Admiństwo “Frondziarskie”

Hi Moni, tu Monio…

Kieruję ten swoisty listo-artykuł w tym kierunku raczej, jako dyskusję z Tobą, bo do Redakcji nie ma sensu. Wiem („gnoseo”), że i tak na odpowiedź nie miałbym co liczyć, gdyż się już o tym przekonałem podczas ponad 2 miesięcy. Poza tym na Frondzie daję jedynie link do tego tekstu, jako że niechybnie zniknie wkrótce po ukazaniu się tam, więc trzymam go u siebie na monio.info.

Najpierw w kwestii formalnej: pisząc o tym, co niektórzy „wypisują” na blogowisku (ach, dzięki za tę słodycz, Kwiatuszku!), kierujesz pod moim adresem swoisty „zarzut”, mianowicie, że ja rzekomo piszę, że Biblia mówi o reinkarnacji (punkt 10 Twej listy: „Biblia mówi o reinkarnacji (Thunder u siebie)” ). Czy zatem mogę się od Ciebie dowiedzieć gdzie ja coś takiego napisałem? Ja piszę, że jestem reinkarnacjonistą (obydwie części tekstów „Reinkarnacja, czyli…”). Ale podkreślam przy tym, że Biblia w ogóle nic nie mówi o reinkarnacji, ani też jej nie potępia. Mam teraz mały cykl (do tej pory 3 części) pt „Reinakrnacyjna egzegeza Nowego Testamentu”, gdzie podaję przykłady interpretacji reinkarnacyjnych poszczególnych wersetów. A to nie to samo, co twierdzić, że Biblia mówi o reinkarnacji. Tak to jest, gdy ktoś próbuje stawiać „zarzut”, nie przykładając się nawet do przeczytania tekstów, którym się taki „zarzut” stawia.

Ale nawet gdybym twierdził, tak jak wielu ludzi w swoich interpretacjach, że Biblia mówi o takiej wierze i że Christos jej nauczał – no to co z tego? Uważasz, że to usprawiedliwia banowanie masowe dziesiątków tekstów (z których tylko kilka jest o reinkarnacji) z blogowiska? Uważasz, że banowanie kogoś, kto nie używa t.zw. „wyrażeń”, nie propaguje treści sprzecznych z prawem, nie promuje pornografii, bestialstwoa, pedofilii ani żadnych treści mogących „wywołać niepokój publiczny lub rozruchy” – i to banowanie już ponad 10-krotne w sensie totalnym (całych blogów) plus kilka banów częściowych, jest w porządku? Gdy napisałaś swój tekst, miałem na koncie 9 całkowitych banów. Teraz mogę się pochwalić 12 razy. Popatrz ile dni minęło od Twego artykułu – dokładnie trzy. W ciągu tych trzech dni dorobiłem się kolejnych całkowitych banów. Też obejmujących w sumie dziesiątki publikacji. Jeżeli tak Ci spieszno do wytykania blogerom rzeczy, które uważasz za niewłaściwe, to nie przyszło Ci do głowy, by również, przynajmniej częściowo, skierować „ostrze” tej krytyki pod adresem „admiństwa” Frondy, które nie zachowuje się wcale lepiej? A przecież wiadomo – i to nie od dziś – że „przykład idzie z góry”…

Tak nawiasem, Twoja lista nie wylicza prawie żadnych przykładów ataków personalnych (a w kilku wypadkach niektórzy blogerzy skarżyli się na to, że inni koledzy stosują wobec nich wyjątkowo niskie t.zw. „imiona własne”), koncentrujesz się za to na herezjach, teoriach spiskowych, masonach itd. Ja się Ciebie pytam: co to ma wspólnego z Twoim tytułowym „światłem Chrystusa”? Tematycznie chyba absolutnie nic…

Czy będziesz dalej utrzymywać, że „pewnych treści” nie wolno publikować na Frondzie, bo to portal „poświęcony”? Gdy jednocześnie ani słowem nie wytykasz ataków personalnych, które (na szczęście rzadko) pojawiają się tam przy całkowitej bierności „admiństwa”? To jak: napisać o reinkarnacji, gnostycyzmie, o sakramencie Consolamentum to niemal „nie do pokazania na portalu”, bo taki „poświęcony”, ale wymyślanie współ-blogerom jakoś temu „poświęceniu” nie szkodzi? I nie szkodzi mu chamskie banowanie masowo dziesiątków tekstów, w których takiego chamstwa nie ma?

