny d’Arc” sugeruje już, że chodzi nam o te sprawy, które nie zostały jeszcze do końca wyjaśnione. Inaczej bowiem nie byłyby to żadne tajemnice…

Jednak tajemnica czy nie tajemnica, istniejąca ewidencja z pewnością jest każdemu w stanie podpowiedzieć która z istniejących wersji jest bardziej prawdopodobna. I co prawda obecna „sekta analfabetystów” jest najliczniejszą, jednak nie mamy wątpliwości, że z biegiem czasu jej liczebność będzie szybko maleć.

Przypisy:

 

1. „Illegitimists” (fr.:„bâtardisants”) to autorzy uważający, że Joanna była nieślubnym dzieckiem królewskim. Natomiast „survivists” (fr.: „survivistes”) to ci, którzy wierzą, że nie zginęła ona w egzekucji na stosie inkwizycyjnym, lecz żyła dalej przez szereg lat.

Leave a Reply