Naprawdę uważasz, że dopisek „portal poświęcony” może i powienien być używany jako kaganiec, knebel lub moralny szantaż? Jakie „światło Chrystusa” ma z tego adminowskiego chamstwa wynikać? I jakie w ostateczności wrażenie ma to wywołać, Twoim zdaniem, u „osób z zewnątrz”, co takiego „światła” poszukują?

To już nawet nie jest tylko chamstwo. To już teraz ma charakter personalnej vendetty admina (lub adminy – nie wiem, bo osoba ta nie ma do tej pory odwagi cywilnej, by się przedstawić). Dokładnie właśnie tak: vendetty. Wycinane jest niemal wszystko, co wkładam, obojętnie czy o reinkarnacji czy gnostykach. „Wylatuje” – i to szereg razy z rzędu – cała seria o „Pierwszych Australijczykach”, czyli staroluteranach z Brandenburgii, Wielkopolski i Dolnego Sląska. Wyrzucany jest tekst o oblężeniu Montseguru, link do opracowania o śląskich kościołach drewnianych, o celach II Wojny, tłumaczenie historycznego materiału prasowego (z Australii) z 1862 roku o niepokojach w Warszawie przed Powstaniem Styczniowym. A nawet krótkie videoski z youtube, włączając „Credo” (tak jest, Credo!) z mszy Charlesa Gounoda, czy „Triumf Wiosny” czyli muzyka Wagnera z fotografiami pejzaży, kwiatów i zwierząt… To już jest istne „fixum dyrdum” osoby, która jest odpowiedzialna na Frondzie za admin. Mógłbym tę listę kontynuować, bo idzie o całe dziesiątki tekstów i innych materiałów.

Nie, to nie to, że się aż zanadto „użalam”, bo tak jak każdy „medal” ma dwie strony, tak i ten też jak najbardziej: „admiństwo” zapewnia mi w ten sposób zwiększoną liczbę odwiedzin w tym moim blogu, w wyniku czego teksty, które były przeze mnie zamieszczone z myślą, by były na Frondzie umieszczone tylko jeden raz, wędrują tam wiele razy – np „Gnostyk i chrześcijanin” w ten sposób pojawił się, w obydwu częściach, aż jedenaście razy. I będzie więcej! Osoba, która odpowiedzialna jest za stan jakości blogowiska, miast troszczyć się o zachowanie tam kultury i wzajemnego poszanowania użytkowników, urządza sobie tam hasanie w stylu „polowania na czarownice”…

Tak więc, jak widzisz, mam nawet pewien powód do zadowolenia z niemądrych wybryków „admiństwa”. Ale fakt chamstwa, nawet jeżeli przynosi jakąś korzyść, nie będzie jednak zasługiwał z tego powodu na dytyramby, prawda? A już zwłaszcza na stronie jakżeż bardzo „poświęconej”…

Czy pragniesz może odpowiedzieć czymś w rodzaju „tak, ale redakcja ma prawo ingerować, bo to jej domena!” ?

Przyjrzyjmy się zatem nam, jako „gościom”. Czy uważasz, że prawa posiada jedynie gospodarz, a gość nie? Przypuśćmy, że odwiedza Cię w Twoim mieszkaniu jakiś znajomy o orientacji religijnej odmiennej niż Twoja własna. Załóżmy, że jest to np „buddysta” (choć równie dobrze mógłby to być no świadek Jehowy, gnostyk czy muzułmanin). Już przy wejściu wręcza Ci skromny upominek, na przykład książkę o buddyzmie lub zbiór kazań Dalaj Lamy (naszymi blogowymi „upominkami” są nasze teksty, nad którymi sami pracujemy…). Ponieważ buddystką nie jesteś, to jak zareagujesz? Rzucisz mu tą książką w twarz i zatrzaśniesz drzwi przed nosem, bo to „sprzeczne z nauczaniem Magisterium Kościoła”? (blogowym „odpowiednikiem” takiego zachowania ze strony „admiństwa” jest kasowanie artykułów i blogów…).

Ja przypuszczam, że tak byś się nie zachowała, bo brakuje Ci chyba tak oczywistego chamstwa…

Ale idźmy dalej: „buddysta” wchodzi do mieszkania, zasiadacie przy stole (w pokoju lub na obszernym balkonie), by delektować się przygotowaną przez Ciebie kawą i upieczonym wyśmienitym ciastem (odpowiednikami tychże są możliwości techniczne stworzone przez „admiństwo” na blogowisku…).

Rozmowa, naturalną koleją rzeczy, schodzi po pewnym czasie na sprawy „ostateczne” i „buddysta” wypowiada swój pogląd na Christosa, według którego to poglądu Christos to nie Bóg, lecz „bodhisathwa” (pogląd zbieżny z poglądem gnostyckim…).

Jak na to zareagujesz? Czy z pianą na ustach wyrwiesz mu natychmiast z dłoni widelczyk z nabitym nań kawałkiem tortu i każesz mu się wynieść do diabła? – „Proszę natychmiast opuścić ten dom !!!!!!” (odpowiednikiem takiego żulstwa jest banowanie przez „admiństwo”, bo to przecie „gospodarz” na swoim i „poświęconym”…).

A teraz przyjrzyjmy się tej samej kwestii już nie tylko w układzie „ONI gospodarze – MY goście”, lecz bardziej realistycznie w układzie bardziej złożonym, odpowiadającym rzeczywistości o wiele bardziej i to zarówno od strony moralnej jak i kwestii możliwości.

A zatem, najpierw REDAKCJA serwisu: jest portal i jeżeli chcesz coś opublikować w dziale „InFFormacje” (czemu to przez dwa „F”, tak nawiasem? Przez nieuwagę czy jako „symbol” albo skrót np „Forma Fidei”?), to musisz posłać do redakcji i dopiero ona zdecyduje, czy zamieścić albo nie. Są gospodarzami, to moralnie im się takie prawo należy. Poza tym mają możliwości techniczne, więc oni są decydentami. Ty takich możliwości nie posiadasz, więc musisz z nimi się „układać” i dostosować do nich. Tu kwestia moralna oraz kwestia możliwości idą ze sobą w parze – przynajmniej „jako tako”.

Ale ONI poszli jeszcze dalej: stworzyli blogowisko, a zasady funkcjonowania blogowiska są diametralnie odmienne. W odniesieniu do tej kwestii nie są oni już redaktorami, na ogół nie są też autorami ani twórcami. Tu są jedynie serwisem oferującym t.zw. „hosting”.

Mam swego bloga, właśnie tego, na którym teraz jesteś. Korzystam z usług świadczonych przez dwie firmy: jedna daje „hosting”, druga układ graficzny i „edytorski” bloga. No i jak sądzisz: czy któraś z nich wyznaczyła mi jakikolwiek „zakres swobody” wyrażania opinii? A może przesłała mi z góry ostrzeżenie dotyczące „ram ortodoksji oraz herezji”? Może nieformalnie „dają mi znać” jakie tematy są dla mnie zakazane do publikowania?  Sama chyba w to nie wierzysz, co?

Na blogowisku, w jaskrawym odróżnieniu od „InFFormacji”, autorami, twórcami i edytorami jesteśmy MY. Natomiast ONI chcieliby tam się bawić w inkwizytorów i cenzorów… Jakim prawem? My mamy mieć prawo „swobody” na tyle, na ile piszemy to, co ONI chcą?  Czy MY jesteśmy blogerami i autorami (a zatem i współgospodarzami), czy też jedynie ICH najemnikami?

Jak dla mnie, moralnie jest to całkowicie „na bakier”. A teraz spójrzmy na realne możliwości, zgodnie ze wstępnym założeniem.

Jeden z największych mężów stanu Europy XIX wieku, Otto Graf von Bismarck, mówił : „Politik ist die Kunst des Möglichen”  („Polityka jest sztuką możliwości”). Ale nie tylko polityka. Więc jakie są te nasze możliwości?

Redakcja ma możliwości, by usuwać nasze artykuły i całe blogi (i w stosunku do mnie używa tych „Möglichkeiten” wręcz taśmowo…). My natomiast mamy możliwości, by te nasze usunięte artykuły i blogi wkładać zaraz i niezmiennie na nowo tam, gdzie były poprzednio… (i owe możliwości ja też wykorzystuję taśmowo…). I jak narazie nie mogą sobie ze mną poradzić, bo co usuną, to ja wkrótce wkładam i może to tak trwać „bez końca”. Pod względem zatem „stanu uzbrojenia” ONI i ja wychodzimy na „pata”. Wszystko zależy od siły woli, bo możliwości po obu stronach są podobne.

Czy naprawdę nie sądzisz, że nadejść powinien czas, kiedy porządki na blogowisku będą w większym niż do tej pory stopniu odzwierciedlać ten rzeczywisty „układ sił” oraz „stan uzbrojenia”? Nie, nie przeciw „admiństwu”, ale dla naszej własnej swobody jako autorów i aby nie powtarzały się już takie bezceremonialne akty chamstwa wobec nas, dosłownie nie mające wiele wspólnego z jakąś logiką, ale po prostu z czyjąś złośliwością i kaprysami…

Ja nie mam problemu z “Frondą” jako taką. A już zupełnie nie mam problemu z Użytkownikami tego serwisu. Ale z nadużyciami chamskiego “admiństwa” mam problem jak najbardziej.
Teraz nagle wyskoczyli z “regułą”, że będą wywalać te blogiwpisy na blogach, które służą jedynie firmowaniu innych blogów. Bo niby po to są, by u nich pisać, a nie gdzie indziej…
Hola, hola!   A co to takiego? Jakaś odkurzona, przystosowana do internetu reguła “przypisania chłopa do ziemi dziedzica”? Od kiedy tak jest, że ktoś wypowiadający się w jednym miejscu, nie może powtarzać swej wypowiedzi gdzie indziej?

Ile to razy tak jest, że artykuł opublikowany w jednym blogu jest potem także publikowany gdzie indziej? Masa jest takich przypadków, po prostu MASA. Wystarzy zajrzeć do rozmaitych stron internetowych i blogowisk. Przyjrzyjmy się na moment więc temu “buddyście” z naszego opowiadania powyżej: gdy już wyrwałaś mu ten widelczyk z tortem (szybko! Byle nie zeżarł ani okruszynki więcej tortu!) i pchasz go już ku wyjściu, jeszcze do niego wycedzasz, sapiąc z wściekłości: “Mało tego! Na dodatek tego wszystkiego, coś tu opowiadał, nie wolno ci mówić nigdzie indziej, rozumiesz! NIE WOLNO i już! Bo nie po to tego słuchałam, żeby jeszcze ktoś inny tego słuchał! Rrrraus!!!”

Na tym jednak nie koniec. ONI niby to “wprowadzają regułę”. I od samego początku widać, że się do niej nie stosują. W ciągu 2 dni „poleciały” kolejne 3 moje blogi. W całości, ma się rozumieć, czy tam co było z linkami do innych blogów, czy nie.

Cheers!!!

Leave a Reply